[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mogę pojechać z tobą, jeśli chcesz.
Turkusowe oczy ponownie patrzyły na mnie. Raz jeszcze wyczułam konflikt
motywacji - zawiłej mieszaniny żalu i wdzięczności.
- Nie, wolałbym pojechać sam. Za to byłbym wdzięczny, gdybyś mi dała adres braci
Dufaure. Ich również chciałbym odwiedzić.
- Jasne - odparłam, zaglądając do kalendarzyka i przepisując adresy na kartkę
papieru.
Nagle ciężko usiadł z powrotem.
- Wiesz, mógłbym się czegoś napić.
313
- Oczywiście. Nie ma problemu. - Przywołałam kelnera i zamówiliśmy po kieliszku
wina.
Piliśmy w milczeniu. Czułam się dobrze w towarzystwie Williama, od dawna nie
byłam tak zrelaksowana. Dwoje Amerykanów delektujących się bez słów kieliszkiem
wina. Mogliśmy milczeć. Nie byliśmy skrępowani ciszą. Jednak wiedziałam, że jak
tylko opróżni do końca kieliszek, zniknie.
Ta chwila nadeszła.
- Dziękuję, Julio. Dziękuję za wszystko.
Nie powiedział:  Bądzmy w kontakcie, wysyłajmy sobie e-maile, zadzwoń do mnie
od czasu do czasu". Nie, nic nie powiedział. Ale wiedziałam, co znaczy jego
milczenie, prawie jakby krzyknął:  Nie dzwoń do mnie. Proszę, nie kontaktuj się ze
mną. Muszę uporządkować całe swoje życie. Potrzebuję czasu, ciszy i spokoju.
Muszę odkryć, kim teraz jestem".
Patrzyłam, jak odchodzi przez deszcz, a wysoka sylwetka znika w tłumie na
ruchliwej ulicy.
Założyłam ręce na krągłości mojego brzucha i powoli zanurzyłam się w samotności.
Kiedy wróciłam tego wieczoru do domu, odkryłam, że czeka na mnie cała rodzina
Tezaców. Siedzieli z Bertrandem i Zoe w dużym pokoju. Od razu poczułam napięcie
w powietrzu.
Zdawało się, że podzielili się na dwie grupy: Edouard, Zoe i Cecile, którzy byli  po
mojej stronie" i pochwalali to, co zrobiłam, oraz Colette i Laurę, które moje
postępowanie ganiły.
Bertrand nic nie mówił, nie odzywał się w ogóle, co było dla niego nietypowe. Jego
twarz miała wyraz smutku i żałoby, kąciki ust były skierowane w dół. Nie patrzył na
mnie.
Jak mogłam zrobić coś takiego, wybuchła Colette. Wyszukiwać tę rodzinę,
kontaktować się z tym mężczyzną, który w końcu nic nie wiedział o przeszłości
swojej matki.
- Biedak - dołączyła moja szwagierka. - Wyobraz sobie, jak teraz odkrywa, kim jest
naprawdę: jego matka była %7łydówką, cała rodzina została zgładzona w Polsce, a
wujek umarł z głodu. Julia powinna była go zostawić w spokoju.
Edouard wstał gwałtownie z miejsca.
- Na Boga! - ryknął. - Co się stało z tą rodziną! - Zoe schowała się pod moim
ramieniem. - Julia zrobiła coś odważnego, coś bezinteresownego - kontynuował,
drżąc ze złości. - Chciała się upewnić, że rodzina dziewczynki wie. Wie, że nie
byliśmy obojętni. Wie, że mój ojciec dopilnował, by Sarą Starzyński zaopiekowała
się rodzina zastępcza, zapewnił jej możliwość dorastania w miłości.
315
- Ojcze, proszę - wtrąciła się Laurę. - To, co zrobiła Julia, jest żałosne.
Przywoływanie przeszłości nigdy nie jest dobrym pomysłem, a szczególnie wydarzeń
z czasów wojny. Nikt nie chce, aby mu o tym przypominano, nikt nie chce o tym
myśleć.
Nie patrzyła na mnie, ale poczułam cały ciężar jej wrogości. Aatwo było wyczytać
niewypowiedziane myśli. Tak właśnie zachowują się Amerykanie. %7ładnego szacunku
dla przeszłości. Nie mają pojęcia, na czym polega rodzinna tajemnica. %7ładnego
wychowania ani wyczucia. Nieokrzesana, niedouczona Amerykanka: l'Americaine
avec ses gros sabots.
- Nie zgadzam się! - powiedziała wysokim głosem Cecile. - Cieszę się, że mi
powiedziałeś, co się stało, pere. To straszliwa historia o chłopcu umierającym w
mieszkaniu i powracającej dziewczynce. Sądzę, że Julia słusznie zrobiła, nawiązując
kontakt z tamtą rodziną. W końcu nie zrobiliśmy niczego, czego mielibyśmy się
wstydzić.
- Być może - oznajmiła Colette. Była spięta. - Ale gdyby Julia się tak nie wtrącała,
Edouard nigdy by o tym nie wspomniał. Prawda?
Edouard zwrócił się w stronę żony. Wyraz jego twarzy był chłodny, podobnie jak
głos.
- Colette, obiecałem ojcu, że nigdy nie ujawnię, co się stało. Szanowałem z trudem
jego wolę przez ostatnie sześćdziesiąt lat. Ale teraz cieszę się, że wiecie. Teraz mogę
się tym z wami dzielić, nawet jeżeli najwyrazniej niektórym z was to przeszkadza.
- Dzięki Bogu, że Marne nic nie wie - westchnęła Colette, poprawiając platynowe
włosy.
- Ależ Marne wie - rozbrzmiał wysoki głos Zoe. Zaczerwieniła się, ale dzielnie
stanęła na środku pokoju.
- Opowiedziała mi, co się stało. Nie wiedziałam o małym chłopcu, mama pewnie nie
chciała, abym znała tę część opowieści. Ale Marne wszystko mi opowiedziała.
316
Mówiła dalej:
- Wiedziała od początku o tym, co się stało. Usłyszała od dozorczyni, że Sarah
wróciła. Mówiła też, że dziadek miał potem przez długi czas senne koszmary o
martwym dziecku w swoim pokoju. Twierdziła, że strasznie było wiedzieć i nie móc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony