[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaskoczonego. I bardzo, bardzo zranionego.
Susan potrafiła zrozumieć jego reakcję. Wszystko, co
słyszała i widziała na własne oczy, dowodziło, że Seba-
stian Wescott jest znakomitym szefem. Oczywiście, nig-
dy nie można wykluczyć rozżalenia ze strony pracowni-
ka, którego zwolniono z jakiejś przyczyny. Poza tym
niektórzy czuli ogólną niechęć wobec osób zamożnych,
mając im za złe tylko to, że odnieśli sukces. Nie miało
dla nich znaczenia, czy swoją fortunę zdobyli uczciwie,
czy nie, ani jak ją wydawali.
Susan spodziewała się, że oskarżyciel zrobi wszystko,
by wykorzystać podobne nieracjonalne uprzedzenia i
ukazać postać Sebastiana w jak najgorszym świetle. Za-
stanawiała się, czy ława przysięgłych wezmie pod uwa-
gę, ile miejsc pracy i dochodu dawało Wescott Oil ich
miastu. Serce ją bolało na myśl o tym, jak bolesne będzie
dla Sebastiana wysłuchiwanie oskarżeń nielojalnego pra-
cownika. Na szczęście widziała zdarzenie z Carlie i wie-
58
S
R
rzyła, że równie łatwo będzie znalezć wdzięcznych pra-
cowników gotowych potwierdzić, że ich pracodawca jest
człowiekiem uczciwym i dobrym.
- Czy możesz dać mi listę osób zwolnionych z We-
scott Oil, chronologicznie, zaczynając od ostatnich? -
poprosiła Doriana. - Zależy mi na wszystkich, od ochro-
niarzy po dyrektorów.
- Na kiedy jej potrzebujesz?
- Na wczoraj - uśmiechnęła się ze zmęczeniem. Do-
rian zapewnił ją, że postara się zdobyć wydruk jak naj-
szybciej, i spróbował rozluznić atmosferę, przypomina-
jąc im o swoim zaproszeniu. Seb wydawał się zadowolo-
ny z okazji do zmiany otoczenia. Najwyrazniej zbliżają-
cy się proces był dla niego trudniejszy do zniesienia, niż
uważali nawet jego najbliżsi.
Susan popierała go. Ciężko pracowała nad tą sprawą i
wiedziała z doświadczenia, że najlepsze pomysły przy-
chodzą do głowy, kiedy jest odprężona.
- To miła i bardzo wspaniałomyślna propozycja -
odezwała się, patrząc na Doriana z wdzięcznością. Jego
bratu w czekających go trudnych chwilach potrzebna bę-
dzie każda życzliwa dusza.
- Ja też wchodzę - wtrącił Seb. - O ile pozwolisz mi
zapłacić rachunek. Przynajmniej tak mogę ci się od-
wdzięczyć za znalezienie mi takiego znakomitego praw-
nika.
Dorian protestował, ale - jak zauważyła Susan -
niezbyt stanowczo. Jednak wydawał się szczerze wzru-
szony następną uwagą Seba i uścisnął dłoń brata ser-
decznie i wylewnie.
59
S
R
- Nie masz pojęcia, ile dla mnie znaczy twoje wspar-
cie. Jestem dumny, że jesteś moim bratem.
Susan poczuła się nagle jak intruz i stała ze ściś-
niętym gardłem. Widok tych dwóch mężczyzn, tak po-
dobnych do siebie fizycznie, ściskających sobie dłonie w
symbolicznym geście braterstwa, wywołał u niej dziwne
przeczucia, których nie umiała wyjaśnić.
60
S
R
ROZDZIAA PITY
Im dłużej trwał wieczór, tym bardziej jasne stawało
się, że wbrew jej przeczuciom, między braćmi nie było
żadnej rywalizacji. Ona sama Doriana najwyrazniej w
ogóle nie interesowała, najwyżej jako adwokat jego bra-
ta. Miło byłoby łudzić się, iż wyczuł zainteresowanie nią
brata, ale mało prawdopodobne było, by tak rozrywany
mężczyzna jak Sebastian Wescott zainteresował się ko-
bietą stojącą dużo niżej w hierarchii towarzyskiej i eko-
nomicznej.
Dorian znacząco usadził ją obok Seba, a sam usiadł
po przeciwległej stronie stołu. Cały wieczór aprobował z
zachwytem każde słowo, które padło z ust brata. Kiedy
akurat nie przytakiwał z zapałem wszystkiemu, co Seb
powiedział, pracowicie formułował podejrzenia wobec
każdego chyba pracownika, z jakim się kiedykolwiek ze-
tknął. Był w tym bardzo wytrwały i zignorował wszyst-
kie próby zmiany tematu ze strony Seba. Nawet na kartę
win spojrzał jak na listę możliwych podejrzanych, co
mocno zaniepokoiło Susan.
Usiłując się odprężyć, z wdzięcznością przystała, by
Seb nalał jej kolejny kieliszek wina. W jasnoniebieskiej
koszuli w paseczki i granatowym krawacie z jedwabiu
był przystojny i elegancki. Seb był naturalny, nie wpadał
61
S
R
w pretensjonalność, jak jego mniej pewny siebie brat.
Czuła, że za surowo ocenia Doriana, że powinna
wziąć pod uwagę jego przeszłość. Prawdopodobnie jego
zachowanie było próbą radzenia sobie z kompleksami z
dzieciństwa. Susan rozejrzała się wokół i zrozumiała,
czemu ta restauracja przyciąga tak bogatą klientelę, cza-
sem nawet z odległości wielu kilometrów. Wszyscy wie-
dzieli, że jedzenie w  Claire" jest doskonałe, a atmosfera
wytworna. Przed drzwiami czekali lokaje, by zaparko-
wać samochody gości, na każdym stole stały świeże ró-
że, w karcie widniały importowane wina i wyrafinowane
francuskie dania. Bywanie w tej restauracji nobilitowało.
Wpatrując się z drgające płomienie świec zastanawia-
ła się, czy Dorian zamilknie na dość długo, by mogła na-
cieszyć się panującym tu spokojem. Naprawdę poczuła
ulgę, kiedy dzwonek telefonu komórkowego przerwał je-
go nieustające wywody. Dorian przeprosił i odszedł na
bok, by porozmawiać. Zapadła cudowna cisza.
- On ma dobre intencje - przerwał ją Seb, przyznając
w ten sposób, że jego również Dorian irytuje. Susan
uznała, że jego lojalność jest wzruszająca. -A poza tym,
wyglądasz dzisiaj przepięknie.
Komplement okazał się bardziej upajający niż drogie
wino, które pili. Zazwyczaj Susan była podejrzliwa wo-
bec tak gładkich komplementów, ale ten zabrzmiał wy-
jątkowo szczerze. Niepewnie machnęła ręką.
- Naprawdę - zapewnił Seb. - Jesteś piękną kobietą i
nie rozumiem, jak możesz nie zdawać sobie z tego spra-
62
S
R
wy. Gdyby nie ta skomplikowana sytuacja, gdyby
wszystko nie stanęło na głowie, udowadniałbym ci to w
dzień i w nocy.
Susan, odmieniona podziwem w srebrnych oczach,
uścisnęła jego dłoń i zamrugała, gdy wilgoć pod po-
wiekami zamgliła jej wzrok. Nikt jeszcze nie powiedział
jej czegoś równie uroczego.
To, że akurat w tej chwili do restauracji wkroczył jej
były mąż, wydawało się złośliwością losu. Wszystkie jej
cudowne złudzenia nagle prysły. Susan marzyła, by nie-
zauważenie wsunąć się pod stół.
Wcale jej nie dziwiło, że u ramienia Joego wisiała:
jakaś młoda ślicznotka. Nimfetka o buzi dziecka przy je-
go boku miała ciało stworzone do elastycznych sukienek.
Znając upodobania Joego, Susan pomyślała, że pewnie
ma też mózg wielkości ziarnka grochu. Jej były mąż miał
tak zadowoloną minę, iż Susan wiedziała, że nie ma
szans na to, by przeszedł obok ich stołu rzucając tylko
zdawkowe powitanie.
- No proszę - wycedził, zatrzymując się i oglądając ją
od stóp do głów. Jakby przeglądał dobrze znaną książkę.
Susan uśmiechnęła się sztywno, czując się zobowią-
zana przedstawić go Sebowi i Dorianowi, który właśnie
wrócił.
- Panowie, to Joe Wysocki.
Jednak zanim zdążyła wymienić także ich nazwiska
Joe popatrzył na nią z politowaniem i wypalił:
- Chyba ci się wiedzie lepiej niż mówią, skoro stać
cię na kolacje tutaj.
63
S
R
Nie chciała dać mu satysfakcji i okazać, jak łatwo
może wciąż ją zranić, więc siłą woli powstrzymała łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony