[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomiędzy nimi była jeszcze większa, Ty jeszcze bardziej odgradzał się ją od niej, chronił być
może z poczucia winy. Bariera, której ona nie była w stanie przeniknąć.
Ty palił nieustająco, tak wiec chyba też był zdenerwowany.
—Lepiej z tym skończyć —powiedział, zbliżając się do drzewka, żeby podnieść prezenty.
Erin, poczuła się jeszcze bardziej skrępowana, kiedy usiadł obok niej na sofie. Co sobie
pomyśli, kiedy zobaczy pierścionek? Pogniewa się? Będzie zaskoczony?
Ty otwierał po kolej paczki, aż doszedł do ostatniej, i otworzył ją. Erin zapragnęła, żeby
ziemia się pod nią zapadła, kiedy zobaczyła jego reakcję.
—Przykro mi —zaczęła przepraszać, jednocześnie przybliżając się do niego— To było
głupie. Nie chciałam, żeby ...
—Masz—przerwał jej, biorąc ją za rękę— Załóż mi —poprosił dziwnym tonem głosu.
Erin wyjęła klejnot z paczuszki drżącymi dłońmi i wsunęła swojemu mężowi na palec.
Rozmiar doskonale pasował. Wówczas Ty spojrzał w jej oczy bez mrugnięcia.
—Nie przeszkadza ci to? —wybełkotała.
Wziął jej twarz w swoje ręce i pocałował ją w usta z cudowną czułością.
Łzy zabłyszczały w oczach Erin kiedy poczuła jego cudowne wargi na swoich. Minęło
tyle czasu od kiedy jej dotykał i całował, że zapragnęła objąć go ramionami i nie pozwolić mu się
oddalić, ale było na to zbyt wcześnie. Było wiele nieporozumień pomiędzy nimi, było tez duzo
bólu. Nie była go pewna, nie wiedziała, czy nie zamierza znaleźć nowej formy dręczenia jej, tak
więc odsunęła się delikatnie.
Ty rozumiał jej wątpliwości. Teraz to ona chowała się za murem a z jego trudnym
charakterem na pewno nie będzie im łatwo.
—Dziękuję—powiedział. Chciał dodać jeszcze, że ten pierścionek będzie nosił do dnia
swojej śmierci, ale się nie ośmielił.
—Nie ma za co. Kupiłam go tego dnia, kiedy byliśmy w San Antonio.
Ty pamiętał ten dzień bardzo dobrze; nie mógł usunąć go z pamięci.
—Za co go kupiłaś? —zapytał szybko—. Nie pozwoliłaś mi dać sobie żadnych pieniędzy.
Erin poruszyła się niespokojnie.
—Ja... miałam jeszcze trochę zaoszczędzonych pieniędzy.
Ty odwrócił obrączkę napalmu. Przyglądając się jej. Diamenty, prawdziwe diamenty
oprawione w złocie.
—Musiał dużo kosztować—zamruczał.
Erin wydawała się coraz bardziej skrępowana.
Westchnął, kiedy ona otwierała swój prezent. Był dużo tańszy niż ten od niej. Nie miał
odwagi dać jej pierścionka, tak że zwrócił go i w jego miejsce wybrał szmaragd. Kamień był
mały, otoczony różnymi brylancikami i zwisał ze złotego łańcuszka. Klejnot przypominał mu
żonę : błyszczący, delikatny, cudowny.
—Powinienem był ci kupić coś innego —przepraszał.
—Podoba mi się.
Skorzystał z tego samego kamuflażu co ona, tak, że kiedy w końcu dotarła do ostatniej
paczki, Erin była prawie bez tchu.
—Oh, Ty! Jest przepiękny! —wykrzyknęła—. Jest cudowny!
Wyjęła etui bardzo delikatnie i pogłaskała je, z oczyma skrzącymi radością i Ty poczuł się
ulgę, że nie kupił czegoś droższego. Wyglądało, jakby naprawdę była zadowolona.
—Dziękuję —powiedziała, wieszając na szyj delikatny łańcuszek. Jej twarz była tak
piękna kiedy uśmiechała się, że był o krok tego, żeby wziąć ją w ramiona, żeby przycisnąć ją do
dywanu.
Erin zauważyła pragnienie w jego oczach i nieśmiało zbliżyła się do niego, żeby
pocałować go w usta.
—Bardzo dziękuję —wyszeptała.
Ty zamierzał udawać przed nią obojętność. Wiedział, że ona go w końcu rzuci i będzie
bolało, nie chciał więc ryzykować po raz drugi. Erin była piekna, ale w jej oczach czajł się
smutek, za który on był odpowiedzialny, tak jak za wiele innych spraw. Ona pewnie któregoś
dnia wybaczy mu, ale on nigdy nie będzie mógł rozgrzeszyć siebie. Krzywda jaką jej wyrządził,
wynikała z bólu, który odczuwał, ale był zbyt dumny, żeby jej o tym powiedzieć.
—Cieszę się, że ci się podoba —powiedział w końcu, podnosząc się, żeby wyjść z
pokoju.
—Czy sytuacja finansowa wygląda lepiej? —zapytała Erin po krótkiej chwili.
Ty wzruszył ramionami, zapalając papierosa.
—Niewiele.
Erin zagryzła wargę, zastanawiając się. Czuła, że noga jest w lepszym stanie i jeszcze
trochę a będzie mogła chodzić bez trudu. Blizny na twarzy również zniknęły, miała nieco
talentu, trochę kontaktów i mogła wrócić do zawodu. Być może mogłaby zarobić wystarczająco
pieniędzy żeby mu pomóc.
—Zastanawiałam się... z każdym dniem biodro sprawuje się lepiej. Niedługo będę czuła
się wystarczająco dobrze, żeby wrócić do Nowego Jorku i podjąć pracę w agencji.
Ty poczuł się sparaliżowany. Ta straszna chwila w końcu nadeszła. Erin zatęskniła za
swoim poprzednim życiem i chciała wyjechać. Potrzebowała... jak to kiedyś powiedziała?...
światła i przestrzeni i być może mężczyzny nie tak oschłego jak on. Ty roześmiał się gorzko do
siebie. Dobrze chociaż, że nie łudził się co do uczuć jakim go darzy. Pragnienie fizyczne nic nie
znaczyło..
—Jeśli tego chcesz, to zrób tak —powiedział głosem bez wyrazu—. To może być niezły
pomysł.
Erin oczekiwała takiej odpowiedzi, ale mimo tego, nie mogła pozbyć się wrażenia, że
wszystko skończone.
—Nie mogę jeszcze wyjechać. Potrzebuję więcej czasu.
—Zaczekaj do wiosny, jeśli tak uważasz —zasugerował, próbując zachować obojętność,
ale zdradziły go oczy.
—Nie potrzebuję aż tyle czasu. Wystarczy mi kilka tygodni.
—Jak uważasz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony