[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byłam przed chwilą świadkiem. Nie widziałam takich pocałunków od... No cóż, nigdy.
Jak przypuszczam, Scott nie był tak samo zaszokowany. No wiecie, biorąc pod uwagę
te wszystkie serduszka w kalendarzu Geri Lynn. Bo przynajmniej mógł wydobyć z siebie
głos.
- A więc, Jen - powiedział, kiedy skręcaliśmy w moją ulicę - co do ciebie i Luke'a...
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Tyle przynajmniej mogłam powiedzieć. No bo miałam
już w tym sporo praktyki.
- Tak - odezwał się po chwili Scott. - Wiem. To znaczy, tak mówisz mediom. Ale...
Teraz to ja pytam.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi - powtórzyłam. Ale tym razem obróciłam głowę, żeby
na niego spojrzeć. I widziałam, że to nie było tylko takie grzecznościowe pytanie. Scott
naprawdę chciał wiedzieć.
- Jasne, jasne - wymamrotał Scott. Minę miał... Sama nie wiem. Przez chwilę
myślałam, że jest... rozzłoszczony.
Tylko, dlaczego Scott miałby się na mnie złościć? Co ja takiego zrobiłam?
- Ale... to prawda - powiedziałam, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.
- Tak - mruknął znów Scott tym zmienionym głosem. - Wiem.
W tym momencie zatrzymaliśmy się przed moim domem. I jak zwykle stadko
reporterów obstąpiło samochód Scotta, podtykając mikrofony pod okno pasażera... Pod moje
okno.
- Panno Greenley? Panno Greenley, czy to prawda, że będzie pani grała jako partnerka
Luke'a Strikera w jego następnym filmie?
- Scott - powiedziałam znów, zmartwiona. Co się z nim działo?
Ale może sobie tylko ubzdurałam, że się na mnie wścieka. Bo chwilę pózniej
uśmiechnął się i powiedział:
- Lepiej biegnij, póki jest ich tam tylko ze trzydziestu czy czterdziestu.
Roześmiałam się z tego żartu. Trochę niepewnie.
- Okay - powiedziałam. - Hm. Na razie.
- Do zobaczenia w poniedziałek.
No tak. W poniedziałek. Bo jutro wieczorem idę przecież z Lukiem na Wiosenne
Szaleństwo. A Scott wcale się tam nie wybierał. Więc go nie zobaczę aż do poniedziałku.
Dlaczego ta myśl sprawiła, że poczułam się tak, jakby mi ktoś wyrwał serce?
I nadal tak się czułam, kiedy pózniej tego samego wieczoru zadzwonił telefon i
okazało się, że to Trina. Rozpływała się nad tym, że jednak pójdzie na Wiosenne Szaleństwo i
że powinnam zobaczyć jej sukienkę, bo zdołała przekonać matkę, żeby pozwoliła jej się ubrać
na czarno.
- Aha. - Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Trina zignorowała mój brak chęci do
rozmowy.
- No więc jak będzie ze Scottem, tak przy okazji? - spytała. W piersi poczułam nagły
ucisk. Więc zauważyła, że chyba lubię Scotta. Och, nie. Ona to zauważyła.
- O co ci chodzi? - spytałam niespokojnie.
- No cóż, kim jest ta dziewczyna, która zdaniem Geri jemu się podoba?
Serce wykonało mi w piersi salto w tył, dowodząc, że jednak nie zostało wyrwane.
- Dziewczyna? Jaka dziewczyna?
- Oj wiesz. Ta tajemnicza panna, którą zdaniem Geri lubi Scott. No przecież słyszałaś,
jak o tym mówiła.
Tak, prawda - Ale usiłowałam to w sobie zagłuszyć. Bo nie miałam ochoty słuchać o
tym, że Scott lubi jakąś inną dziewczynę.
Inną niż mnie.
- Boże - jęknęła Trina. - Czy to nie byłoby wspaniale, gdyby się okazało, że to właśnie
w tobie kocha się Scott?
- Tak. - Zcisnęłam słuchawka tak mocno, aż dziw, że nie pękła.
- Mówię poważnie - odezwała się znów Trina. - No bo on cię podwoził codziennie. I
wy przecież oboje lubicie te same książki. Więc czy to nie byłoby świetnie, gdyby się
okazało...
- Scott nie kocha się we mnie - przerwałam Irinie ze smutkiem.  Do zobaczenia w
poniedziałek . Nie takie rzeczy mówi facet, który się w tobie kocha.
- Może i nie - powiedziała Trina z lekceważeniem. - Poza tym masz Luke'a.
- Luke i ja jesteśmy...
- O Boże, wiem - wtrąciła się Trina. Ale nie wiedziała. Nikt nie wiedział. A najmniej,
jak mi się zaczynało wydawać, wiedziałam ja sama.
Spytaj Annie
Pytaj Annie nawet o najbardziej skomplikowane sprawy dotyczące relacji
międzyludzkich. No dalej, śmiało! Każdy list do Annie może zostać opublikowany w
 Gazecie Liceum Clayton . Gwarantujemy poufność nazwisk i adresów e - mailowych.
Droga Annie,
czytam co tydzień Twoją rubrykę i uważani, że udzielasz okropnych rad. Dziewczynie,
której macocha myśli wyłącznie o jej nieśmiertelnej duszy, powiedziałaś, że ma się nie
przejmować piekła... że już w nim jest.
Annie, szkoła średnia to nie jest piekło! To podobno najlepsze lata w życiu. I na pewno
mogą być takie, jeśli człowiek regularnie chodzi do kościoła, nie uprawia seksu i trzyma się z
daleka od narkotyków, alkoholu i muzyki rockowej. Bo tylko ludzie tacy jak Ty, Annie,
wszystkim psują życie w szkole średniej, opowiadając się za wolną miłością i satanizmem.
Oburzona Nastolatka
Droga Oburzona Nastolatko, a skąd wiesz, że jestem czcicielką szatana? W ogóle mnie
nie znasz.
I tak się składa, że ja się z Tobą zgadzam co do narkotyków, alkoholu i seksu, jeśli to
nie jest bezpieczny seks.
Ale muzyka rockowa? Kochana! Rock rządzi i zawsze tak będzie.
Annie
16
Mówią, że drugi co do ważności dzień w życiu kobiety - poza jej ślubem - to licealny
bal dla dwóch ostatnich klas.
No, dobra, podobno gdzieś tam figuruje też dzień narodzin pierwszego dziecka.
Ale rozumiecie, o co mi chodzi.
Ja przed swoim balem robiłam te wszystkie rzeczy, które dziewczyny zawsze robią
przed balem. No wiecie, manicure i pedicure, woskowanie (au...), czesanie u fryzjera.
Oczywiście, byłam jedyną dziewczyną w Ameryce, która szykując się na szkolny bal, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony