[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usłyszał w swoim głosie irytację i nie spodobało mu się to.
 Pewnie hałasują jak śmieciarze. Z trzaskiem i łomotem... Taverner usłyszy ich, za-
nim dotrą do jego apartamentu.
 Myśli pan, że złapiemy kogoś z Tavernerem? Kogoś stojącego wyżej...
 Nie będzie przy nim nikogo ważnego. Nie teraz, kiedy jego dokumenty leżą
w miejscowym komisariacie i kiedy wie, że depczemy mu po piętach. Niczego nie ocze-
kuję. Nikogo oprócz samego Tavernera.
 Założę się z panem  powiedział Herb.
 Dobrze.
 Założę się o pięć złotych dolarówek, że kiedy go pan złapie, niczego się pan nie
dowie.
Buckman wyprostował się w fotelu; był zdumiony. To brzmiało tak jak jedna z jego
własnych intuicji: żadnych faktów, żadnych danych, tylko czyste przeczucie.
 Założy się pan?
 Powiem ci, co zrobię  odparł Buckman. Wyjął portfel i przeliczył pieniądze.
 Założę się o tysiąc papierowych dolarów, że kiedy schwytamy Tavernera, staniemy
przed jedną z najważniejszych spraw, z jakimi kiedykolwiek mieliśmy do czynienia.
 Nie mogę się założyć o taką sumę  powiedział Herb.
 Myślisz, że mam rację?
Zabrzęczał telefon; Buckman podniósł słuchawkę. Na ekranie pojawiło się tępe obli-
cze funkcjonariusza z Los Angeles.
 Nasze termoszperacze wykryły w jednym z nie przeszukiwanych apartamentów
mężczyznę o wadze, wzroście i budowie ciała Tavernera. Podchodzimy z najwyższą
ostrożnością, ewakuując wszystkich z sąsiednich mieszkań.
 Nie zabijcie go.
76
 Na pewno nie, panie Buckman.
 Proszę pozostać w kontakcie  rzekł Buckman.  Chcę śledzić przebieg akcji.
 Tak jest, sir.
 Naprawdę już go mają  powiedział Buckman do Herba Maime a.
Uśmiechnął się i zachichotał z zadowoleniem.
11
Kiedy Jason Taverner poszedł po swoje rzeczy, zastał Ruth Rae siedzącą w półmro-
ku sypialni na wymiętej, wciąż ciepłej pościeli; była kompletnie ubrana i paliła swoje-
go nieodłącznego, nikotynowego papierosa. Przez okna sączył się szary nocny mrok.
Ognik papierosa żarzył się nerwowym, gorącym blaskiem.
 One cię zabiją  powiedział.  Nie bez powodu przydzielają tygodniowo po
paczce na osobę.
 Odpierdol się  rzekła Ruth Rae i paliła dalej.
 Ale ty kupujesz je na czarnym rynku  ciągnął. Kiedyś poszedł z nią i kupił cały
karton. Cena papierosów przeraziła go, mimo jego dużych dochodów. Ruth wcale się
tym nie przejmowała. Widocznie była na to przygotowana; znała cenę swojego nałogu.
 Kupuję.
Zdusiła ledwie napoczętego papierosa w ceramicznej popielniczce w kształcie płu-
ca.
 Marnujesz go.
 Czy kochałeś Monikę Buff?  spytała Ruth.
 Pewnie.
 Nie rozumiem, jak mogłeś.
 Są różne rodzaje miłości  odparł Jason.
 To tak jak z królikiem Emily Fusselman.  Spojrzała na niego.  Kobiety, któ-
rą znałam, mężatki z trojgiem dzieci. Miała dwa kociaki, a potem dostała ogromnego
szarego belgijskiego królika, który robił kic-kic-kic na swoich wielkich tylnych łapach.
Przez pierwszy miesiąc bał się wyjść z klatki. To był samiec, tak uznaliśmy, na ile moż-
na to było sprawdzić. Potem, po miesiącu, zaczął wychodzić z klatki i kicać po pokoju.
Po kilku miesiącach nauczył się wchodzić po schodach i drapać rano w drzwi sypial-
ni Emily, żeby ją zbudzić. Zaczął bawić się z kotami i z tym był problem, bo nie był tak
mądry jak one.
 Króliki mają mniejsze mózgi  powiedział Jason.
 Możliwe. W każdym razie podziwiał koty i próbował naśladować je we wszyst-
kim. Nauczył się nawet korzystać z ich piasku. Wyrwał sobie sierść z piersi, uwił z niej
gniazdo za kanapą i czekał, aż koty z nim zamieszkają, ale nie zrobiły tego. Wszystko
77
niemal się skończyło, kiedy spróbował bawić się w berka z owczarkiem alzackim, któ-
rego przyprowadziła pewna dama. Królik nauczył bawić się w berka z kotami, z Emily
Fusselman oraz z dziećmi: chował się pod kanapą, wyskakiwał i bardzo szybko biegał
w kółko, a oni próbowali go złapać, ale zwykle im się nie udawało, więc wracał w bez-
pieczne miejsce za kanapą, gdzie nikomu nie było wolno go tknąć. Pies nie znał jednak
zasad gry i kiedy królik schronił się za kanapą, wpadł za nim i złapał go zębami za tyl-
ną część ciała. Emily zdołała rozewrzeć psu szczęki i wyrzucić go z pokoju, lecz królik
był ciężko ranny. Wyzdrowiał, ale od tego czasu bał się psów i uciekał, gdy zobaczył psa
choćby przez okno. Tę część ciała, w którą ugryzł go pies, wciąż chował za firanką, po-
nieważ nie miał tam sierści i wstydził się. Najbardziej rozczulające było jednak to, jak
próbował pokonać ograniczenia swojej  jak to określić?  fizjologii, swoje ogranicze-
nia jako królika, usiłując stać się bardziej rozwiniętą formą życia, taką jak kot. Chciał
przez cały czas być z nimi i bawić się jak z równymi sobie. I to cała historia. Koty nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony