[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z wiatrakami& Ale walczyłam tak, jak jej wtedy przy weselnym stole obiecałam. I tak to nic nie dało.
Wpadała dwa razy w tygodniu i robiła inspekcję. Zaglądała do garnków, do szaf, sprawdzała, czy
pościerałam kurz. Jerzy awanturował się z nią o to, raz nawet wyrzucił ją za drzwi.
Moja mama odwiedzała nas rzadko, bo jak zawsze zajęta edukacją następnych pokoleń nie miała
czasu.
Dlaczego od razu się nie zorientowałam, że Ben jest inny, że nie ma normalnej pracy?
Jego ręce& Takie miękkie w dotyku, nie jak ręce Stasinka z szorstką, popękaną od ciągłej pracy
skórą. I ta czerwona czapeczka, i to auto. Powinnam się domyślić, że coś jest nie tak. Powinnam. Czemu
ja tak głupio wybieram? Spojrzałam w niebo i zapytałam głośno, nie zwracając uwagi na mijających
mnie ludzi:
 Czemu Ty, tam u góry, stawiasz właśnie ich na mojej drodze? Czemu nie sprawiłeś, żebym się
zakochała w budowlańcu, których często spotykam, albo w mechaniku, albo w piekarzu& Czemu?
Odpowiedz mi!  zawołałam, zaciskając pięści.  Milczysz? To chociaż powiedz mi, co mam teraz
zrobić. Tego też mi nie powiesz, prawda? Jasne, że nie&
Nie pomogła mi ta przemowa do Niego, wracałam do domu z takim samym wielkim znakiem
zapytania, z jakim wychodziłam. W mojej głowie myśli kłębiły się jak węże na głowie mitycznej Meduzy.
Co powinnam zrobić? Odechciało mi się rozmów z Ewą, odechciało mi się wszystkiego. Chciałam być
sama, zaszyć się w moim cichutkim mieszkanku i żeby nikt i nic mi nie przeszkadzało.
 Cześć, Madziu! Cześć pies!
 Jerzy?  zdziwiłam się i popatrzyłam na Luizę, która podeszła do niego i zaczęła go obwąchiwać
jak nieznajomego.
Pochylił się i chciał ją pogłaskać po głowie. Odsunęła się.
 Nie poznajesz mnie?  wyprostował się i uśmiechnął do mnie promiennie. Nadal jest obrzydliwie
przystojny&
 Ciekawe  popatrzyłam na nią.  Pierwszy raz jest taka.
 Nie przejmuj się  wyciągnął zza pleców różę na bardzo, bardzo długiej łodyżce.
 To na pewno ty?  powiedziałam, patrząc na ciemnoczerwony kwiat.
Zaśmiał się głośno.
 Tu mieszkasz?
 W następnej klatce. Nie przyjechałeś autem?  zapytałam, poszukując czarnego jeepa.
 Znarowił się, jest u mechanika. Wiesz, że ja się na tym nie znam.
Weszliśmy na górę, Jerzy oglądał z zaciekawieniem moje mieszkanie, podziwiał widok za oknem,
odebrał ode mnie tacę z kawą i usiadł bardzo blisko, na brzegu kanapy, zwrócony całym sobą w moim
kierunku.
 Szkoda, że byłem taki głupi i cię straciłem. Mieć taką wspaniałą żonę  westchnął, ujął moją dłoń
i pocałował. Jeszcze raz westchnął i patrząc mi w oczy, powiedział cichym głosem:  Gdybym mógł
cofnąć czas&
 Też bym chciała  powiedziałam, myśląc o zmarnowanych latach. Nie byłabym tak naiwna, jak
wtedy, nie byłabym. Chyba& Pomyślałam o Benie.
 Naprawdę?!  ucieszył się.  Może ten rozwód był niepotrzebny, może nie trzeba było  spojrzał mi
w oczy z jakąś nieuzasadnioną nadzieją.
Naiwny. Bardzo trzeba było, pomyślałam, ale mu tego nie powiedziałam.
Jerzy zasiedział się u mnie, zjadł obiad i nie miał w planie opuścić mojego mieszkania. Chyba poczuł
się jak u siebie. Zdjął marynarkę, krawat i z pilotem w ręce rozsiadł się wygodnie w fotelu z zamiarem
oglądania wieczornych wiadomości, ale mu się nie udało, bo zadzwoniła Ewa, że zaraz przyjdzie, o czym
nie omieszkałam go poinformować. Zaskoczony zerwał się z fotela, ubrał się pośpiesznie, cmoknął mnie
w policzek na pożegnanie i zapowiedział swoje dalsze wizyty. Gdy zamknęłam za nim drzwi, to Ewa
zadzwoniła jeszcze raz i odwołała swoją wizytę. Szkoda, bo miałam wielką ochotę porozmawiać z nią
o moim eks, którego ona zawsze  bardzo, bardzo lubiła , ale że nie ma tego złego, co by na dobre nie
wyszło, położyłam się wcześniej do łóżka i wyjątkowo nie wygoniłam z sypialni Luizy. Zasnęłam
przytulona do niej, myśląc o dziwnych zdarzeniach w moim życiu.
12 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony