[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzieś wsadziła, tak \e ankieta przepadła jak kamień w wodzie.
Cziczikow uśmiechnął się pod wąsem i zaczął pracować.
III
A potem wszystko szło, im dalej, tym lepiej. Cziczikow rozejrzał się i stwierdził, \e
wszędzie siedzą sami znajomi. Pobiegł do urzędu, w którym wydawano przydziały, i usłyszał:
- Znam was, skąpiradła jedne! Wezmiecie kota, obedrzecie ze skóry i dacie na przydział! A
ja chcę, \ebyście mi dali baraniny z kaszą. A tych waszych przydziałowych \ab i zgniłych śledzi do
ust nie wezmę, choćbyście je cukrem posypali!
Patrzy - a to Sobakiewicz.
Ten, jak tylko przyjechał, natychmiast za\ądał deputatu. I dostał, jeszcze jak! Wtedy siadł,
zjadł i poprosił o dokładkę. Doło\yli. Mało! Wtedy dali mu jeszcze jeden deputat, miał zwyczajny,
dostał specjalny. Mało! Dali zastrze\ony. Ze\arł i za\ądał jeszcze. I awanturę zrobił! Nawymyślał
wszystkim od faryzeuszy, nakrzyczał, \e oszust siedzi na oszuście i oszustem pogania i \e jest
tylko jeden porządny człowiek - referent, a i ten, prawdę mówiąc, świnia!
Dostał akademicki.
Cziczikow zobaczył, jak Sobakiewicz \ongluje deputatami, i momentalnie zaczął działać.
Zapędził Sobakiewicza w kozi róg. Dostał deputat dla siebie, dla nie istniejącej \ony z dzieckiem,
dla Selifana i Pietruszki, dla faceta, o którym opowiadał Betriszczewowi, i dla matki staruszki,
której dawno nie było na świecie. I wszystkie - akademickie. Tak \e musiano mu wozić jedzenie
cię\arówką.
Uporawszy się w ten sposób z problemem zaopatrzenia, ruszył do innych urzędów.
Pędząc kiedyś samochodem przez Kuzniecki Most, spotkał Nozdriowa. Ten oznajmił z
miejsca, \e sprzedał ju\ i dewizkę i zegarek. Rzeczywiście - nie miał na sobie ani jednego, ani
drugiego. Ale nie dawał za wygraną. Opowiedział, \e poszczęściło mu się na loterii: wygrał pół
funta oleju, szkło do lampy naftowej i zelówki do dziecinnych bucików, ale zaraz potem mu się nie
poszczęściło i musiał, cholera, doło\yć jeszcze własne sześćset milionów. Opowiedział, jak
zaproponował Wniesztorgowi, \e dostarczy dla zagranicy partię prawdziwych kaukaskich
kind\ałów. I dostarczył. I zarobiłby na tym masę pieniędzy, gdyby nie świnie Anglicy, którzy
zauwa\yli na kind\ałach napis: mistrz Sawielij Sybiriakow , i wszystko odrzucili. Zaciągnął
Cziczikowa do swojego pokoju i napoił wspaniałym koniakiem, ponoć prosto z Francji, w którym
jednak czuło się samogon w całej jego okazałości. Ostatecznie dołgał się a\ do zapewnień, \e dano
mu w przydziale osiemset arszynów materiału, błękitne auto ze złotą tapicerką i nakaz na
mieszkanie w pałacyku z kolumnami.
Kiedy zaś jego zięć, Mi\ujew, wyraził wątpliwość, Nozdriow nawymyślał mu nie od
Sofronów, lecz zgoła od parszywców.
Jednym słowem, znudził się Cziczikowowi tak, \e ten nie wiedział, jak od niego uciec.
Ale Nozdriowowskie opowieści nasunęły mu myśl, \e i sam mógłby się zająć handlem
zagranicznym.
IV
Tak te\ zrobił. Znowu wypełnił ankietę, zaczął działać i zademonstrował całą skalę swoich
mo\liwości. Przepędzał przez granicę stada baranów w podwójnych futrach, między którymi utykał
brabanckie koronki, a brylanty przewoził w kołach, dyszlach, uszach i diabli wiedzą jakich jeszcze
miejscach.
I w krótkim czasie zgromadził prawie pięćset miliardów.
Nie dał jednak za wygraną. Wystosował do kogo nale\y podanie o wydzier\awienie mu
pewnej firmy i nie szczędząc tęczowych barw przedstawił wielkie korzyści, jakie to przyniesie
państwu.
W urzędzie rozdziawiono usta od ucha do ucha - istotnie, korzyści zapowiadały się
fantastyczne. Poprosili o wskazanie przedsiębiorstwa. Ale\ oczywiście! Mieściło się na Twerskim
bulwarze, akurat naprzeciw klasztoru Męki Pańskiej, i nosiło nazwę: Pampusz na Twerbulu .
[pomnik Puszkina] Zwrócono się gdzie nale\y z zapytaniem, czy coś takiego rzeczywiście istnieje.
Odpowiedz brzmiała: owszem, cała Moskwa o tym wie. Znakomicie.
- Proszę sporządzić kosztorys.
Cziczikow miał ju\ kosztorys za pazuchą.
Wydzier\awiono.
Cziczikow nie tracąc czasu popędził gdzie trzeba.
- Proszę o zaliczkę.
- Proszę sporządzić wykaz. W trzech egzemplarzach z odpowiednimi podpisami i
pieczątkami.
Nie minęły dwie godziny, jak wykaz ju\ był. Według wszelkich reguł. Pieczęci - jak gwiazd
na niebie. I podpisy jak się patrzy.
- Za dyrektora - Nieuwa\aj-koryto, za sekretarza - Kuwszynnoje Ryło, za
przewodniczącego komisji cen i opłat - Jelizawieta Worobiej.
- Zgadza się. Oto zlecenie wypłaty.
Kasjer ujrzawszy sumę, a\ jęknął.
Cziczikow zło\ył podpis i wywiózł pieniądze trzema doro\kami.
A potem pomknął do następnego urzędu.
- Proszę o po\yczkę.
- Proszę pokazać towary.
- Bądzcie uprzejmi wysłać przedstawiciela.
- Dawać przedstawiciela!
Zgiń, przepadnij, znowu znajomy: Jemielian Rotoziej.
Cziczikow zabrał go ze sobą. Zawiózł do pierwszego lepszego magazynu i pokazuje. Patrzy
Jemielian i widzi: towarów bez liku.
- Ta-ak... I to wszystko pana?
- Wszystko.
- Jeśli tak - powiada Jemielian - to proszę przyjąć moje gratulacje. Z pana to ju\ nie
milioner, tylko trylioner.
A Nozdriow, który te\ się do nich przyczepił, zaczął dolewać oliwy do ognia:
- Widzisz tę cię\arówkę z butami? Tę, co wje\d\a do bramy? To jego buty.
Potem, ogarnięty zapałem, wyciągnął Jemieliana na ulicę i zaczął pokazywać:
- Widzisz te sklepy? Wszystko jego. Cała tamta strona ulicy. TA te\. Widzisz tramwaj?
Jego. A latarnie? Te\ jego. Widzisz? Widzisz?
I kręci nim we wszystkie strony, a\ Jemielian zaczął błagać:
- Wierzę! Widzę!... Tylko mnie ju\ puść.
Wtedy wrócili do urzędu.
Tam pytają Jemieliana:
- No i co?
Ten tylko ręką machnął.
- Nie da się tego opisać!
- No, skoro się nie da, to wydać mu n +1 miliardów.
V
Dalsza kariera Cziczikowa przebiegała w zawrotnym tempie. W głowie się nie mieści, co
wyrabiał. Stworzył Zjednoczenie do Wyrobu śelaza z Drewnianych Wiórów i, oczywiście, dostał
natychmiast po\yczkę. Został udziałowcem ogromnej spółdzielni i nakarmił całą Moskwę kiełbasą
z padliny. Kiedy dziedziczka Koroboczka, usłyszawszy, \e w Moswie wszystko da się załatwić ,
przyjechała nabyć nieruchomość, Cziczikow skumał się z Zamuchryszkinem i Utieszytielnym i
sprzedał jej Mane\, naprzeciw Uniwersytetu. Zawarł umowę na elektryfikację miasta poło\onego
tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, po czym wszedłszy w kontakt z byłym horodniczym, postawił
płot i powbijał tyczki, \eby to pachniało jakimś planem, a potem oświadczył, \e pieniądze
zrabowały mu bandy kapitana Kopiejkina. Jednym słowem, wyprawiał istne cuda.
I po Moskwie poszły słuchy, \e Cziczikow jest trylionerem. Ró\ne instytucje zaczęły go
sobie wyrywać jako eksperta. Ju\ wynajął za pięć miliardów pięciopokojowe mieszkanie, ju\ jadał
obiady i kolacje w Empire ...
VI
A\ nastąpił krach.
Wszystko było jak w Gogolowskiej przepowiedni: zgubił Cziczikowa Nozdriow, a
wykończyła Koroboczka. Bez złych zamiarów, po prostu po pijanemu, Nozdriow wygadał się na
wyścigach i o drewnianych wiórach i o wydzier\awieniu nie istniejącego przedsiębiorstwa, a
podsumował to wszystko stwierdzeniem, \e Cziczikow jest kanciarzem i \e nale\ałoby go
rozstrzelać.
Słuchacze się przejęli i wiadomość pobiegła jak iskra.
W dodatku głupia Koroboczka przyszła do urzędu z zapytaniem, kiedy wolno jej będzie
otworzyć w Mane\u piekarnię. Daremnie przekonywano ją, \e to budynek państwowy i \e nie
mo\na ani go kupić, ani niczego w nim otwierać. Babina nie rozumiała.
Tymczasem mówiono o Cziczikowie coraz gorzej. Zaczęto zachodzić w głowę, co to za typ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Copeland Lori KrĂłwki oraz inne sĹodycze
- Antologia ZĹota podkowa 25 Piraje lubiÄ zapach krwi i inne opowiadania
- Kleypas Lisa Bow Street 3 Worth Any Price
- Fritz Leiber Gondolier
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 08 PocaśÂunek śÂmierci
- Cartland Barbara NajpićÂkniejsze miśÂośÂci 135 MiśÂośÂć na sprzedaśź
- M339. (Duo) McArthur Fiona Niebezpieczna wyprawa
- Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 01] Time's Eye (v4.0) (pdf)
- Bourdais Gildas UFO 50 Tajemniczych Lat
- Anton Brecelj Zdrav kolikor hoćÂeśĄ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl