[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie nawzajem przysługi. Tony przeniósł się z Kalifornii na Florydę po ślubie z Glorią, która ma
bardzo dużą rodzinę. Jego rodzice nie żyją, nie ma żadnych innych krewnych...
- Więc stałeś się dla niego kimś w rodzaju brata - domyśliła się Clementine.
- Tak, chyba tak. Tony powiedział mi, że dostał informacje o jakichś podejrzanych incydentach, w
których brali udział wysocy urzędnicy amerykańscy. Rzecz działa się właśnie tu, na wyspie Gaucha.
Wspomniał o tym tylko raz, jakieś sześć czy siedem miesięcy temu...
- Ale wtedy jeszcze twój stryj nie miał zamiaru się rozwodzić - wtrąciła Clementine.
- Tak - potwierdził Preston. - Mówiłem mu, że o tej wyspie krążą jakieś plotki, ale zignorował
ostrzeżenie.
WYSPA SZCZZLIWYCH ROZWODÓW 107
- A dlaczego myślisz, że znajdziemy coś w Ośrodku Badawczym Radcliffe? To znana i szanowana
firma. Prawdę mówiąc, to głównie ze względu na ten ośrodek zdecydowałam się tu przyjechać, gdy
mama poprosiła, żebym zrobiła sobie wakacje... pierwsze od kilku lat.
- Twoja mama wspominała, że studiowałaś weterynarię.
- Miałam taki zamiar - uśmiechnęła się Clementine. - Ale potem przepracowałam jedno lato jako
asystentka weterynarza i uświadomiłam sobie, że w tym zawodzie ma się do czynienia z prawdziwymi
strzykawkami i operacjami. Nie jestem w stanie pobrać krwi ani kroić zwierząt.
- Wolisz likwidować przestępców, tak? - uśmiechnął się Preston.
- Dotychczas nikogo jeszcze nie zabiłam i mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobię. Ale w
przeciwieństwie do mamy nie mam oporów przed użyciem broni w samoobronie i kilka razy
musiałam to zrobić.
Preston skinął głową ze zrozumieniem.
- Cieszę się, że jesteśmy po tej samej stronie.
- Słusznie - odpowiedziała mu uśmiechem. - Mam czarny pas.
- Ale mimo wszystko skończyłaś biologię i zoologię?
- Nie wiedziałam, co chcę robić w życiu. Zapisałam się też na kilka kursów prawniczych, bo mój
przyjaciel miał zamiar wstąpić do FBI...
- Zapewne był to twój chłopak?
108 WYSPA SZCZZLIWYCH ROZWODÓW
- Słusznie przypuszczasz, Nie będę się wdawać w szczegóły, w każdym razie ja nie skończyłam
biologii morskiej, a Dwight nie został agentem. On jest dentystą, a ja prywatnym detektywem, choć
działam również w kilku organizacjach zajmujących się ochroną przyrody oraz dużo czytam o
ekologii i zagrożonych gatunkach.
- I dlatego właśnie sądzisz, że Ośrodek Badawczy Radcliffe nie może mieć nic wspólnego z
przestępcami?
- Bardzo w to wątpię. Chyba nie narażaliby na szwank swojej reputacji i nie ryzykowali utraty grantów
i dotacji, wiążąc się z przestępcami.
- Mój informator nie twierdził, że ośrodek jest w to bezpośrednio zaangażowany - wyjaśnił Preston,
poprawiając plecak i przeklinając wilgotne powietrze. Koszula przylepiała mu się do ciała. - Wygląda
na to, że ktoś z pracowników sprzedaje swoje usługi temu, kto najwięcej zapłaci. Gdy w grę wchodzą
egzotyczne zwierzęta, zawsze znajdą się lekceważący prawo bogacze gotowi zapłacić fortunę za kość
słoniową, futra czy wyprawione skóry, a nawet za żywe okazy.
Clementine wzdrygnęła się.
- Nie mogę zrozumieć takich łudzi.
- To nie jest tylko wina prywatnych kolekcjonerów - odrzekł Preston. - Niektóre ogrody zoologiczne
również nie interesują się pochodzeniem kupowanego zwierzęcia, choć to powoli się zmienia.
Dżungla zaczynała gęstnieć. Preston wyjął maczetę i zaczął torować drogę w zwartym poszyciu.
Posuwali siÄ™
WYSPA SZCZZLIWYCH ROZWODÓW 109
naprzód z coraz większym trudem. Po dwóch godzinach Clementine zabrała mu maczetę.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? - zapytał Preston z powątpiewaniem, patrząc na jej szczupłe,
delikatne dłonie.
- Nie martw siÄ™ o to.
Podniosła głowę. Gałęzie drzew zupełnie zasłaniały niebo. Słońce już zachodziło i robiło się coraz
ciemniej.
- Może trzeba było zaczekać do rana - westchnęła. - Zaraz będzie zupełnie ciemno.
- Właśnie w tym rzecz - mruknął Preston, odsuwając na bok gałęzie. - Chodzi o to, żebyśmy o świcie
byli w pobliżu ośrodka.
Naraz poszycie przerzedziło się i dobiegł ich jakiś dzwięk.
- Czy ja dobrze słyszę, czy tylko mi się wydaje? - zdumiała się Clementine.
W pobliżu szumiał strumień. Po chwili wyszli na porośniętą trawą polanę.
- To chyba nie jest fatamorgana - stwierdził Preston.
- Fatamorgany zdarzają się tylko na pustyni - odrzekła Clementine i pobiegła w stronę wody.
Preston przytrzymał ją za ramię, zbliżył się pierwszy i ostrożnie przyjrzał się wodzie. Clementine
wyciągnęła pistolet. Jak mogła być tak nieostrożna? To nie był rezerwat w Stanach, tylko dżungla
pełna niebezpiecznych istot.
Po chwili Preston przywołał ją gestem.
- Dzięki Bogu! Możemy zdjąć buty i wymoczyć nogi.
110 WYSPA SZCZZLIWYCH ROZWODÓW
Zrzucili plecaki i weszli do strumienia. Preston stanÄ…Å‚
o krok od Clementine i ujął jej twarz w dłonie.
- Obiecaj mi, że będziesz ostrożna, dobrze? - szepnął niskim głosem. - Nie zniósłbym utraty ciebie.
- Obiecuję - wymruczała Clementine, przymykając oczy.
- Chodz - westchnął Preston z żalem. - Odpoczniemy chwilę i ruszymy. Nie mamy zbyt wiele czasu.
W trzy godziny pózniej rozbili obóz na polanie przy huczącym wodospadzie. Otworzyli plecaki,
wyjęli hamaki
i wymienili uśmiechy.
- Wielcy ludzie myślą podobnie - rzekła aementine, potrząsając fioletowym hamakiem, by wyrzucić z
niego ewentualne owady.
- Dwa umysły, ale jedna myśl - rzekł Preston, podnosząc wzrok znad swego czarnego hamaka. - Nie
chciałbym uprzedzać wydarzeń, ale chyba mogliśmy sobie oszczędzić noszenia.
Clementine wzruszyła ramionami. " - Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ale czy naprawdę
potrzebujemy dwóch?
Preston natychmiast rzucił swój hamak na ziemię.
- Już myślałem, że nigdy o to nie zapytasz - powiedział niskim głosem, obejmując dziewczynę,
aementine zarzuciła mu ramiona na szyję i przymknęła oczy. Powoli, niezmiernie powoli jego usta
znalazły jej wargi, rozpalając ogień w żyłach.
WYSPA SZCZZLIWYCH ROZWODÓW 111
Przesunęła dłońmi po jego plecach i usłyszała:
- Czekałem na to o wiele za długo.
- Znamy się dopiero od kilku dni - szepnęła Clementine z uśmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Diana Palmer Long Tall Texans 08 Evan
- Diana Palmer Long Tall Texans 10 Emmett
- Diana Palmer Hutton & Co 05 Desperado
- Diana Palmer Pewnego razu w ParyĹźu
- Palmer Diana Muzyka miłości
- Diana Palmer Skrawki Ĺźycia
- palmer diana Specjalista od miĂŞoĂżci
- Blayne_Diana_Igraszki
- Diana_Palmer Sercowe_kłopoty
- 1088. Marsh Nicola Szczęśliwi rozbitkowie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl