[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nooo  wtrącił Michał  ojciec mojej koleżanki z liceum, badylarz, to
ma takiego taunusa, że. . . tylko siadać, a ona, ta Małgosia, nie włoży na siebie
żadnej krajowej kiecki, nosi same zagraniczne ciuchy.
 Ciekawe  dziwił się Bob  bo u nas się mówi, że w Polsce nie ma
prywatnej inicjatywy, że wszystko jest upaństwowione i że na wsi są tylko sa-
me PGR-y. Może bym i tak zrobił, jak pani radzi, gdyby nie dzieci. To już mali
Amerykanie i za takich się uważają. . .
 Nie mówią po polsku?
 Kilka słów  roześmiał się:   cholera .  gówno , które wymawiają z
angielska  geuwneu ,  dżen dobry i  do widzenia . Chciałbym  w tym miej-
scu spojrzał na Krystynę  mieć w domu osobę, która by je nauczyła polskiego
języka.
 Chyba to nietrudno znalezć wśród tamtejszej Polonii?
 Bardzo trudno. Wszystkie kobiety są tak zajęte domem i własnymi dziećmi,
że nie miałyby czasu ani ochoty.
 A pańskie dzieci nie mogą chodzić do polskiej szkoły? Wiem, że tam są. . .
 Chodziły do polskiej szkoły, ale tam wolno było również uczęszczać mu-
rzyńskim dzieciom, więc je stamtąd odebrałem. . .
 Dlaczego?
 Moi sąsiedzi nie dawali mi spokoju. Mieli mi to bardzo za złe, do tego
stopnia, że niektórzy przestali u nas bywać. . . Zaczęto mnie bojkotować. . .
Pod dużymi, ciemnymi okularami nie mógł dostrzec zdziwionego oburzenia,
jakie zakręciło  się w oczach Krystyny. Może przede wszystkim do tego służyły
owe modne ciemne okulary, do maskowania uczuć, nad którymi wzrok ludzki
nie może zapanować? Przy tej modzie pisarze winni pisać nie:  Spojrzeli sobie
głęboko w oczy , ale raczej:  Spojrzeli sobie w. . . szkła .
 Czemu pan nic nie je?  przerwała swoje rozmyślania Krystyna.
 Muszę się wpierw umyć. Pani pozwoli, że pójdę wykąpać się w jeziorze?
 Woda będzie jeszcze zimna.
110
 Jestem przyzwyczajony do zimnej wody. Gdy byłem w Szwecji, to ich
zwyczajem prosto z parówki, czyli sauny, biegłem nagi do śniegu.
 Ojej!  zawołał Miś  ja bym tego nie zrobił! Dno! Dostałbym natych-
miast zapalenia płuc.
 To zle być tak rozpieszczonym  rzekł Bob i poszedł w zarośla rozebrać
się. Po chwili wyszedł w elastycznych kąpielówkach. Miał mocne, muskularne
ciało i był pięknie i równo opalony.
Kokiet  pomyślała z wewnętrznym uśmiechem Krystyna  wcale nie miał
ochoty wejść do zimnej wody, tylko chciał się popisać swoją znakomitą formą.
Pomyślała z niechęcią, że ona nie odważyłaby się na to. Musiałaby pokazać po-
zimowe białe ciało, z lekkim tatuażem niebieskich żyłek. Za nic! Cały jej czar
momentalnie by prysnął. Zapaliła papierosa i spoglądała, jak pan Bob dobiegł do
jeziora i zanurzywszy się popłynął crawlem kilkanaście metrów. Po czym zawró-
cił, stanął przy brzegu i począł machać ręką w stronę Michała.
 Zwietna woda! Wcale nie taka zimna! Niech pan się rozbierze, popłyniemy
na środek jeziora.
 Ja. . . ja  mruknął Miś  bardzo słabo pływam. . . Boję się.
Amerykanin popłynął sam. Po krótkim czasie wrócił na brzeg i zaczął się
przedzierać przez sitowia. Jak borsuk łapami wyciskał z siebie wodę i potrzą-
sał mokrym łbem. Zniknął w zaroślach i po chwili wrócił szeroko uśmiechnięty,
jak człowiek, który spełnił swój obowiązek wobec ciała. Usiadł obok Krystyny,
nalała mu do kubka kawy z termosu.
 The right drink on the right place  rzekł zadowolony  czyli, właściwy
napój na właściwym miejscu.
 Nie zimno panu?
 Niech pani dotknie mojego ramienia, skóra aż parzy!
 Ależ z pana sportowiec!  powiedział z uznaniem Miś.
 Byłem, mój chłopcze, za młodu lekkoatletą. Z tej sprawności fizycznej
korzystam teraz na stare lata. A czy pan w ogóle nie uprawia sportów? To bardzo
zle, panie Michałku.
 To jakoś teraz u młodzieży niemodne  mruknął.  Wszyscy zajmuje-
my się przeważnie bigbeatowymi płytami, piosenkami, no i. . . dziewczynami, ale
sportów się mało uprawia.
 Za to  rzekła Krystyna  potrafi całymi godzinami siedzieć przy te-
lewizji i oglądać zawody i mecze. I co dziwniejsze, że orientuje się w każdej
dyscyplinie, jak gdyby sam któryś z tych sportów uprawiał.
 Dziwny chłopak!  rzekł Bob z ustami pełnymi chleba z szynką.
 Eee tam, dziwny  odparł wzruszając ramionami  my wszyscy teraz
tacy jesteśmy.
 Otóż właśnie  wtrąciła Krystyna  oni są teraz  wszyscy tacy , taśmowa
produkcja.
111
 Panu przydałoby się pobyć jakiś czas w Ameryce, tam zrobiliby z pana
prawdziwego mężczyznę.
 Albo hippiesa  Krystyna zrobiła z uśmiechu grymas.
 Co ty, mama. Przecież słyszałaś, że to już miniona moda. Chętnie bym
pojechał, proszę pana.
 Pomyślimy o tym, pomyślimy. Niech pan mi pokaże swoje ramię.
 My God!  wykrzyknął pomacawszy wątłe ramię chłopaka  przecież
pan nie ma w ogóle muskułów.
 Tego się już nie nosi  rzekła z ironią Krystyna. Było to zdanie, które
kiedyś słyszała z ust syna.
 O, mój chłopcze, to nie na Amerykę. Tam trzeba pracować, i to fizycznie.
 Wysiadka , jak wy mówicie.
Michał najwyrazniej stracił humor. Jadł mało i w zamyśleniu skubał wokoło
siebie trawki.
 No i co?  rzekł po chwili  zapieprzamy dalej?
 Ojej, Misiu, jak ty się wyrażasz.
 Przepraszam. Myślę, żeby już jechać, bo i na noc nigdzie nie zajedziemy.
 A gdzie pani radzi?  zapytał Bob wstając i otrzepując spodnie.  Wspa-
niale podjadłem. Z pani to znakomita gospodyni. W Stanach zrobiłaby pani karie-
rę.
 Jako kucharka?
 Jako pani domu.
 Ja myślę, że pojedziemy do Rucianego, tam jest najpiękniej. No i znam
kierowniczkę domu PTTK, na pewno zorganizuje nam nocleg.
 Well, jedziemy do Rucianego.
Przed jakimś małym miasteczkiem znalezli czynną stację benzynową, co pana
Boba wprawiło w humorek nie zmącony chmurką choćby drobnej troski.
 Piękny kraj!  zachwycał się po drodze.
* * *
Jezioro wśród gęstego lasu, które nagle w Rucianem ukazało się ich oczom
jak cenny skarb, wzbudziło w Amerykaninie entuzjazm. Promienie zachodzącego
słońca opalizowały jego wodę tak, że wyglądało jak wielka, płaska muszla.
 Jakie to cudowne!  zawołał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony