[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bojąc się wrócić bez zarobku do domu. W kawiarni
studenci grali w bilard i dokazywali z usługującymi
dziewczętami, a w kącie, obojętny na kobiety, obojętny na
stuk kul, Gregor czytał gazety. Ilekroć drzwi się rozwarły,
na dziecko zziębnięte buchało ciepło przesiąkłe zapachem
jadła i dymu, i ukazywały się twarze śmiejące. Czekała na
tych spóznionych gości, ożywiona nadzieją groszowego
zarobku, głodna jak zwierzę często bite, cierpliwa.
Nareszcie zaczęli wychodzić, potykać się prawie o nią,
opędzać się od jej próśb żałosnych, wreszcie kląć.
Przeprowadziła ich jednak do rogu, aż ją któryś nastraszył
44
policją. Wtedy ustąpiła zalękła i płacząc wróciła do
oświetlonego okna, postanawiając tam nocować we
wgłębieniu muru. Gzyms ją nieco osłaniał od szarugi.
Zgarbiła się w kłębek i znieruchomiała, wyczerpana
głodem, zmęczeniem, zimnem i płaczem. Wtedy Gregor
wyszedł ostatni. Doleciał do jego uszu pisk jakby
porzuconego kociaka, dostrzegł tę drobinę w łachmanach.
 Czego płaczesz?  spytał.
 Bić będą i jeść nie dadzą! Nikt kwiatów nie chciał.
 Ileż chcesz za kwiaty?
 Pół rubla, panie!
Wstała i wtedy ją ujrzał w świetle okna. Chude to było,
nędzne, sine z zimna. Główka tylko miała już skończoną
doskonałość form, przedziwną karnację i wyraz.
Ciemniejsze od fiołków były oczy, nad wiek głębokie i
słodkie; złocistsze od zboża roztargane, bujne włosy; jak
kwiat czerwone usta. Gregor poczuł gorącość w piersi i
oczu długo od niej nie mógł oderwać. Budził się w nim kult
zmysłów, pociąg nieprzeparty do piękna, zachwyt dla
złotowłosego ideału kobiety.
 Chodz ze mną!  rzekł bezwiednie prawie. Poszła
spokojnie, trzymając go za rękę. W dłoni jego rozpalonej
rozgrzała swą skostniałą rączynę i dreptała milcząca.
Zaprowadził ją do garkuchni, kędy jadał, nakarmił, wypytał
o przeszłość. Gdy, posilona i wypoczęta, uśmiechnęła się
doń raz pierwszy z bezmierną czułością, poczuł, że bez
uśmiechu tego żyć nie potrafi i rzekł porwany potęgą, która
o życiu całym stanowi:
 Chodz ze mną. Nie dam się nikomu krzywdzić!
Będziesz moją!
Dziewczyna roześmiała się znowu rozkosznie. Jedną
ręką oddała mu swe fiołki, drugą włożyła w jego prawicę i
45
przytulona doń poszła o nic nie pytając.
On też dotrzymał słowa. Pracą niestrudzoną, odejmując
sobie od ust, stworzył jej byt spokojny, za legitymację
sprzedał swe życie, włożył w nią wszystkie swe ideały i
nadzieje. Przez te kilka lat wyrosła na śliczną kobietę,
promieniała młodością, krasą, szczęściem. Mało kto ją znał
z kolegów Gregora. Skarb swój on trzymał w ukryciu.
Tylko Sewer ciekawy wyszpiegował czarodziejkę i Zwida
o niej coś wiedział.
Mieszkała u starej emerytki, wdowy po oficerze, i
zajmowała się robieniem kwiatów, bardziej dla zabawy niż
z potrzeby, bo Gregor płacił za nią komorne, ubierał,
karmił, dogadzał nawet kaprysom. Kosztowała go bezsenne
noce, prace całodzienne; odmawiał sobie wszystkiego dla
niej. Przyjmowała to nieopatrznie, sprawy sobie nie zdając
z jego ofiar, jako rzecz sobie należną to biorąc. Kochała go
za to i była wierną. Poświęcała się nawet, bo nauczyła się
wielu nudnych rzeczy, byle mu dogodzić. Wprawdzie on
sam profesorem był. Sztukę pisania, czytania, rachunków
odeń pojęła, zaznajomił ją z geografią i historią, nauczył
myśleć i sądzić. Poświęcenie to było dla jej natury żywej,
swawolnej, wesołej, męką dla ruchliwego umysłu! Przecie
wybrnęła z suchych teoryj i nawet umiała słuchać, gdy jej
czytywał poważne rzeczy, chociaż wolała mu śpiewać jak
ptaszek, wolała się z nim pieścić jak kotek. Natura to była
jak wosk miękka; urobił sobie ten wosk, jak chciał, i
szczęśliwy z nią był nad wyraz wszelki. Ona jedna znała
jego śmiech, widziała oczy jego łagodne, słyszała jego
serdeczne słowa. W tej izdebce, co raj jego zawierała, on
był człowiekiem jak inni, tam ten demon zrzucał swą moc i
nienawiść: był dobrym, słabym, wesołym! Za wszystko mu
starczyła: za rodziców, za rodzeństwo, za wiarę, za dom, za
46
marzenie!
Teraz ją opuścić miał. Gdy otrzymał rozkaz wyjazdu do
Szwajcarii, z wątpliwą perspektywą powrotu, poczuł
śmiertelne zimno w sercu i choć się ni słowem, ni drżeniem
nie zdradził, cierpiał nieznośnie. Nie pojmował życia bez
niej, a jednak szedł ją pożegnać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony