[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaniepokoiło ją na tyle, że zapomniała o zniecierpliwieniu.
 Hale?
 Tak, radca prawny Barbara Hale, ale już łączę...
 Moment!
Oczyma wyobrazni ujrzała Barbarę i Alexa, pochylonych ku sobie nad jakimś
dokumentem, blisko, intymnie... Poczuła ucisk w żołądku. To bez sensu,
stwierdziła bezradnie. Barbara pasowała do Alexa i jego stylu życia i z
przyjemnością spełni wszystkie jego żądania, wszystko, by stać się dla niego
idealną żoną, a dla Molly wspaniałą matką. Na wspomnienie bobasa łzy same
napłynęły jej do oczu.
 Proszę im nie przeszkadzać. I tak muszę już wracać do pracy.
 Ale...
 Proszę przekazać panu Daltonowi, że skontaktuję się z nim kiedy indziej.
 Ale...
Julie rozłączyła się bez pożegnania i spojrzała na swoich wspólników;  jeden
ledwie trzymał się na nogach ze zmęczenia, drugi miał przed sobą jeszcze co
najmniej kilka tygodni bolesnej rehabilitacji. To na nich powinna się teraz skupić!
Telefon w jej spoconej, mocno zaciśniętej dłoni wibrował uporczywie. Choć nie
patrzyła na wyświetlacz, wiedziała, kto dzwoni.
Musiała mieć niewyrazną minę, bo Dusty zamilkł wreszcie i spojrzał na nią
uważnie.
 Coś się stało? Jakieś problemy z Daltonami?  Jak zwykle wykazał się
zaskakującą w jego wieku przenikliwością.
 Nie.
Jej burkliwa odpowiedz natychmiast wzbudziła jego podejrzenia.
 Wyglądasz, jakby ktoś nadepnął ci na odcisk. Stawiam na Daltona.
Julie zgniotła w dłoni pustą puszkę po napoju i celnym rzutem posłała ją do
kosza na śmieci.
 Posłuchaj, jeśli martwisz się o pieniądze, to niepotrzebnie. Ze wszystkim sobie
poradzimy.  Dusty wpatrywał się w nią z zatroskaną miną.
Miała ochotę wykrzyczeć mu, że z niczym sobie nie poradzą, zwłaszcza że jeden
pilot siedział po pachy w bandażach i długach z hazardu. Powstrzymała się jednak i
zacisnęła zęby.
 Muszę pomóc Chuckowi  wycedziła.
Dusty fuknął gniewnie i odwrócił się obrażony. Dopiero kiedy Julie wskoczyła
do samolotu i wzniosła się w powietrze, Dusty z wysiłkiem podniósł się z fotela.
Julie czuła, że za chwilę zmęczenie wezmie górę i stanie się coś złego. Robiła
już szósty kurs tego dnia i czuła się fatalnie. Samolot też gonił resztką sił i znów
zaczął wyciekać olej. Na resztkach paliwa dotarła do hangaru. Właśnie parkowała
samolot, kiedy w radiu usłyszała znajomy męski głos proszący o zgodę na lądo-
wanie na ich terenie. Dusty przechwycił połączenie i już po chwili żółty Lane 602
wylądował w pobliżu. Wysiadła z kabiny i poczekała, aż silnik samolotu umilknie.
Alex, oczywiście, wyglądał oszałamiająco. Na jego koszuli nie było śladu potu,
pod paznokciami nie zalegała warstwa oleju, a oczu nie okalała sina obwódka
zmęczenia.
 Co tu robisz?  warknęła.
 Dusty kazał mi się zjawić. Uważa, że musimy sobie coś wyjaśnić.
Julie rzuciła wspólnikowi jadowite spojrzenie, które nie zrobiło na nim
najmniejszego wrażenia. Zrezygnowana uznała, że mogła równie dobrze skorzystać
z okazji i wytłumaczyć Alexowi, dlaczego nie mieli szans na wspólną przyszłość.
Skrajne zmęczenie sprawiło, że mówiła obojętnym, beznamiętnym tonem.
 Przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że nie pasuję do twojego świata.
 Jakiego świata?
 Daj spokój, Dalton! Nie utrudniaj. Ty odpowiadasz za wielką korporację i
wychowanie małej dziewczynki, ja muszę poświęcić całą uwagę i energię swojej
firmie i dwóm wspólnikom, którzy beze mnie co rusz pakują się w jakieś tarapaty.
 Spojrzała wymownie na Dusty'ego, który z niewinną miną udawał, że jest zajęty
karmieniem Belindy chrupkami kukurydzianymi.
 Mylisz się.  Głos Alexa zabrzmiał złowieszczo. Julie zerknęła na niego
podejrzliwie.
 Masz trzech wspólników. Chociaż, jeśli liczyć Blakea i Delilah, to pięcioro.
 Przecież jeszcze nic nie podpisałam!  krzyknęła, tracąc resztki opanowania.
 Ty nie, ale Dusty i Chuck dzisiaj rano złożyli podpisy na kontrakcie.
 Co?!
Zanim powiedziała coś, czego mogłaby żałować, Alex dodał pospiesznie:
 Kazali mi też dać sobie kopa w d... i popukać się w czoło. Tak to jakoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony