[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Eee... hm... Wez czapkę.
Mogę wziąć Zoe?
W tej chwili Mackenzie było wszystko jedno, czy Ruthie zabierze z
sobą wszystkie lalki, bo zależało jej tylko na tym, by mała wyszła z kuchni.
Tak, możesz.
Hura! Wbiegając na schody, Ruthie wołała do swojej faworytki:
Zoe, mama się zgodziła, żebyś z nami pojechała!
%7ływe srebro zauważył John, podczas gdy Mackenzie po raz
kolejny sprawdzała zawartość torby w nadziei, że ta banalna czynność
pozwoli jej zapanować nad zdenerwowaniem.
89
R
L
T
Na nic ten wybieg, bo John znalazł się tuż przy niej.
Pomóc ci? zapytał, ale oczu nie spuszczał z jej warg. Powiódł
palcem po jej policzku.
John... Kaszlnęła. Pierwszy raz...
Cii... Pochylił się nad nią, jakby zamierzał ją pocałować.
Opuściwszy powieki, czekała. Nareszcie. Dzień dobry szepnął.
Dzień dobry odparła, tęsknie spoglądając mu w oczy.
Już się cieszę na tę wyprawę.
Ja też usłyszeli głos Ruthie, która na schodach usłyszała ich
rozmowę.
Trzymała w ręce Zoe w takiej samej czapce jak ona. Mackenzie
odsunęła się od Johna. Nie była jeszcze gotowa odpowiadać na pytania
Ruthie, zwłaszcza na temat Johna. Zasunęła zamek torby.
Myślę, że to będzie bardzo udany dzień. Rozejrzała się. Gdzie jest
moja czapka? Sięgnęła po torbę, ale John ją ubiegł.
Na wieszaku, mamo, przy drzwiach poinformowała ją Ruthie.
John mrugnął do niej.
Niech już się zacznie ten piękny dzień w gronie przyjaciół. Teraz
uśmiechnął się do Mackenzie.
Wsiadała do jego auta z nadzieją, że nim dojadą do parku, jej serce
wróci do normalnego rytmu, aczkolwiek nie była tego pewna, zważywszy na
jego bliskość.
Kiedy szli do wejścia, Ruthie zażyczyła sobie trzymać ich za ręce, ale
gdy Mackenzie spojrzała na Johna, uśmiechał się wyraznie uszczęśliwiony.
Sprawiali wrażenie normalnej rodziny.
Przyjemne uczucie, którego nie doświadczyła z Warickiem, bo on
zawsze twierdził, że jest zbyt zajęty, by spędzać z nią czas. Tego dnia mogła
90
R
L
T
udawać, że ona, John i Ruthie są rodziną, która zamierza razem spędzić czas
w parku narodowym.
Pogoda sprzyjała takim wypadom, na niebie ani chmurki, i zapewne
dlatego zjechało się mnóstwo ludzi. Gdy wsiedli do miniaturowej kolejki
objeżdżającej cały teren, Mackenzie nie mogła powstrzymać się od śmiechu,
widząc Johna skulonego tak, że kolana miał przy uszach.
Gorzej było tylko w twoim aucie zażartował, kiedy roześmiana
Ruthie sadowiła się obok niego. Już dawno Mackenzie nie widziała córeczki
tak szczęśliwej.
Czy ten sen może się spełnić? Czy wolno jej liczyć, że to, co ją łączy z
Johnem, ma szansę włączyć go trwale do jej życia? Niepewna tego, odsunęła
od siebie tak poważny wątek.
Najpierw Ruthie karmiła wielobarwne papugi, które siadały jej na
głowie i ramionach, potem przeszli do węży, gdzie przestraszona kazała
Johnowi wziąć się na ręce. Nie protestował. U krokodyli siedziała mu na
barana.
Mackenzie robiła im zdjęcie za zdjęciem, podświadomie czując, że jeśli
z jakiegoś powodu jej i Johnowi się nie ułoży, będzie przynajmniej miała co
wspominać.
Gdy usiedli w cieniu ogromnego eukaliptusa, westchnęła. Wokół
piknikowały inne rodziny, zewsząd dochodził śmiech dzieci, odgłosy
rozmów, skrzeczenie ptaków, szelest liści.
Wygadana zauważył John, obserwując Ruthie, która nieopodal
rozstawiała dzieci po kątach. Mackenzie się roześmiała. Istna muzyka dla
jego uszu.
Za bardzo? zapytała. Normalnie mówi zdecydowanie szybciej niż
teraz. Czasami mam wrażenie, że chce jak najszybciej wyłożyć swoje racje,
91
R
L
T
żeby nikt jej nie przerwał.
Nie mam nic przeciwko temu. Zdjął ciemne okulary i na nią spojrzał.
Chciałabyś mieć więcej dzieci?
To pytanie ją zaskoczyło. Podejrzewała, że to jakiś egzamin. Ale po co?
Nie wykluczam, ale to by zależało od tego, czy... trafię na
odpowiednią osobę. Już raz zaszłam w ciążę z człowiekiem, który zgodził się
na dziecko tylko dlatego, że zdaniem szefa ojciec rodziny kojarzy się z
odpowiedzialnością.
Naprawdę? Potrząsnął głową. Nie wydaje mi się, żeby Warick,
świeć Panie nad jego duszą, wiedział, co liczy się w życiu.
Prawdę mówiąc, oboje nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, aż było za
pózno. Tak, mieliśmy dużo problemów, ale i tak nie zasłużył, żeby umrzeć.
A kto zasłużył?
Chyba nikt.
Brakuje ci go?
Nie tak jak na początku, ale wtedy byłam nie tylko wdową, ale i matką
chorego wcześniaka. Choroba i żałoba nie idą w parze, ale z czasem, kiedy
Ruthie już wyszła na prostą, dotarło do mnie, że to małżeństwo było sklecone
byle jak.
Współczuję.
Warick nie był silnym facetem, na pewno nie tak silnym jak wtedy,
gdy za niego wychodziłam. Jako dziecko wychowane w rodzinach
zastępczych głęboko wierzyłam, że dam sobie radę w każdej sytuacji, ale
wierz mi, ta wiara została poddana bardzo trudnej próbie.
Jak doszło do tego, że znalazłaś się w rodzinie zastępczej? zapytał.
Miał przy tym nadzieję, że Mackenzie nagle nie zamknie się w sobie.
Odniósł wrażenie, że dużo łatwiej jest jej mówić o Waricku, bo to on, John,
92
R
L
T
jako pierwszy poinformował ją o jego zgonie. Ale nie miał pojęcia, jak wy-
glądało jej wcześniejsze życie.
Westchnąwszy, usiadła, po czym spojrzała tam, gdzie bawiła się Ruthie,
nie chcąc, żeby mała poznała jej historię, dopóki nie będzie dorosła.
Hm... Potrząsnęła głową. Ujmę to krótko. Ojciec po pijaku w ataku
zazdrości zastrzelił mamę, a potem siebie. Miałam siedem lat. Spałam, a
obudził mnie dopiero policjant, który wpadł do mojego pokoju. Sąsiedzi
usłyszeli strzały i wezwali policję.
Mięła w palcach suchy liść, nie mając odwagi spojrzeć na Johna.
Słysząc to, ludzie, zwłaszcza dorośli, wyrażali współczucie, a ona nie
potrzebowała ich litości.
To tyle. Przez kilka lat mieszkałam u ciotki, ale jak miałam dziesięć
lat, zrobiłam się... powiedzmy, że ciotka sobie ze mną nie radziła. I tak
znalazłam się w systemie opieki zastępczej.
Rozważał w myślach jej słowa.
Nic dziwnego, że jesteś taka silna. W jego głosie wyczuła nutę
dumy.
Nie spodziewała się takiej reakcji. Zaskoczona podniosła na niego
wzrok.
Słucham?
Od pierwszej chwili byłem dla ciebie pełen podziwu. Dla tego, jak się
podzwignęłaś i mocno stanęłaś na nogach.
Hm. Speszyła się.
Od początku podejrzewałem, że jesteś niezwykła, ale teraz mam co do
tego pewność. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że zrobiło się jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Four Weddings and a Fiasco 4 The Wedding Dress Lucy Kevin
- Enoch Suzanne Guwernantka 02 Spotkania o polnocy
- 07. McMahon Barbara Spotkanie na pustyni
- Gordon_Lucy_ _Kochankowie_z_Wiecznego_Miasta
- Brandon Mull Spirit Animals. Tom I Zwierzoduchy
- Buddha's Tales for Young and Old Volume 2 Text Only
- 1922 Alice Adams by Booth Tarkington
- BoruśÂ, Krzysztof Toccata
- Hardy Kate CzuśÂy punkt
- 21=Beyond the Marius Brothers 8 Elan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl