[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hank chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
- Co się z tobą dzieje? Przecież nie ma nikogo innego. Ja
chcÄ™ tylko ciebie!
Leighanna przycisnęła ręce do uszu, nie chcąc go dalej słu
chać. Azy płynęły jej po policzkach.
Na ich widok Hank porwał Leighannę w ramiona, pragnąc
ją jakoś pocieszyć. Ona zaś gwałtownym ruchem odepchnęła go
od siebie.
- Nie! - krzyknęła. Chwyciła torby i rzuciła się w stronę
drzwi.
Leighanna siedziała przy stole kuchennym z rękoma przy
twarzy.
- Nienawidzę go - mruczała. - Nienawidzę go. Nienawidzę.
UCIECZKA Ul
- Chyba nie mówisz tego poważnie - stwierdziła Mary Clai
re. - Jesteś po prostu przygnębiona.
Leighanna oderwała ręce od twarzy i pięściami uderzyła
w stół, aż Mary Claire podskoczyła na krześle.
- Masz rację. Jestem przygnębiona - rozpłakała się.
- Powinnaś była ją zobaczyć. Miała na sobie tak obcisłe
spodnie, że chyba musiała się kłaść, żeby je zapiąć. No, a ja
kie miała piersi! A Hank tak bardzo lubi kobiety z dużym
biustem.
- Naprawdę? - zapytała Mary Claire.
- Pewnie, że tak. Uwierz mi. A potem go pocałowała! Tam
w barze, na oczach wszystkich! I to w jaki sposób!
Mary Claire słyszała już o tym. Co prawda, była to wersja
Harleya, ale miała teraz trudności z ustaleniem, jaka właściwie
jest prawda.
- I to cię rozzłościło? - zapytała.
- Oczywiście. A gdybyś ty znalazła się na moim miejscu,
nie byłabyś wściekła? - chciała wiedzieć Leighanna.
- To by chyba zależało od tego, co czuję do całowanego
przez inną kobietę mężczyzny.
Leighanna zerwała się na równe nogi i zaczęła przemierzać
kuchniÄ™ tam i z powrotem.
- Kochasz go, prawda? - stwierdziła Mary Claire.
Leighanna zatrzymała się gwałtownie, jakby ją ktoś uderzył.
Po chwili bezradnie opuściła ramiona.
- Tak. Ale jednocześnie go nienawidzę.
- No cóż, dość często łatwo jest pomylić te dwa uczucia.
Leighanna podeszła do stołu i opadła na krzesło, mając oczy
pełne łez.
- Co ja mam zrobić? - jęknęła.
UCIECZKA
112
- Pomyśl, co chcesz zrobić.
- Kiedy ja naprawdę nie wiem. Hank chciał, żebym z nim
została, ale nie mogłam, po tym, co zrobił.
- A co on właściwie takiego zrobił?
Leighanna popatrzyła ze zdumieniem na przyjaciółkę.
- Jak to co? Pocałował Betty Jo!
- Zaraz, zaraz. Czy to on ją pocałował, czy też ona jego?
Leighannie nie podobał się kierunek, w którym zmierzała jej
przyjaciółka.
- No więc, powiedzmy, że wcale nie starał się walczyć.
- Ty też nie walczyłaś - odpowiedziała jej Mary Claire.
Złagodniała, gdy zobaczyła zrozpaczony wyraz twarzy przyja
ciółki. Pogłaskała ją delikatnie po ręce. - Byłoby głupio zakła
dać, że Hank z nikim się wcześniej nie spotykał. A jeszcze
bardziej głupio pozwolić, by jego przeszłość stanęła między
tobÄ… a tym, czego tak bardzo pragniesz.
Cisza panująca między nimi była bardzo męcząca, wręcz
bolesna. Leighanna próbowała wypełnić ją w ciągu ostatnich
kilku dni żartami i rozmowami z gośćmi, którzy pojawiali się
w Zlepym Zaułku". Ale cisza ciągle tam była. Ta okropna cisza
panująca między nią i Hankiem.
Nawet kiedy Leighanna była daleko od Hanka, pracując
w biurze burmistrza Acresa, czuła ją. Przeniosła wszystkie
swoje rzeczy z mieszkania Hanka do biura, ale kiedy tylko
na nie spojrzała, przypominały jej się godziny spędzone
z Hankiem w jego mieszkaniu, gdy nie tylko siÄ™ nim opieko
wała, ale pracowała również nad organizacją świątecznej im
prezy. Chociaż był to na pewno dla niej duży wysiłek, lubi
ła opiekować się Hankiem, śmiać się razem z nim z byle
UCIECZKA 113
głupstwa, kochać go, i dałaby wszystko, żeby wrócić do
tych dni, kiedy stosunki między nimi były takie nieskompli
kowane.
Potarła ręką kark. Nie spała więcej niż cztery godziny od
tego wieczoru, gdy Betty Jo pojawiła się w barze. A przy tak
wyczerpującym planie dnia w związku z pracą w dwóch miej
scach, brak snu bardzo dawał się jej we znaki.
Z westchnieniem ulgi rozwiązała fartuch i wyciągnęła swoją
torebkę spod baru. Rzuciła okiem na Hanka, który stał przy kasie
i liczył dzisiejsze wpływy.
Czy Mary Claire miała rację, twierdząc, że Leighanna po
winna była walczyć o niego?
Nie, pomyślała, potrząsając głową. Postąpiła właściwie, od
chodząc. Nie chciała być kolejną kobietą w jego łóżku.
- Wychodzę- powiedziała głośno, mając nadzieję, że Hank
chociaż spojrzy w jej stronę.
Ale on nawet nie uniósł głowy. Mruknął tylko coś pod nosem,
nie odrywajÄ…c siÄ™ od pracy.
Chociaż stał przez cały czas za barem, licząc pieniądze,
wsłuchiwał się w odgłosy związane z jej wyjściem: w odkleja-
nie się jej tenisówek od mokrej ciągle podłogi, szczęknięcie
klamki od drzwi, kiedy je otwierała, szelest wiatru na zewnątrz
i dzwięk zamykanych drzwi.
- Do licha - wymruczał, odsuwając pieniądze. - Po stokroć
do licha!
Przesunął palcami po włosach, starając się nie patrzeć w jej
stronę. Coraz trudniej mu było znosić tę ciszę. Ta kobieta powoli
doprowadzała go do szaleństwa. Kręciła się za barem, śmiała
się i rozmawiała z klientami, a jego traktowała jak powietrze.
A kiedy już była zmuszona zwrócić się do niego w jakiejś spra-
114 UCIECZKA
wie, robiła to w taki sposób, że mu się wszystkiego odechcie
wało. Zawziął się. Postanowił, że się nie ugnie.
Bo cóż on takiego zrobił? Nic! Zupełnie nic! Czy to była
jego wina, że Betty Jo zdecydowała się złożyć mu wizytę?
Naprawdę nie! A czy można go było winić za to, że zaczęła go
całować? Również nie! Był niewinną ofiarą schwytaną w pu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Moreland_Peggy_Milosc_i_medycyna
- John Grisham Wspolnik
- The Family Reunion Book I
- Callison Brian WśÂ‚ócznik
- Ed Greenwood Spellfire
- Kradzione pocaśÂ‚unki
- William M Cullen The Printer's Vampyr (retail) (pdf)
- Dziennik zakochanej nastolatki Baccalario Pierdomenico, Peruzzi Elena
- Harlan Coben Najczarniejszy strach
- palmer diana Specjalista od mi悜Ÿoć‚śźci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.keep.pl