[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Urządzono tu coś w rodzaju baru. Mój wróg siedział smętnie nad miską flaczków i
pociągał piwo z butelki. Sądząc po jego minie, nie bardzo mu smakowało.
- Cóż za miłe spotkanie - zażartowałem.
- Ach, to ty - spojrzał na mnie obojętnie. - Czego szukasz na tym śmietniku? Flaczków
nie polecam, za dużo pieprzu, ale bigos powinien być lepszy.
- Nie jestem głodny.
- Piwo jakby skwaśniałe - powiedział. - To już nie ten bazar co kiedyś. Czasy upadku.
- Już cię wypuścili? - zainteresowałem się.
- Dostałem urlop zdrowotny z odsiadki - powiedział. - Mam ciężką depresję,
niemożliwą do leczenia w warunkach zakładu karnego.
Spojrzałem na niego spod oka. Faktycznie, wyglądał nieszczególnie.
- A co dobrego słychać w polskim muzealnictwie? - zakpił.
- Nic ciekawego. Znalezliśmy egipski sarkofag.
- Autentyczny? - jego brwi uniosły się w zdziwieniu. - Coś podobnego.
- Szukam tego gościa - pokazałem mu zdjęcie Kowalskiego.
Obejrzał je uważnie, a potem pokręcił głową.
- Nie kojarzę. A co, bywał tu?
- Nie wiem. Ale tak zapytam: nie orientujesz się, czy na czarnym rynku krążą u nas
zabytki pochodzące ze starożytnego Egiptu?
- Nigdy się z czymś takim nie zetknąłem - pokręcił głową. - Ale ten temat mnie nie
interesował. Nie moja branża. Z tego co wiem, jakiś czas temu wpadli szmuglujący
rzezby z Jordanii dla jakiegoś nowobogackiego z Konstancina.
- Słyszałem o tym.
39
- Z Ukrainy przy wożą ostatnio trochę greckich amfor. Ale Egipt? Daleko. I chyba
zainteresowanie nikłe. Ale gdyby ktoś chciał, to przecież może to kupić legalnie na
Zachodzie i przywiezć zupełnie oficjalnie. A o tego kolesia zapytaj Maćka.
- Który to?
- Koło bramy, handluje samowarami. Powołaj się na mnie. On zna tu wszystkich... -
zakończył Batura.
Podziękowałem za pomoc i ruszyłem na poszukiwania. Maciek okazał się wyjątkowo
grubym facetem. Miał co najmniej sto kilogramów nadwagi. Potężne cielsko dosłownie
rozsadzało ortalionowy dres.
- Szukam jednego gościa - pokazałem mu fotkę. - Jerzy Batura pozwolił mi się na
siebie powołać.
Tłuścioch otaksował mnie spojrzeniem.
- Jest pan jego przyjacielem?
- Wręcz przeciwnie, jestem jego zaciekłym wrogiem.
- Nie gadaj z nim, to kumpel Pana Samochodzika - odezwał się kaprawy typ,
sprzedający obok stare żelazka.
- Zamknij się - rzucił mu grubas. - Kogo szukasz?
Pokazałem mu zdjęcie Kowalskiego. Obejrzał je uważnie, jakby zeskanował
wodnistymi oczkami.
- Chyba go kojarzę. Próbował opylić jakiś egipski posążek - przypomniał sobie. -
Będzie ze dwa miesiące temu, jak nie lepiej. Potem już go nie widziałem, ale bazar duży,
mógł się tu kręcić - oddał mi fotkę. - A tego Baturę to przydałoby się przy okazji
zapuszkować znowu - dodał. - Powietrze nam tu psuje...
- Zrobię co się da - obiecałem.
A zatem zagadkowy student sprzedawał nie tylko amulety. Miał więcej tego
 egipskiego towaru . Skąd go brał?
Wyszedłem z bazaru i powędrowałem w stronę przystanku. Tu pod płotem rozłożyło
się jeszcze kilkudziesięciu handlarzy. Ci nie udawali nawet, że sprzedają zabytki. Na ich
stoiskach przeważały kompletne śmiecie. Przy samym przystanku rozłożył się wesoły
Rosjanin. Kiedyś przybywały ich do nas tysiące, obecnie, po wprowadzeniu wiz zniknęli
niemal bez śladu. Przeleciałem wzrokiem wyeksponowany towar. Torebki z cedrowymi
orzeszkami, płyty z pieśniami chóru Aleksandrowa, kilka matrioszek, chałwa w puszce
oraz pękaty woreczek prażonych nasion słonecznika...
- Co potrzeba? - zapytał.
Milczałem, wpatrując się zdumiony w kilka plastykowych torebek. Wyglądały na
pierwszy rzut oka jak jednorazowe porcje szamponu do włosów, ale brunatna ciecz
wewnątrz przypominała wyglądem lepik. Najbardziej zaintrygowała mnie etykietka
przyklejona do nich nieco krzywo...
- Co to jest? - wykrztusiłem pytanie.
- Mumio - wyjaśnił ochoczo.
- Taka mumia jak z Egiptu? - drążyłem temat. - Znaczy wyciśnięty z niej olejek!?
- No, niezupełnie - uśmiechnął się szeroko. - Ale podobnie skuteczne. To występuje u
nas, na Kaukazie. To leczniczy olej, który wycieka ze skał. Trochę podobny do ropy,
trochę do nafty, trochę do asfaltu, ale inny. Jedno jest takie miejsce na świecie. Gdy
słońce ogrzewa górę, on ścieka po kamieniu. Zbiera się go wtedy. Niedużo, może
kilkaset litrów rocznie...
40
- Ale do czego to służy?
- Zwietne lekarstwo. I pić można, i do herbaty dodać, i po wierzchu też można
smarować. Na zaziębienia i na stłuczenia... Bardzo skuteczne. I niedrogie - tu podał cenę,
która mnie, odpornego człowieka, omal nie przyprawiła o natychmiastowy zawał serca.
Potargowałem się odrobinę i trochę opuścił. Kupiłem jedną torebkę i umieściwszy ją
troskliwie w kieszeni, poszedłem na przystanek.
- Coś podobnego - myślałem po drodze. - Nazwa handlowa specyfiku dotarła do Rosji
pewnie w średniowieczu, wraz z prawdziwymi mumiami importowanymi z Egiptu.
Potem mumii zabrakło, a tymczasem specyfik nadal wykorzystuje starą, cieszącą się
zaufaniem markę...
Pokręciłem się jeszcze przez chwilę, a potem wsiadłem do tramwaju i pojechałem do
domu. Byłem już prawie na Ursynowie, gdy zadzwonił telefon komórkowy.
- Witaj, Pawle - poznałem głos generała. - Mam dla was kiepską wiadomość.
- Coś się stało? - zaniepokoiłem się.
- Tak. Udało nam się zdobyć dwie informacje. Wasz Sławomir Kowalski jest
obywatelem Szwecji. Miesiąc temu opuścił nasz kraj przez przejście graniczne w Gdyni.
- Odpłynął promem?
- Zgadza się. Czy mogę jeszcze coś dla was zrobić?
- Dałoby się aresztować go, gdy tylko pojawi się znowu na naszym terytorium?
- Brak podstaw prawnych. Na razie nie zrobił nic zakazanego. Jedyne, co możemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony