[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nic nie będziecie słyszeć, tylko warkot. - Uśmiechnął się z przekąsem. - A jak
będziecie chcieli zobaczyć coś z bliska, krzyczcie. A teraz startujemy... - Obracające
się śmigło zagłuszyło jego ostatnie słowa.
Poderwali się do góry i Christopher spojrzał zatroskany na Larkin.
- W porządku? - krzyknął.
Siliła się na beztroski uśmiech, ale gdy wszystko zaczęło dygotać, przeraziła
się na dobre. Miała na swoim koncie wiele lotów, ale czymś takim jeszcze nie latała.
Nie mogła pojąć, dlaczego wszyscy są tacy spokojni. Uważała ich za skończonych
szaleńców. Normalne skrzydła wzbudzały w niej znacznie większe zaufanie niż
śmigło, zwłaszcza że skrzydła miały także ptaki, ważki, a nawet komary. Nie mogła
sobie skojarzyć żadnego stworzenia, które poruszałoby się przy pomocy śmigła
wokół głowy.
Warkot silnika stał się jeszcze głośniejszy i Larkin poczuła, że zaciska jej się
gardło. Wbiła paznokcie w dłonie, próbując opanować nerwy, gdy po chwili poczuła
krzepiący uścisk ręki Christophera. Zdziwiona spojrzała na niego, a on puścił do niej
oko.
- Wszystko jest pod kontrolą - próbował przekrzyczeć huk śmigła.
Kiwnęła głową, powtarzając sobie w duchu, że jakoś przetrwa ten lot, nawet
jeśli będzie ją to kosztować sporo emocji. Zerknęła przez okno i ku jej zaskoczeniu,
ogarnęła ją autentyczna euforia. To było jak prawdziwe latanie, poczuła się jak ptak,
jakby szybowała ponad tymi niekończącymi się polami śnieżnymi i górami. Nagle w
oddali zamigotał w słońcu grzbiet wyższy od innych. Buck leciał dokładnie na
wprost niego.
Serce Larkin zaczęło walić młotem. Była jednocześnie zafascynowana i
przerażona. Wbiła mocniej palce w dłoń Christophera, a on odwzajemnił ten uścisk.
38
S
R
Góra wydawała się zbyt wysoka, by helikopter mógł ponad nią przelecieć.
Nieodparte było wrażenie, że za moment roztrzaskają się o nią i runą w dół.
W tej chwili jednak Buck, jednym ruchem ręki, jakby od niechcenia,
pociągnął za dzwignię i helikopter wzbił się lekko w górę. Larkin odetchnęła z ulgą
i natychmiast zapomniała o strachu, bo przed nimi ukazał się ogromny lodowiec,
który rozciągał się pomiędzy grzbietami wzgórz. Wydawał się niewiarygodnie
gładki wśród tego skalistego pejzażu.
- Pod nami lodowiec Taku - powiedział Buck. - To jedyny lodowiec, który
wciąż się rozrasta. Wszystkie pozostałe powoli zanikają. - Przechylił maszynę,
zniżając się do lądowania.
- Tylko na to spójrzcie! - zawołała podekscytowana Larkin.
Lodowiec jakby rozpękł się na pół, otwierając przed nimi gigantyczną
szczelinę w ciemnym, niebieskim kolorze. Aż trudno było uwierzyć, że w
przyrodzie występują tak intensywne, lśniące barwy. Nie mogła oderwać od tego
widoku oczu i wciąż jeszcze oglądała się za siebie, gdy minęli to niezwykłe miejsce.
- Możemy jeszcze raz tędy przelecieć? - zapytał Christopher, wyjąwszy jej to z
ust.
Kątem oka widziała, że patrzy na nią, nie na lodowiec, i poczuła ten
charakterystyczny ścisk w żołądku, który tym razem nie miał wiele wspólnego z
krajobrazem.
- Popatrz tylko! - powiedział nagle.
Wszystko przez ten ścisk, tłumaczyła sobie, za dużo ludzi, za mało tlenu.
Ciężko wciągnęła przez nozdrza powietrze i spojrzała przed siebie. To pozwoliło jej
trochę ochłonąć, a raczej znowu się na chwilę zapomnieć. Oszałamiająco lśniący i
gigantyczny lodowiec wyrósł przed nimi dosłownie jak spod ziemi, a oni opuszczali
się wciąż niżej i niżej, by po chwili lekko i beztrosko usiąść na tej zadziwiająco
gładkiej powierzchni.
39
S
R
Rozdział 4
- No, to jesteśmy! - zakomunikował Buck, wyłączając śmigła. - Tylko tutaj
trzeba bardzo uważać, nawet w tych butach łatwo się pośliznąć. Szczególna
ostrożność obowiązuje w pobliżu szczelin. Jeżeli będziecie chcieli do nich zajrzeć,
robicie to na samym początku, inaczej możecie je zobaczyć z bliższej perspektywy,
niż byście tego chcieli. A ani ja, ani Scout nie wskoczymy za wami, żeby was
ratować.
Larkin wysunęła nogę przez drzwiczki i po chwili stanęła na lodzie. Zrobiła
kilka kroków, trzymając się helikoptera, a potem zerknęła na Christophera. Cały
czas się jej przyglądał.
- No co?
- Spadła ci z głowy czapka i Scout pomyśli, że to królik.
- Nie śmiej się z mojej czapki, lubię ją.
- Ja też ją lubię, bo ślicznie w niej wyglądasz. Wyobrażam sobie ciebie, jak
siedzisz na Placu Czerwonym i... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony