[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyszła.
Jej obraz ponownie stanął tuż poza pajęczą siecią zaklęć. Patrzyła na niego i widziała go. Pokój
wypełniło łagodne, błękitne, pozbawione zródła światło. Jej poranione, zaropiałe wargi zadrżały.
Nie odezwała się jednak.
Przemówił pierwszy, zdradzając jej swoje prawdziwe imię:
 Jestem Medra.
 A ja Anieb.
 Jak możemy się uwolnić?
 Jego imię.
 Nawet gdybym je znał... Gdy jestem z nim, nie mogę mówić.
 Gdybym była z tobą, wykorzystałabym je.
 Nie mogę cię wezwać.
 Ale ja mogę przybyć  odparła.
Rozejrzała się. Wydra uniósł wzrok. Oboje wiedzieli, że Gelluk coś zauważył, ocknął się. Wydra
poczuł, jak zaciskają się więzy. Opadł na niego dawny cień.
 Przybędę, Medro  rzekła. Wyciągnęła chudą rękę, zaciskając ją w pięść, po czym otworzyła
wnętrzem dłoni do góry, jakby coś mu dawała. A potem zniknęła.
Zwiatło odeszło wraz z nią. Znów był sam, w ciemności. Zimne kajdany zaklęć zacisnęły się
wokół jego gardła, dławiły. Skrępowały mu ręce, napierały na płuca. Przykucnął, dysząc. Nie mógł
myśleć. Nic nie pamiętał.
 Zostań ze mną  powiedział, nie wiedząc, do kogo mówi. Bał się i nie wiedział czego.
Czarnoksiężnik, moc, zaklęcie...wszystko pochłonęła ciemność, lecz gdzieś w jego ciele, nie w
umyśle, żarzyła się wiedza, której nie potrafił nazwać; pewność kojąca niczym maleńka lampa w
dłoni podczas wędrówki w podziemnym labiryncie. Nie spuszczał wzroku z owej drobinki światła.
Nawiedziły go nużące, złowieszcze sny o tym, że się dusi, jednak uwolnił się od nich. Odetchnął
głęboko i w końcu zasnął. Znił o stromych zboczach za zasłoną deszczu, przez którą przeświecało
światło. Znił o chmurach płynących ponad granicami wysp i o wysokim zielonym wzgórzu stojącym
w słońcu i mgle na krańcu morza.
Mag Gelluk i pirat Losen, zwący się królem, współpracowali od lat. Każdy z nich wspierał i
powiększał władzę drugiego. Każdy wierzył, że sługą jest ten drugi.
Gelluk nie wątpił, że bez niego żałosne królestwo Losena wkrótce by się rozpadło, a jakiś wrogo
nastawiony mag jednym zaklęciem starłby władcę z powierzchni ziemi. Pozwalał jednak odgrywać
Losenowi pana, przywykł bowiem do tego, że władca zaspokaja jego potrzeby, daje mu swobodę i
dostarcza niewolników, niezbędnych do dalszych doświadczeń. Z łatwością przychodziło mu
utrzymanie zaklęć ochronnych rzuconych na Losena, jego wyprawy i statki, a także zaklęć
więziennych na miejscach, w których pracowali niewolnicy bądz przechowywano skarby.
Stworzenie owych zaklęć to inna sprawa; wymagały długiej, ciężkiej pracy. Teraz jednak już istniały
i nie zdołałby ich przełamać żaden mag w Havnorze.
Gelluk nigdy nie spotkał kogoś, kogo mógłby się lękać. W swym życiu natknął się na kilku magów
dość potężnych, by musiał zachować czujność, żaden z nich jednak nie dorównywał mu mocą i
umiejętnościami.
Ostatnio, zagłębiając się bez reszty w tajemnice księgi wiedzy przywiezionej z wyspy Way przez
piratów Losena, Gelluk zobojętniał na większość tego, czego się nauczył i odkrył. Księga
udowodniła mu, że wszystko to jedynie cienie, odłamki większej wiedzy. Podobnie jak jedna
substancja kontroluje wszystkie inne, tak i jedna prawdziwa wiedza zawiera w sobie wszystko.
Zbliżając się do niej, pojął, iż sztuki czarnoksiężników są równie nieporadne i fałszywe jak tytuł i
władza Losena. Gdy zjednoczy się z prawdziwą substancją, zostanie królem. Tylko on, jedyny pośród
wszystkich ludzi, będzie wymawiał słowa tworzenia i unicestwiania. Zamiast psów będzie hodował
smoki.
W młodym różdżkarzu dostrzegł surową i niewyszkoloną moc, którą mógł wykorzystać.
Potrzebował znacznie więcej rtęci, niż miał w tej chwili. Potrzebował zatem szukacza. Znajdowanie
to prymitywna umiejętność; Gelluk nigdy się nim nie zajmował. Dostrzegał jednak, iż chłopak ma dar.
Musi poznać jego prawdziwe imię, aby zdobyć nad nim władzę. Niestety, chłopca trzeba będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony