[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kto mógł marzyć o tym, że coś podobnego było w ziemi, jaką
przywiezliśmy razem z kamieniami?
Zerwał duży bukiet i zawiózł Katarinie o dwunastej. Tak jak wczoraj
promieniała i śmiała się, kiedy opowiadał o bratkach.
- Cud - powiedziała. - Kolejny cud.
Miała tylko jedno zmartwienie: za dużo mleka.
- Jestem jak nieszczelna krowa. Muszą mnie doić przed każdym
karmieniem. Mała nie najlepiej ssie, ale na początku to podobno
normalne.
Viktor Emanuel zacisnął zęby, nie zająknąwszy się słowem, że w
tym cholernym szpitalu wszystko uważa się za normalne.
- Mam imię - powiedziała Katarina - nareszcie znalazłam dla niej
odpowiednie imię.
- Ciekawe, jakie.
- Laila, po babci Eriki, czarownicy. Kto wie, może imiona kryją w
sobie jakąś magię i dziecko przejmie po niej niektóre zdolności.
Viktor Emanuel pokiwał głową.
- Na drugie, rzecz jasna, będzie miała Elisabeth, po mamie. A na
trzecie Viktoria, po tobie. Czy to nie wytworne: Laila, Elisabeth,
Viktoria?
Nie odpowiedział, ale Katarina widziała radość na jego twarzy.
- Czeka nas trochę problemów. Jutro odsyłają mnie do domu.
Brakuje tu miejsc.
Przeraził się.
- Do cholery...
- Rozmawiałam z siostrą Birgittą z ośrodka opieki nad matką.
Pomoże ci wszystko przygotować. Dzwoniłam też do Eriki, w piątek
zostawi chłopców z Ullą i przyjedzie cię zastąpić.
- Nie potrzebuję zastępstwa.
- Nie będziemy się teraz wysypiać. Dla takich maluchów nie ma
żadnej różnicy między dniem a nocą.
Viktor Emanuel wyszedł ze szpitala i Katarina pomyślała, że i dzisiaj
nie spojrzał na dziecko. Trochę to było przykre, ale z czasem się
przyzwyczai.
Nawet w najdzikszych fantazjach malarzowi nie przyszłoby do
głowy, ilu rzeczy potrzebuje nowy człowiek. Wagi do ważenia,
wanienek do kąpieli, butelek ze smoczkami na dodatkowe mleko, góry
bielizny i pieluch. Ingrid przyniosła kołyskę i postawiła przy łóżku
Katariny, nie mówiąc, skąd ją ma. On z kolei przypomniał sobie, że na
strychu stoi stary fotel na biegunach i że może się przyda.
Kiedy wszystko było gotowe, zaprosił siostrę Birgittę na kawę i
przyznał, że nigdy w życiu nie podejrzewał, że rodzenie jest takie
straszne.
- Myślałem, że Katarina umrze z bólu.
- Czy wie pan, komu tej nocy było najgorzej? Dziecku. Proszę tylko
pomyśleć, konieczność porzucenia spokojnych warunków,
przyjemnej, letniej wody, przeciskanie się kawałek po kawałku przez
ciasny tunel, a potem okropny zimny świat, wrzaski, podniesione
głosy, lodowate narzędzia i samodzielne oddychanie.
Viktor Emanuel oniemiał.
- Myślę, że to narodziny są zródłem naszego lęku w dorosłym życiu -
dodała.
Następnego dnia, kiedy opuszczali szpital, Viktor Emanuel niósł
dziecko. Katarina słyszała, jak szepce:
- Ty mały dzielny skubańcu.
Nastał czerwiec. %7ładne z nich nigdy nie zapomni, jak podczas
białych nocy Viktor Emanuel chodził z dzieckiem tam i z powrotem i
śpiewał mu  Aaa, kotki dwa..."
38
DO KATARINY przyszedł list z amerykańskimi znaczkami. Nie
chciała go otwierać. Ale kiedy zobaczyła na odwrocie, że nadawcą jest
adwokat Janet Morris, ciekawość wzięła w niej górę.
Szanowna Pani Katarino!
Pomyślałam, że powinnam Pani wyjaśnić, kim jestem i co robię w
rodzinie O'Harów. To, co robię, niełatwo ani wyjaśnić, ani zrozumieć.
Jestem z Edem 0'Harą, czyli kimś w rodzaju macochy Jacka.
Zobaczyłam Jacka po raz pierwszy zeszłej jesieni, pobitego i pijanego.
Jestem czarna, urodziłam się w Harlemie jako piąte dziecko steranej
życiem kobiety. Moje rodzeństwo umarło. Z powodów, których nigdy
nie poznałam, kościół mojej mamy łożył na moją naukę, dzięki czemu
skończyłam college, a potem prawo na uniwersytecie.
Moje pochodzenie przesądziło o tym, że zaczęłam pomagać bitym i
maltretowanym kobietom w uzyskaniu rozwodu na godziwych
warunkach. W Ameryce nie jest to proste i często przegrywałam.
Przynajmniej na początku. Z czasem dużo lepiej poznałam wręcz
beznadziejny paraliż woli większości kobiet.
I napisałam o tym książkę, która - ku mojemu zdumieniu -wywołała
debatę na temat maltretowania kobiet w rodzinie. Wtedy też dostałam
list od Eda 0'Hary, który chciał mi wyjaśnić, w jaki sposób mężczyzni
stają się damskimi bokserami.
Nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia, uznałam, że napisałam
wystarczająco dużo o tym, jak z małych bitych chłopców wyrastają
mężczyzni, którzy też rozdają ciosy. Ale zgodziłam się na spotkanie.
Było pożyteczne, dowiedziałam się nieco więcej o udziale i roli matek w
tej okropnej grze.
Z pewnością Panią zanudzam. Więc już krótko: Zrozumienie dla Eda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony