[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najlepszego! Niech wasi parobcy zajmą się powozem i końmi i niech nam przy-
gotują świeże konie na jutro rano. Zrozumiałaś, kobieto?
Pańskie maniery nie bardzo pokojówce zaimponowały. Ukłoniła się lekko.
 Wszystko będzie tak, jak sobie wasza miłość życzy.
Wyniosły ruch głowy brata Lorenza miał oznaczać: Spróbujcie tylko się nie
podporządkować!
Zacierał dla rozgrzewki ręce przy kominku, a po chwili zapytał z udawaną
obojętnością:
 Czy mieliście ostatnio jakichś wysoko postawionych gości?
My często miewamy wytwornych gości  odpowiedziała pokojówka, któ-
ra świetnie posługiwała się miejscowym dialektem, bowiem gospoda znajdowała
się niedaleko od austriackiej granicy.  Czy wielmożny pan ma na myśli kogoś
konkretnego?
Lorenzo wbił w nią oczy.
 Chodzi mi o księżnę Theresę von Holstein-Gottorp. Zatrzymywała się
u was?
 A, księżna! Jakaż to wytworna dama! Jej wysokość bawiła u nas nie dalej
jak wczoraj.
Paskudny uśmieszek wykrzywił twarz Lorenza.
 Ach, tak? I dokąd udała się od was? W stronę Wiednia, nieprawdaż?
 Nie, wasza miłość. Księżna jedzie do Sankt Gallen.
Uzgodniono bowiem, że pokojówka tak właśnie powie.
Lorenzo drgnął gwałtownie.
 Do Sankt Gallen?
 Tak, wasza miłość. I bardzo jej się spieszyło.
Lorenzo stał pogrążony w myślach. Jego twarz przybrała podstępny wyraz,
ale był to też wyraz zadowolenia.
 Sankt Gallen, powiadasz? Sankt Gallen. . . To bardzo, bardzo interesujące!
 zwrócił się znowu do pokojówki.
 Jej wysokość miała na myśli miasto czy kanton?
 Tego ja nie wiem, proszę pana.
 Bo jeśli to było miasto. . .
Znowu pogrążył się w rozmyślaniach. Szeptał sam do siebie:
 W takim razie moje zadanie przestaje mieć znaczenie, jest zbędne. Nie
wolno mi do tego dopuścić!
43
Ocknął się i popatrzył podejrzliwie na rzekomą gospodynię, ona jednak tym-
czasem zaczęła obrywać uschłe liście z kwiatów stojących na okiennym parape-
cie.
 Przepraszam, nie dosłyszałam, co mój pan raczył powiedzieć. Przepraszam.
 Nic. Przygotujcie mi świeże konie jeszcze dziś wieczór. Muszę niezwłocz-
nie ruszać dalej.
 Ale kolacja. . . ?
 Oczywiście, kolacja! A potem wszystko ma być przygotowane!
 Tak jest, wasza miłość!
Kilka godzin pózniej brat Lorenzo i cała jego świta podróżowali dalej na po-
łudnie. Tą samą drogą, którą rano poszła Theresa.
Na jakiś czas niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
A najważniejsze ze wszystkiego było to, że ani Głos, ani Lorenzo nie wiedzie-
li, iż celem podróży Tiril i Theresy jest Theresenhof.
Następnego dnia Theresa wysłała list do swego brata w Wiedniu:
Nikomu nie mów, gdzie jestem ja i moja córka  napisała między innymi. 
Niczego Ci tymczasem nie mogę wyjaśnić, ale tropią nas zli ludzie, którzy chcą
nas skrzywdzić.
Miała nadzieję, że brat potraktuje jej prośbę poważnie.
Theresa okazała wielką szczodrość wobec wszystkich w gospodzie, wynagro-
dziła ich sowicie w podzięce za uratowanie od wielkiego niebezpieczeństwa jej
samej i jej małej rodziny. Karczmarz i jego małżonka obiecali, że nikomu nie
wyjawią, dokąd księżna od nich pojechała.
 Z zachowania włoskiego pana wiemy teraz, że w Sankt Gallen znajduje się
coś specjalnego  powiedział Móri, kiedy opuścili już gospodę w Hochstadt. 
Przy najbliższej okazji postaram się zbadać tę sprawę dokładniej.
 Ale jeszcze nie teraz  poprosiła Tiril.
 Oczywiście, że nie. Teraz najważniejsza sprawa, to dotrzeć jak najszybciej
do naszego nowego domu.
Theresa była daleko, nie mogła słyszeć, o czym rozmawiają. Tiril westchnęła.
 Móri, nie bardzo rozumiem to, co czuję. Wszystko tutaj jest bez wątpienia
piękne, ale niewypowiedzianie obce! Już teraz tęsknię do Norwegii. Może nie
mam w sobie aż takiego pragnienia przygód, jak niegdyś myślałam?
 Ja odbieram to tak samo, Tiril. Nie czuję się tutaj jak w domu. Obcy język,
obcy kraj, obcy ludzie. A tak marzyłem, by zamieszkać razem z tobą na Islandii!
44 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony