[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nia się w zajście - doceniają twój płaski dowcip. Ja nie. Radzę ci
o tym pamiętać.
Raine puścił dandysa. Tamten odskoczył, trzymając się za
pierÅ›.
- Za kogo, do wszystkich diabłów, się uważasz? - wychry
piał. Głos mu drżał ze strachu i wściekłości.
Raine, który oddalał się już w kierunku wskazanym przez
dziewczynę, się nie zatrzymał.
- Za nikogo - mruknął. - Za nikogo w ogóle.
20
L unbridge zamierzał ją uwieść. Był to zamiar, w pojęciu Favor,
bez szans na powodzenie, natura bowiem nie wyposażyła lorda
w żadne atrybuty, które czyniły mężczyznę godnym pożądania.
Przynajmniej w jej oczach.
Ciepłe, brązowe jak toffi oczy, które marszczyły się w kąci
kach, to były oczy, które ją urzekały. A także lśniące ciemne włosy,
które zwijały się w pierścienie na mocnej, szerokiej szyi. I szczup
ła, twardo zarysowana szczęka. I kąśliwy dowcip. Nonszalancja
170
i zuchwałość. Charakter, jakim musi się odznaczać mężczyzna
poszukujący baśniowego skarbu. To wszystko było pociągające.
Tunbridge wydał gardłowy dzwięk, zwracając uwagę Favor.
Ustawił się przy porosłej mchem skale, oparł o nią rękę na wyso
kości głowy, jedną nogę wysunął do przodu. Spoglądał łakomym
wzrokiem jak aktor na scenie, grający dla widzów z pierwszego
rzędu.
- Jesteś niebywale piękną dziewczyną, panno Donnę. -Jed
na rudawa brew podjechała do góry, podczas gdy druga opadła
w dół.
Co ona tu robi w jego towarzystwie? Tak bardzo się cieszyła
wolnością, że pozwalała się unosić prądowi, a ten prąd poniósł
przypadkiem również lorda Tunbridge'a.
Kiedy akrobacje brwiami nie zrobiły wrażenia, spróbował
czegoÅ› innego.
- Zawsze lubiłem ciemnowłose dziewczęta. - Zwilżył wargi
językiem. - Odznaczają się ognistym temperamentem, namiętną
naturą i skłonnością do przygód...
Dość tych bzdur, pomyślała Favor.
- Nie mam ciemnych włosów. Są jasne - powiedziała spo
kojnie. - FarbujÄ™ je.
Opuścił rękę, prostując się. Twarz mu się wydłużyła ze zdu
mienia.
- Och?
- Przykro mi cię rozczarować, ale nie chciałabym, abyś my
ślał, że cię... zwiodłam. Natomiast lady Fia - dodała kpiąco - ma
czarne włosy z natury. Jestem pewna, że zwróciłeś na to uwagę.
Takie piękne dziecko.
- Nie chcę rozmawiać o tej istocie z piekła rodem. - Noz
drza Tunbridge'a zadrgały; zmrużył oczy.
Zmiana wjego zachowaniu zaskoczyła Favor. Sądziła, że Tun
bridge jest jedynie żałosnym, odrzuconym wielbicielem lady Fii.
Teraz ujrzała niebezpiecznego człowieka, którego wyraz twarzy
zdradzał wyraznie, że jest świadomy jej kpin.
171
Podnosiła się z ziemi, walcząc z warstwami spódnic. Poczuła
zaciskające się kościste dłonie na ramieniu.
- Pozwól. - Pomógł jej wstać; uścisk miał zaskakująco silny
jak na człowieka tak mizernej postury.
Wymamrotała podziękowanie. Tym razem to on spojrzał na
nią kpiąco. Nie puścił jej.
- Panna Fia ma potężnego rodzica - wywodził Tunbridge. -
Dlatego może sobie pozwalać na rozmaite zachowania, na które
nie stać inne osoby, ponieważ owe osoby nie mają gwarancji, że
ich docinki ujdÄ… bezkarnie.
Zachowała się nieroztropnie i teraz musiała wybrnąć z sytu
acji.
- Masz rację - powiedziała przepraszająco. - To było bez
myślne z mojej strony.
- Bezmyślne. - Obracał to słowo na języku; nie spodobało
mu się. Wzmocnił uścisk. - Głupie.
- Głupie też - przytaknęła szybko. Myśli kłębiły jej się
w głowie, szukała sposobu, żeby wymknąć się niebezpieczeń
stwu. Nie zastanawiałam się, co mówię. Miałam zły nastrój.
W zeszłym tygodniu ja także zostałam odrzucona przez kogoś...
kim się interesuję. Spotkał mnie wielki afront, co raczej nie po
prawia humoru.
Tego się nie spodziewał. Rozluznił uchwyt.
- Ty?
Patrzyła poza nim, jakby duma nie pozwalała jej spojrzeć mu
w oczy.
- Tak. Ja.
- Ale kto to jest? - zapytał, nie kryjąc zdumienia i ciekawo
ści. Nie wyróżniałaś żadnego ze swoich adoratorów. Prawdę
mówiąc, powstała nawet książka zakładów przeznaczona do tego,
żeby wpisać tam imię mężczyzny, który pierwszy... - Przerwał.
Widocznie nawet Tunbridge zachował resztki przyzwoitości, po
nieważ najwyrazniej pożałował, iż wyjawił istnienie czegoś, co
jak dopowiedziała sobie Favor, było zapisem zakładów, który
172
pierwszy pójdzie z nią do łóżka. Pomyślała, iż może to wykorzy
stać z pożytkiem dla siebie.
- Który pierwszy co? - naciskała niewinnym głosem, zado
wolona, że ma nad nim przewagę. - Który, powiedzmy, pierwszy
przełamie moją linię obrony? - Poruszyła się. Puścił jej ramię.
- Tak - przyznał.
- Nie sądzę, żebyś ty albo ktoś z twojego grona mógł zauważyć
mojego... - Favor celowo zawiesiła głos. - On do was nie należy.
Tunbridge gapił się na nią krótką chwilę, po czym wybuchł
śmiechem.
- Nie powiesz, że to fornal albo chłopak stajenny? Nie lokaj!
Dobry Boże, nie jesteś drugą lady Orville, prawda?
- Nie!
Rozbawienie Tunbridge'a prysło. W jego oczach pojawił się
błysk.
- Mógłbym zebrać sporą sumkę, gdybym wiedział, kto tak
przyciÄ…gnÄ…Å‚ twojÄ… uwagÄ™, panno DonnÄ™.
Oczywiście. Rumieniec Ladacznicy był nie tylko pałacem
rozkoszy, ale przede wszystkim piekłem hazardu. A lord Tun
bridge należał do najbardziej zaciętych graczy.
Ty rozpustniku! - powiedziała sobie w duchu, wcale nie-
zmartwiona, że rozmowa tak się potoczyła. Zręcznie uniknęła
nieprzyjemnej, chyba też grożącej niebezpieczeństwem sytuacji,
a także zyskała okazję, żeby pobudzić zainteresowanie Carra.
Teraz wystarczyło jedynie wymienić Carra jako obiekt swo
ich uczuć. Tunbridge, pełen zapału, chcąc się przypodobać ojcu
lady Fii, natychmiast pobiegłby do niego z tą nowiną. Który męż
czyzna pozostanie obojętny, usłyszawszy plotkę, że zafascynował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Brown Sandra Podarunki losu (W ostatniej chwili)
- Koryta Michael Lincoln Perry 01 Ostatnie do w
- Doyle A.C. Ostatnia galera
- Janny Wurts Pass Of Orlon
- Zajdel_Janusz_A._ _Lalande_21185_
- Jack L. Chalker X 2 Charon A Dragon at the Gate
- Klasyka kiliteratury kobiecej 10 Czarny Bóg Rodziewiczowna Maria
- ca6i
- Ćwiczenie 2
- De Witt Marie Oszustwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.keep.pl