[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To nie znaczy, że Andy czy mama byli specjalnie zadowoleni
ze mnie - nie dlatego, żeby wiedzieli, iż porcelana potłukła się
z mojej winy, ale dlatego że nie doniosłam na braci. Mogłam
wydać Brada i powołać się na próbę szantażu wobec mojej oso
by, ale wtedy dowiedzieliby się, że Brad ma na mni e coś, co
rzeczywiście jest warte szantażu.
Więc trzymałam buzię na kłódkę, szczęśliwa, że po raz pierw
szy jestem prawie czysta w jakiejś sprawie. Cóż, jeśli nie liczyć
porcelany - chociaż ku mojej radości nikt poza mną nie był tego
świadomy. Wiedz iałam jednak, że moja wina jest niezaprzeczal
na. I zdawałam sobie sprawę, na co pójdą moje przyszłe zarobki
z tytułu opieki nad dziećmi.
Jestem pewna, że rozważali areszt domowy również jako karę
dla mnie. Nie mogli mi j ednak zabronić uczestniczyć w święcie
ojca Serry, gdyż j ako członkini samorządu szkolnego zostałam
wyznaczona przez siostrę Ernestynę do obsługi jednego ze stoisk.
175
Dzięki temu właśnie znalazłam się w towarzystwie Cee Cee
przy stoisku z cannoli. Cee Cee, j ako wydawca szkolnej gazet
ki, także musiała się pokazać. Po zajęciach poprzedniego wie
czoru - wiecie, po bójce, podróży do innego świata, a potem
całonocnych pogaduchach przy ogromnych ilościach popcor
nu i czekolady - żadna z nas nie była w najlepszej formie. Za
skakująca j ednak liczba gości, którzy wybulili dolca na cannoli,
wydawała się nie zauważać worów pod naszymi oczami... może
dlatego, że obie miałyśmy okulary przeciwsłoneczne.
- W porządku - powiedziała Cee Cee. To była głupota ze
strony siostry Ernestyny powierzyć nam stoisko ze słodyczami,
ponieważ większość pyszności, które miałyśmy sprzedawać, tra
fiała do naszych żołądków. Po takiej nocy jak ostatnia czułyśmy
głód cukru. - Paul Slater.
- Co z nim?
- Podobasz mu siÄ™.
- Chyba tak - powiedziałam.
- Tylko tyle? Chyba?
- Powiedziałam ci. Podoba mi się kto inny.
- Zgadza się - powiedziała Cee Cee. - Jesse.
- Zgadza siÄ™. Jesse.
- Któremu ty się nie podobasz?
- No. . . tak.
Siedziałyśmy w milczeniu przez jakąś minutę. Wokół nas roz
brzmiewała muzyka mariachi. Dalej przy fontannie dzieciaki
próbowały rozbić pińatas. Posąg Juni pero Serry ozdobiono
kwiatami. Obok stoiska z taco znajdowało się stoisko z wędli
nami i papryką. W społeczności przykościelnej było tylu Wło
chów co Latynosów.
Cee Cee, patrząc na mnie zza ciemnych szkieł okularów, ode
zwała się nagle:
- Jesse jest duchem, prawda?
176
Zakrztusiłam się cannoli, które właśnie przełykałam.
- C-co? - zapytałam, dusząc się.
- Jest duchem - powiedziała Cee Cee. - Daruj sobie zaprze
czenia. Byłam tam zeszłej nocy, Suze. Widziałam... cóż, widzia
łam rzeczy, które nie dadzą się wytłumaczyć w żaden inny spo
sób. Mówiłaś do niego, choć nikogo tam nie było. A poza tym,
ktoś trzymał głowę Paula pod wodą.
Czując, że czerwienię się jak burak, stwierdziłam:
- Zwariowałaś.
- Ni e - odparła Cee Cee. - Ni e zwariowałam. Wolałabym,
żeby tak było. Wiesz, że nienawidzę takich rzeczy. Rzeczy, któ
rych nie da się wyjaśnić naukowo. I te głupole w telewizji, które
twierdzą, że są w stanie rozmawiać z umarłymi. Ale... - Pod
szedł do nas turysta, pijany od jaskrawego słońca, świeżego po
wietrza i słabiutkiego piwa, serwowanego przy stoisku niemiec
kim. Położył dolara. Cee Cee wręczyła mu cannoli. Poprosił
o serwetkę. Stwierdziłyśmy, że poj emnik z serwetkami jest pu
sty. Cee Cee przeprosiła. Turysta roześmiał się dobrodusznie,
wziął cannoli i odszedł.
- Ale co? - zapytałam nerwowo.
- Ale jeśli o ciebie chodzi, to chcę wierzyć. Któregoś dnia -
dodała, biorąc pusty pojemnik na serwetki - wyjaśnisz mi to
wszystko.
- Cee Cee - powiedziałam, czując, j ak serce znowu zaczyna mi
bić normalnym rytmem. - Wierz mi. Lepiej, żebyś nie wiedziała.
- Ni e. - Cee Cee pokręciła głową. - Ni e lepiej. Ni e znoszę
nie wiedzieć. - Potrząsnęła poj emnikiem. - Pójdę po nowy za
pas. Poczekasz minutkÄ™?
Skinęłam głową i Cee Cee odeszła. Ni e wiem, czy zdawała
sobie sprawę, jak byłam wstrząśnięta. Siedziałam, zastanawia
jąc się, co powinnam zrobić. Moją tajemnicę znała tylko jedna
żyjąca osoba - poza ojcem Domi ni ki em i Paulem, rzecz jasna -
177
12 - Nawiedzony
a nawet ona, Gina, moja najlepsza przyjaciółka z Brooklynu, nie
wiedziała wszystkiego. Nigdy nikomu więcej o tym nie mówi
łam, bo... cóż, bo kto by mi uwierzył?
Ale Cee Cee uwierzyła. Cee Cee sama to odkryła i przyjęła
do wiadomości. Może, pomyślałam. Może to nie takie zwario
wane, jak mi się zawsze wydawało.
Trzęsłam się, mi mo że było ponad dwadzieścia stopni i pełne
słońce. Tak głęboko pochłonęły mni e własne myśli, że nie usły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Herbert James Nawiedzony
- Foster, Alan Dean Spellsinger 5 The Paths of the Perambulator
- KukliśÂ„ski Piotr Saga Dworek Pod Malwami 05 Tajemnice Stawu
- Kleypas Lisa Bow Street 3 Worth Any Price
- Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell Archives
- Dell Ethel Mary Cykl Powiew wiosny 01 Powiew wiosny
- Carlos Fuentes The Death of Artemio Cruz (pdf)
- Cloned Lives Pamela Sargent
- Gordon_Lucy_ _Kochankowie_z_Wiecznego_Miasta
- 066. Harlequin Desire Leabo Karen Nieziemski skarb
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- felgiuzywane.opx.pl