[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nieprawdaż, kochanie?
- Czy rzeczywiście możemy tam wrócić? - dopytywała
się, przypominając sobie, jak to po powrocie z przyjęcia w
Ismailii obawiała się, że może już nigdy nie ujrzy Egiptu.
- Urządzimy sobie bardzo długi miodowy miesiąc -
powiedział diuk - a gdy wrócimy, będziemy starym
małżeństwem nie wzbudzającym niczyjego zainteresowania.
Domyślała się, dlaczego chce wyjechać, i uważała, że to
najwspanialszy pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszała.
- Pochwalam twój zdrowy rozsądek - powiedział Sir
Charles cicho.
- Wiedziałem, że zrozumiesz, Charles - rzekł diuk patrząc
w oczy swojemu przyszłemu teściowi.
Obaj myśleli o Bettinie. Nie będzie jej w Anglii, więc nie
usłyszy różnych złośliwości, na jakie byłe kochanki diuka z
pewnością się zdobędą na wieść o jego ślubie.
Poza tym podczas tej słonecznej podróży i zwiedzania
świata Bettina przyzwyczai się do tego, że jest księżną i że
wiążą się z tym tytułem pewne obowiązki.
- Jedyne, co musisz zrobić - powiedział diuk - to jeszcze
raz spakować walizki.
Po czym zwrócił się do Sir Charlesa:
- Nie chciałbym, abyś spędzał święta samotnie, dlatego
proponuję ci pozostanie w zamku. Zaproś sobie kilku
przyjaciół do towarzystwa. Możecie jezdzić konno, a i moje
piwnice są do waszej dyspozycji.
- Mówisz poważnie, Varienie? - zapytał Sir Charles.
Bettina ujęła jego dłoń.
- Musisz się zgodzić, papo. Nie będziemy się czuli winni,
że wyjeżdżamy i zostawiamy cię samego na święta.
Pamiętasz, kiedy byłam mała, zawsze uważaliśmy, że to takie
wyjątkowe dni.
Sir Charlesowi nie pozostało nic innego jak przyjąć
propozycję diuka, co uczynił z nie ukrywanym zadowoleniem.
Kiedy nazajutrz po ślubie wyjeżdżali przy prószącym
śniegu, Bettina odezwała się do swego męża:
- Byłeś taki miły dla ojca. Nic nie sprawiłoby mu
większej przyjemności, niż to, że może pełnić honory pana
domu na zamku.
- Zajmie się moimi końmi - powiedział diuk, a ona
domyśliła się, że w pewien sposób odczuwał zażenowanie z
powodu swej hojności.
Dzień przed ślubem, gdy byli sami w pokoju, Bettina
spytała z wahania w głosie:
- Co... stało się z lordem Eustacem?
- Nie musisz zaprzątać sobie nim głowy przez ładnych
parę lat.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wysłałem go do Afryki Zachodniej, gdzie ma zarządzać
naszym majątkiem. Znajdzie tam niewątpliwie wiele rzeczy
wymagających zreformowania i wiele niesprawiedliwości. Z
radością to naprawi, albo przynajmniej spróbuje naprawić.
- I... oh... zgodził się..: pojechać?
- Nie miał wyboru - odrzekł diuk.
W głosie diuka pojawiła się zawziętość, wiec Bettina
powiedziała oskarżycielskim tonem:
- Zmusiłeś go... do posłuszeństwa.
- Tak, nie chcę, żebyś czuła się niepewnie dlatego, że
przebywa w Anglii.
Bettina właśnie miała odpowiedzieć, że już się niczego nie
boi, ale zanim zdążyła się odezwać, diuk pocałował ją.
Ogarnęła ją fala czułości i nie mogła myśleć ani o lordzie
Eustacem, ani o nikim innym, tylko o diuku i o tym, jak
bardzo go kocha.
Przed ślubem czuła, że mało go zna, a jednocześnie
podświadomie bała się poznać go lepiej.
Jednakże gdy znalezli się znowu na pokładzie Jupitera, nie
wzbudzał już w niej takiego lęku jak na zamku.
Wydawało jej się, że teraz, gdy nie było tu skłóconych
kobiet ani lorda Eustace'a, groznie spoglądającego na nią
ciemnymi oczami, na jachcie zadomowiło się szczęście.
Za każdym razem kiedy diuk brał ją w ramiona, śniła, że
przebywają na zaczarowanym statku, żeglującym w stronę
tajemniczego portu, gdzie czeka na nich wieczna rozkosz i
gdzie nic nie przeszkodzi ich szczęściu.
Ponieważ kochała go bardzo, wyczuła; jak mur, którym
odgradzał się od świata, kruszy się i zaczyna znikać. Nie było
już oschłego tonu w jego głosie, bezlitosnego błysku w oczach
i cynicznego wygięcia ust.
Zarówno oczami jak i słowami wyrażał swoją miłość do
niej. Często zaskakiwał ją czuły wyraz jego twarzy,
przyprawiający o szybsze bicie serca.
Nie przypuszczała, że dla diuka jest uosobieniem kwiatu, z
którym ją identyfikował.
Wiedział, że musi ją, młodą i niewinną, nauczyć wielu
rzeczy, a jednocześnie był na tyle doświadczony, że zdawał
sobie sprawę, iż powinien to zrobić delikatnie, aby jej nie
przestraszyć ani nie zrazić.
Bettina nawet się nie domyślała, jak bardzo starał się
panować nad sobą, gdy zabiegał o nią, jak nigdy dotąd o żadną
kobietę.
Niezwykle czuły i wyrozumiały potrafił sprawić, iż ich
nocne czułości wprowadzały ją w stan takiego uniesienia, że
była jak delikatny kwiat rozchylający swoje płatki ku słońcu.
Codziennie pobudzał ją trochę bardziej, aż ostatniej nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony