[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wyglądasz dziś znacznie lepiej - powiedziała, doty-
kając jego czoła. Chłodnymi palcami odgarnęła niesforny
kosmyk.
- Byłaś tu przez całą noc? - spytał.
- Tak. Przyszłam, gdy Artur zrobił już, co należało,
i po prostu czuwałam przy tobie.
Położył rękę na głowie tam, gdzie czuł tępy ból, który
dokuczał mu zawsze po nawrocie choroby. Takie same ob-
jawy miewajÄ… palacze opium. PrzywykÅ‚ do tej dolegliwo­
ści i prawie nie zwracał na nią uwagi.
- Nic nie pamiętam.
- Przedwczoraj miałeś atak.
- Chorowałem przez dwa dni?
- Nie denerwuj się. Niestety, tym razem twój stan bar-
dzo się pogorszył. Długo byłeś nieprzytomny.
Patrzył z zachwytem na jej włosy, lśniące jak białe zło-
to w blasku słońca. Niezwykły kolor, wyjątkowy i cudow-
ny -jak wszystko w tej uroczej istocie.
- Nieprzytomny, powiadasz? Miałem dziwne sny. Nie
pamiętam ich treści. Potrafię odtworzyć tylko strzępy, ale
daremnie próbuję ująć je w słowa.
- Majaczyłeś - wyjaśniła.
Magnus jęknął. Bóg raczy wiedzieć, jakie bzdury wy-
gadywał, gdy nie panował nad swoim umysłem.
- Co mówiłem?
- Bełkotałeś. Jak zwykle w takich przypadkach rozu-
miałam tylko pojedyncze słowa - stwierdziła bagatelizu-
jÄ…cym tonem, a Magnus od razu siÄ™ rozchmurzyÅ‚. Po chwi­
li dodała ostrożnie: - Cieszę się, że nie jesteś na mnie
wściekły. Chciałam cię pielęgnować w chorobie. Każda
żona ma takie prawo. Czy możesz to przyznać, jeśli nie
ze względu na swoje dobro, to przynajmniej z uwagi na
mnie?
- Masz rację - powiedział w końcu z ociąganiem. -
Twoja obecność byÅ‚a dla mnie prawdziwÄ… pociechÄ…. - Po­
patrzył na sufit. - Jesteś żoną samowolną i upartą, więc
nie mam wyboru: muszę ustąpić.
- MyÅ›laÅ‚am niedawno o naszej wycieczce nad stru­
mieÅ„ - oznajmiÅ‚a, siadajÄ…c na brzegu posÅ‚ania i podska­
kując jak rozdokazywany dzieciak. - Pamiętasz? Jesienią
pokazywałeś mi swoje ulubione miejsce. - Gdy skinął
gÅ‚owÄ…, dodaÅ‚a: - W zimowej szacie, pod Å›niegiem na pew­
no wygląda pięknie. Może pojedziemy tam konno, gdy
poczujesz siÄ™ lepiej.
Rzucił jej karcące spojrzenie.
- Chcesz, żebym spełnił obietnicę i kochał się z tobą
pod gołym niebem. - Z rozbawieniem przyglądał się ru-
mieńcom na jej policzkach.
- Jest okropnie zimno!
Zdziwił się, gdy zobaczył uśmiech na jej twarzy. Wziął
ją za rękę i musnął wargami palce.
- Zapewniam, że nie czułabyś chłodu.
RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™, a Magnus jej wtórowaÅ‚. Ze zdziwie­
niem stwierdził, że wcale nie jest na nią zły, chociaż go
nie posłuchała. Trudno mu było przyjąć jej pomoc, ale nie
wzdragał się już przed tym tak silnie jak przed kilkoma
tygodniami. Decydowała za niego; po raz pierwszy od
wielu lat zdany był na pomoc osoby, której nie musiał pła-
cić za troskliwość i opiekÄ™. ZaszÅ‚a w nim ogromna zmia­
na, której nie potrafił wyjaśnić, lecz zarazem nie czuł się
skrępowany.
Caroline nagle spochmurniała.
- Bardzo mi przykro, Magnusie, ale mam złą nowinę.
W ubiegłym miesiącu nie poczęliśmy dziecka.
Był rozczarowany, lecz tego nie okazał.
- W takim razie powinniśmy nadal dokładać starań.
- Doskonale wiem, co ci chodzi po gÅ‚owie. - Z czuÅ‚o­
Å›ciÄ… dotknęła jego ramienia. - Skoro czeka ciÄ™ spory wy­
siłek, musisz dobrze wypocząć.
- Nie znoszę, jak inni mnie rozpieszczają - marudził.
- Jestem głodny i mam dość leżenia w łóżku.
- Kazałam podać śniadanie, ale musisz leżeć. Pozwolę
ci wstać dopiero, gdy odzyskasz siły.
Chciał z nią dyskutować, ale pogroziła mu palcem.
Zrezygnowany ułożył się wygodnie i skrzyżował ramiona
nad gÅ‚owÄ…. To nie miaÅ‚o sensu, ale lubiÅ‚, gdy nim komen­
derowaÅ‚a. Z uniesionym wysoko podbródkiem i hardÄ… mi­
ną wyglądała ślicznie.
- Zgoda - odparł - ale pod warunkiem, że pojedziesz
ze mną nad rzekę, jak tylko odzyskam siły.
PoÅ‚ożyÅ‚a rÄ™kÄ™ na sercu i skinęła gÅ‚owÄ…, a nastÄ™pnie po­
ciÄ…gnęła taÅ›mÄ™ dzwonka. Magnus byÅ‚a zachwycony jej to­
warzystwem, ale chętnie zostałby sam na kilka chwil, by
mieć czas na przemyślenie i uporządkowanie dziwnych
odczuć, które nim zawÅ‚adnęły teraz, kiedy poczuÅ‚ siÄ™ le­
piej. Miał wrażenie, że mur niechęci między nimi zaczyna
się kruszyć. Połowa Londynu śmiałaby się do rozpuku,
gdyby rozeszÅ‚a siÄ™ wieść, że chorym hrabiÄ… Rutherford dy­
ryguje ślicznotka o słodkiej buzi, a on bynajmniej nie ma
nic przeciwko temu.
- Zawsze masz taki apetyt, kiedy dochodzisz do sie­
bie? - spytała, obserwując go uważnie podczas śniadania.
- Jasne - odparł z pełnymi ustami.
Gdy skoÅ„czyÅ‚, wzięła tacÄ™ i wyszÅ‚a z pokoju. MiaÅ‚ wre­
szcie upragnioną chwilę samotności, której tak bardzo po-
trzebował. Mimo to w pierwszej chwili chciał zawołać
Caroline i poprosić, aby została. Dawniej duma kazała mu
zachowywać siÄ™ wobec niej z rezerwÄ…. ChroniÅ‚ w ten spo­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony