[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Oczywiście! Spodziewam się papo, \e nie uwa\asz mnie za jakiegoś ducha!
 Ale ty nie mogłaś być na Jamajce!
 Byłam tam, a na dowód tego, oddaję ci pismo gubernatora. Mój szybki powrót
zawdzięczać mo\esz panom, którzy mi towarzyszyli. Przede wszystkim doktorowi Sternauowi.
 Jak to, temu sławnemu lekarzowi, o którym mi tyle opowiadałaś wróciwszy z
Rodrigandy?
 Właśnie o nim mówię. On mnie odprowadził na Jamajkę, a stamtąd do Meksyku.
Wszystko ci wyjaśnię, przeczytaj najpierw odpowiedzi gubernatora. Ja tymczasem poprawię
toaletę.
Po godzinie znów była u niego. Siedząc przy jego boku, opowiadała mu prawdziwie i
szczerze, jak powinna zrobić to córka. Słuchał skupiony, z powa\ną miną. To bowiem, o czym
teraz usłyszał, brzmiało bardziej awanturniczo,  ni\ jakiś romans. Zatrwo\ył się. Amy była
jego jedyną córką. Miał co do niej daleko idące plany, a tu naraz oznajmia mu, \e kocha, i to
kogo? Hiszpańskiego bandytę!
Kiedy skończyła opowiadanie, daremnie czekała na odpowiedz. Wstał, przechadzał się w
milczeniu po komnacie. Nareszcie stanął przed nią i zapytał łagodnym głosem:
 Amy, dziecko moje, dotąd zawsze miałem z ciebie pociechę, a dzisiaj pierwszy raz mnie
zasmucasz!
Podeszła do niego i objęła go za szyję:
 Przebacz mi, nie będę cię więcej zasmucać. Ale Bóg chciał, bym pokochała tego
mę\czyznę i dlatego nie mogę postąpić inaczej!
 I ty wierzysz w to wszystko, coś mi tu opowiedziała o tym Mariano? Ty widocznie za
bardzo pokochałaś tego wychowanka zbójeckiej bandy.
 Tak, pokochałam go  rzekła, patrząc ojcu w oczy.  śyć bez niego nie będę mogła ani
te\ nie zaznam szczęścia!
 A o mnie, o swoim ojcu nie myślisz wcale? Ciągle tylko mówisz o tej awanturniczej
miłości!
 Ojcze, ty pragniesz mojego szczęścia? Mariano mo\esz osądzić, gdy go poznasz bli\ej.
Je\eli wtedy powiesz, i\ nie jest godny mojej ręki, posłucham cię od razu.
Wielkie zaufanie słychać było w tych słowach.
 Dziękuję ci, Amy, za twą ufność. Nie zawiedziesz się na swoim ojcu. Idz teraz,
odpocznij. Ja tymczasem muszę pomyśleć o tym, co mam uczynić, by cię uszczęśliwić.
Pocałował ją z ojcowską czułością i wrócił do swojej pracy. Ale ta sprawiała mu o wiele
więcej trudności, ni\ ka\dego innego dnia. Przechadzał się niespokojnie po pokoju. Wreszcie,
zdawało się, \e powziął jakiś nowy zamiar.
 Jeden tylko jest na świecie człowiek, który mi mo\e dać radę w tak wa\nej sprawie. A
jest nim nie kto inny, tylko właśnie doktor Sternau, który w mych wyobra\eniach wyrósł na
bohatera. Nie znam go wprawdzie osobiście, ale to, co o nim słyszałem, zupełnie wystarcza, by
mu zaufać.
Zadzwonił na słu\ącego. Wprawdzie w Meksyku jest prawie hańbą dla takiego pana iść
piechotą ulicami miasta, lord jednak powziął zamiar właśnie w ten sposób udać się do hotelu,
który mu córka wskazała jako miejsce pobytu trzech znajomych.
Gdy dotarł na miejsce, spytał o seniora Sternaua.
 Jest w swoim pokoju. Jak mam pana zapowiedzieć?
 śe ktoś pragnie z nim mówić w cztery oczy.
Sternau zdziwił się ogromnie, \e w tak krótkim czasie po przybyciu, znalazł się ju\ ktoś, co
pragnie z nim mówić i to sam na sam. Mimo to spełnił prośbę nieznajomego. Kiedy lord
wszedł, Sternau poznał, \e ma przed sobą dostojnego gościa, a oczy lorda spoczęły z
widocznym upodobaniem na olbrzymiej postaci, na otwartej, dobrej twarzy Niemca.
 Pragnął pan ze mną mówić?  zapytał Sternau po hiszpańsku.
 W istocie  odpowiedział zapytany.  Mo\e panu będzie przyjemniej rozmawiać po
niemiecku? Jestem Anglikiem. Nazywam się Lindsay.
 Czy, mo\e lord Lindsay, ojciec&
 W istocie jestem nim, mój panie.
 A w takim razie bardzo proszę, sir. Nie mogłem się spodziewać takich odwiedzin.
 Rzeczywiście są dość nieoczekiwane  rzekł lord siadając.  Ale pan zdaje się,
odgadujesz ich przyczynę.
 Mo\e  odparł, skłoniwszy się powa\nie.
 Proszę przede wszystkim przyjąć podziękowanie, panie doktorze, za opiekę nad moją
córką!
 Ale\ to drobiazg. Nie uczyniłem nic innego, ni\ to, co uczyniłby ka\dy człowiek na
moim miejscu.
 A potem pozwoli pan, \e z nim porozmawiam na cokolwiek inny temat.
 Najprawdopodobniej chodzi o mojego przyjaciela?  zapytał.
 Tak. Mam na myśli miłość tego pana i mojej córki.
 To miss Amy opowiedziała ju\ wszystko?
 Zaraz opowiedziała. Nie mogło być inaczej. Ona ufa swojemu ojcu. Znasz pan tego
człowieka dobrze?
 Znam.
 I jego pochodzenie?
 Te\.
 Więc to nie jest dla pana zagadką?
 Nie.
 Amy powiedziała jednak, \e on ma iście awanturniczą przeszłość. Czy to prawda?
 Proszę mnie tylko dobrze rozumieć  przemówił Sternau  Pytał mnie pan, czy znam
historię mego przyjaciela, przytaknąłem. Jest on, mówiąc krótko, wychowankiem bandy
zbójeckiej, od której wymknął się i nie ma na świecie \adnych skarbów ani majątku.
 Ale czy ten wychowanek rabusiów ma przyszłość?
 Prawdopodobnie.
 Jaką?
Sternau wzruszył ramionami. Nie znał on lorda i nie mógł wiedzieć, z jakim zamiarem tutaj
przybył. Zachowywał się więc ostro\nie.
 Mówi pan z ogromną rezerwą, panie Sternau  rzekł Lindsay.
 Proszę przyjąć do wiadomości, \e niczego bardziej nie pragnę,
ni\ szczęścia jedynego dziecka. Równie\ pan to przyzna, \e ostro\ny ojciec \adną miarą nie
mo\e ujrzeć tego szczęścia w związku z mę\czyzną, o którym wie tylko, \e był rabusiem.
 O proszę, Mariano nie był rozbójnikiem, sir!
Wreszcie Sternau zaczął dokładnie opowiadać o swoich domysłach. Zaczął od przybycia do
Hiszpanii i doszedł a\ do chwili obecnej. Lord słuchał z ogromną uwagą. Słowa Sternaua
brzmiały prawdopodobnie i były w stanie przekonać nawet lorda.
 Ale\ to coś nadzwyczajnego!  zawołał  O takich sprawach czyta się w romansidłach!
Mimo to czuję się na wskroś przekonany pańskimi argumentami i wnioskami. A więc jeszcze
raz przyglądnijmy się całości; hrabiemu Emanuelowi Rodriganda y Sevilla wykradają
jedynego syna&
 Tak jest.
 Dzieje się to przy pomocy brygantów, którzy chłopaka ukrywają w swojej jaskini.
Właściwym rabusiem był Gasparino Kortejo.
 Jestem o tym najzupełniej przekonany.
 Chodzi o to, by z syna Korteja uczynić hrabiego Rodrigandę. Nieprawda\? Matką tego
dziecka jest pobo\na siostra Klarysa. Tak? Teraz dalej. Ojciec dominikanin poznał tajemnicę,
odkrył mu ją pewien umierający \ebrak Pedro, a odbyło się to przy asyście Mariano, który w
ten sposób dowiaduje się po części o swoim pochodzeniu. Przybywa do Rodrigandy i tam
rozpoznaje go Kortejo. Skutkiem tego, młodzieńca porywa kapitan piratów, który go miał
unieszkodliwić. Pan go ocalił i przywiózł do Meksyku. Czy tak?
 Dokładnie.
 Jaki jednak ma pan ceł w dalszej podró\y po Meksyku?
 Chciałbym się dowiedzieć, gdzie się znajduje i czy \yje jeszcze owa Maria Hermoyes, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony