[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Aguila znalaz³ Indy ego i Shannona na ska³ach tego samego dnia
i zaopiekowa³ siê nimi. Obdarowa³ ich mena¿k¹ gorzkiej herbaty
i powiedzia³, ¿eby zostali tu jakiS czas. Kilka godzin póxniej przy-
byli przedstawiciele w³adzy i wyprowadzili Indy ego i Shannona
poza kanion. Zabrano ich do szpitala w Blanding i wypisano na-
stêpnego dnia. Doktor, który bada³ obydwu oceni³, i¿ s¹ w niesa-
mowicie dobrej kondycji, bior¹c pod uwagê obra¿enia. Ale gdy
opowiedzieli mu o herbacie Aguili, zaSmia³ siê tylko i powiedzia³,
¿e bardzo by chcia³ leczyæ pacjentów sam¹ herbatk¹. W chwili
wypuszczenia ze szpitala Shannon zarz¹dzi³ koniec swoich, tak
zwanych, wakacji i wróci³ do Los Angeles, Indy zaS skierowa³ siê
na Wschodnie Wybrze¿e.
Kiedy dotar³ do Nowego Yorku, nawet nie chcia³o mu siê opo-
wiadaæ Brody emu zbyt wiele o tym, co siê wydarzy³o. Ale Brody
naciska³, ¿eby Indy przedstawi³ wszystko w szczegó³ach i m³ody ar-
cheolog da³ mu po prostu dziennik Mary. Po tym historia powoli
zaczê³a wyp³ywaæ na wierzch. Romans z Mar¹ nigdy nie doszed³ do
skutku. Roz¿ala³o go to tym bardziej ¿e wykorzysta³a go dla w³a-
snych celów i zostawi³a na pastwê losu.
Brody wyczuwa³ uczucie przygnêbienia, które opad³o m³ode-
go przyjaciela i przekona³ Indy ego, ¿eby pojecha³ na sympozjum,
co pozwoli³oby mu zapomnieæ o nieszczêSliwych wypadkach na
173
po³udniowym zachodzie. Indy niechêtnie siê zgodzi³. Brody mia³ chy-
ba racjê. Wycieczka mog³a dobrze mu zrobiæ. W g³êbi umys³u tkwi-
³a jednak mySl: co siê stanie, jeSli w Rzymie spotka Marê. Ale ewen-
tualnoSæ i¿ j¹ zobaczy by³a tak w¹tpliwa, ¿e nawet nie warta
rozmySlania, jak powinien zareagowaæ.
Trzysilnikowy samolot przysiad³ na pasie startowym i Brody
wydawa³ siê rozluxniony po raz pierwszy odk¹d wystartowali z Lon-
dynu w drugi etap lotu.
 Jest coS, co chcia³em ci powiedzieæ. Ale czeka³em, a¿ tu do-
trzemy.
 O co chodzi?  spyta³ Indy ostro¿nie.
 Có¿, s¹dzê, i¿ powinieneS wiedzieæ, ¿e lista goSci na jutrzej-
sze wieczorne spotkanie wymienia równie¿ Diego Calderone a.
 Co? Powiedzia³eS mi, ¿e nie bêdzie ¿adnych osobistoSci ze
Swiata polityki. ¯adnych faszystów, ani komunistów, ani te¿...
 Szsz... nie tak g³oSno  sarkn¹³ Brody, rozgl¹daj¹c siê naoko-
³o.  Musisz zrozumieæ, ¿e rodzina Calderone to znani mecenasowie
sztuki. Nie mo¿na go by³o tak zwyczajnie pomin¹æ jak attaché pre-
miera do spraw kulturalnych.
 Ach, Marcus. Dlaczego nie powiedzia³eS mi o tym wczeSniej?
 Nie chcia³em, ¿ebyS spêdzi³ ca³¹ podró¿ z³oszcz¹c siê i zasta-
nawiaj¹c, co zrobisz, je¿eli poka¿e siê Mara.
 Mara! Czy s¹dzisz, ¿e przyjdzie?
 Nie wiem  zaduma³ siê kierownik muzeum.  Ale to z pew-
noSci¹ by³oby interesuj¹ce, gdyby Calderone przyprowadzi³ j¹ ze
sob¹ i przyniós³ te¿ laskê.
Odpowiedx Brody ego sprawi³a, ¿e Indy zacz¹³ byæ podejrzliwy.
 Marcus, czy ty mia³eS coS wspólnego z zaproszeniem Calde-
rone a?
 Ja? No có¿, powiem ci nawet wiêcej na ten temat. Nie mog³em
tak po prostu patrzeæ, jak chodzisz w kó³ko osowia³y i próbujesz siê
zachowywaæ, jakbyS zapomnia³ o lasce i Marze.
 No dobra. Pos³ucham tego. Co zrobi³eS?
 To nie tyle chodzi o to, co ja zrobi³em, ale co my razem zrobimy.
Drzwi samolotu otworzy³y siê i pasa¿erowie zaczynali siê przy-
gotowywaæ do opuszczenia pok³adu. Do czasu, gdy Indy i Brody
zeszli na pas kilka minut póxniej, Indy mia³ ju¿ zupe³nie nowe spoj-
rzenie na swoj¹ wycieczkê do Rzymu.
174
Nadal by³o jasno na zewn¹trz, gdy Indy przeszed³ Piazza della
Republica w drodze na spotkanie, otwieraj¹ce Sympozjum na Rzecz
Przysz³oSci Rzymskich Zabytków Staro¿ytnych. Zatrzyma³ siê przy
fontannie na Srodku placu, gdzie lubie¿ne kobiety z br¹zu zmaga³y
siê w zapasach z morskimi potworami poSród po³yskuj¹cej wody try-
skaj¹cej z fontanny. Nie wygl¹da³y na zmartwione; uSmiecha³y siê.
Bêdzie musia³ wzi¹æ z nich przyk³ad, pomySla³, i spokojnym kro-
kiem ruszy³ dalej.
Indy szed³ wzd³u¿ staro¿ytnego rzymskiego muru, fasady ko-
Scio³a Santa Maria degli Angeli, który s¹siadowa³ z placem. Jako ¿e
mia³ trochê czasu, postanowi³ wejSæ do Srodka. Wiedzia³ ju¿, co zo-
baczy; by³ tutaj kilka razy w trakcie swoich podró¿y. Ale i tak, po
raz kolejny, uzna³ koSció³ za ciekawostkê architektoniczn¹, tym bar-
dziej ¿e zosta³ wybudowany na miejscu staro¿ytnych ³axni publicz-
nych.
Gdy wszed³ do Srodka, popatrzy³ na rz¹d olbrzymich kolumn
z czerwonego granitu, które mia³y ponad pó³tora metra Srednicy i pra-
wie piêtnaScie metrów wysokoSci. By³y nienaruszonymi elementami
pierwotnego budynku, £axni Dioklecjana, ogromnej budowli z oko-
³o trzechsetnego roku naszej ery i najwiêkszej ze staro¿ytnych ³axni.
W po³owie szesnastego wieku Micha³ Anio³ zamieni³ Srodkow¹ kom-
natê w koSció³. Dla Indy ego ¿aden inny budynek w mieScie nie re-
prezentowa³ tak dobrze potêgi staro¿ytnego Rzymu.
Indy szed³ wolno do przodu, mijaj¹c jedn¹ kolumnê po drugiej.
Zatrzyma³ siê, gdy dostrzeg³ samotn¹ sylwetkê, stoj¹c¹ przy nastêp-
nej kolumnie. By³a to wysoka kobieta z krótkimi blond w³osami.
Mara! Co ona tutaj robi³a? Nie móg³ pozwoliæ, ¿eby go teraz zoba-
czy³a. Zrobi³ krok do ty³u, licz¹c, ¿e skryje siê w cieniu, ale stop¹
zaszura³ o kamienn¹ pod³ogê i kobieta siê odwróci³a.
Pod ka¿dym wzglêdem dorównywa³a atrakcyjnoSci¹ Marze, ale
tutaj koñczy³o siê podobieñstwo. Indy odetchn¹³ z ulg¹.
 Nadzwyczajny budynek  zagadn¹³, uSmiechaj¹c siê grzecznie.
 Non capisco  odpowiedzia³a, krêc¹c g³ow¹. Nie rozumia³a. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony