[ Pobierz całość w formacie PDF ]
związać.
Ale należała do mnie. Aż do mojej śmierci.
Bóg pomaga nam wszystkim.
Kiedy ponownie weszłam do świata, znalazłam się w mieszkaniu. Książki, ceglane ściany i mój dziadek na
podłodze, przykryty mokrym od krwi prześcieradłem.
Byłam sama.
Najpierw zobaczyłam Mary. Stała przy sofie, ubrana w podomkę wyszywaną w słoneczniki i motyle,
przewiązaną
w talii starym skórzanym paskiem. Nogi miała gołe, stopy bose, pokryte siecią ciemnych naczyń
krwionośnych. Stare ślady pokrywały jej żylaste ręce. Gęste siwe włosy odstawały od jej głowy, najeżone i
zmierzwione.
Oburącz trzymała rzeznicki nóż. Stała zupełnie nieruchomo, patrząc na kobietę z ognia.
Ja też jej się przyglądałam. Kobieta klęczała obok nakrytego prześcieradłem ciała Jacka, pochylając głowę
tak nisko, że niemal dotykała czołem lepkiej od krwi podłogi. Nieruchome dłonie opierała płasko, w głębokim
ukłonie wyginając kręgosłup w idealny łuk. Nie potrafiłam stwierdzić, czy oddycha. Jeśli żyła, miała za sobą
długie lata praktykowania takich pokłonów.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam Byrona.
Kiedy podeszłam do Mary, przeniosła wzrok, milcząco przyglądając się mojej twarzy. Ani śladu zdziwienia
czy zaskoczenia, tylko lekkie napięcie zmarszczek wokół oczu. Dotknęłam swoich ust i wyczułam jedynie
skórę. Nie było warg. Ani nozdrzy. Czułam jednak język uwięziony w zamkniętych ustach; smakował siarką i
krwią.
Mary wyciągnęła w moją stronę jeden ze swoich noży. Pokręciłam głową.
Być może nasze ruchy przyciągnęły jej uwagę - a może nie - ale kobieta, klęcząca dotąd na podłodze,
przesunęła się i powoli usiadła. Nie patrzyła na nas; jej spojrzenie powędrowało w stronę sufitu, zamrugała
powiekami, a jej usta poruszały się jakby w cichej modlitwie.
To nie jest istota ludzka, pomyślałam, mogąc teraz przyjrzeć się jej lepiej. Nie była człowiekiem, o czym
świadczyło wiele drobnych cech: długość szyi, małe oczy i dziwnie ułożone kości policzkowe. Nazwałam ją
kobietą, ale trudno było dokładnie określić jej płeć - gdy światło się zmieniało, równie łatwo można było uznać
ją za mężczyznę.
Nie należała jednak do tego świata. Zdawałam sobie z tego sprawę, tak jak wiedziałam, czym jest woda czy
ogień. Nie urodziła się na ziemi.
Trzepoczące powieki znieruchomiały, kobieta zamknęła oczy, po czym mrugając, otworzyła je powoli jak
sowa.
Spojrzała na mnie. Uspokoiłam się, zadowolona, że chłopcy spoczywają ciężko na skórze. Przez całe życie
spotykałam wariatów, szaleńców i niebezpiecznych osobników, ale w oczach tej kobiety było coś takiego, że
poczułam się mała, drobna i zmarznięta. Nie chciałam, żeby zbliżała się do kogoś, na kim mi zależało, nawet
do martwego.
- Strażniczko - powiedziała. - Skóra naszego Stwórcy leży skalana, a mimo to żyjesz. Wyjaśnij.
Chciałam wyjaśnić, chociaż zastanawiało mnie, czemu nie zapytała o to Mary, stojącej obok mnie z nożami.
Podeszłam do kobiety w milczeniu; słychać było tylko szuranie moich osmalonych butów po podłodze.
Chłopcy przemieścili się na mojej twarzy tylko tyle, by przywrócić mi usta i nos. Chłodne powietrze zalało
moje płuca. Zwilżyłam wargi - miały smak żelaza. Kobieta przyglądała mi się, mrużąc oczy, zaciskając wąskie
usta w twardą kreskę.
- Odpowiedz - warknęła.
Zatrzymałam się, ale tylko ze zdziwienia. Jej głos brzmiał dziwnie, jakby podłączyła swoje struny głosowe
do stereo i elektrycznej gitary i włączyła sprzęt. Te dwa słowa spłynęły na mnie z siłą fali uderzeniowej,
pulsując mocą.
Przypominała mi Granta.
- Niewolnica. Zrodzona, ukształtowana i wychowana - mruknęła Mary.
Wolałabym, żeby siedziała cicho, ale kobieta nawet na nią nie spojrzała. Patrzyła tylko na mnie, jej wzrok
stawał się coraz bardziej ponury, zaś oczy zwęziły się w szparki.
- Ty powiedz - odezwała się znowu takim samym głosem: więcej w nim było tonów niż słów, a jeszcze
więcej melodii, która wznosiła się i opadała jak kołysanka śpiewana małemu huraganowi. Chłopcom od razu
to się spodobało, przetaczali się po mojej skórze, rozradowani. Uśmiechnęłam się.
- Kim jesteś? I po co tu przybyłaś?
31
Kobieta zamrugała, wpatrując się we mnie. A potem wolno wstała. Gdy całkiem się już wyprostowała,
znowu zaczęła przypominać mężczyznę, zarówno twarzą, jak i ciałem. Nie miała biustu, a jej policzki i linia
szczęki bez trudu zmieniały charakter z żeńskiego na męski i odwrotnie.
Nie byłam pewna, czy mi odpowie, ale wyszeptała:
- Niech będzie pochwalona ich wola. - I przyłożyła dłoń do żelaznej obroży. - Jestem Posłanniczką.
Zostałam wysłana po naszego Stwórcę, Pana Aetara, chwała jego światłu w Boskiej Naturze.
Chwała jego światłu. Naszego Stwórcy, Pana Aetara. Wszystkie te słowa dotyczyły mojego dziadka, Jacka
Med-dle'a. Starego człowieka. Nieśmiertelnego, awatara.
Powiedziała to tak, jakby naprawdę w to wierzyła. Dotknęłam własnej szyi, celowo naśladując jej gest.
- Dlaczego zostałaś wysłana?
- Pewnie wiesz. - Kobieta odsunęła się od ciała Jacka, nie spuszczając ze mnie wzroku, chociaż czułam, że
obserwuje mieszkanie: przestrzeń, książki i okna, doskonale i kinestetycznie świadoma siebie w relacji do
wszystkiego, co ją otacza. - Nasi Stwórcy wyczuli, że dwóch z nich zostało zamordowanych w tym świecie. To
niemożliwe morderstwa. Nigdy nikogo to nie spotkało od czasu wojny z Królami Kosiarzami. Ale zasłona... -
Kobieta zamknęła oczy, przechylając głowę. - Zasłona wciąż istnieje. A więc ktoś inny zabił naszych bogów i
Stwórców. - Wskazała na zwłoki Jacka. - Jeden pozostaje. Mam zabrać go do innych na przesłuchanie.
- To będzie trudne. Porzucił swoją skórę.
- Znajdzie inną. A może już znalazł. - Wciąż mi się przyglądała z przechyloną głową. - Czemu pozwoliłaś
na skalanie jego skóry?
- Masz na myśli to, że go zamordowano? - Podeszłam bliżej, wytrzymując jej wzrok. - Na nic nie
pozwalałam. Znalazłam go w takim stanie. Szukam jego zabójcy.
- Szukaj sobie, czego chcesz. I tak już zawiodłaś, dopuszczając do zbezczeszczenia naszego Stwórcy. Jeśli
masz honor, popełnisz samobójstwo - powiedziała, przesuwając palcem po szyi - kiedy znajdzie się ten, kto
go sprofanował. Pomogę ci.
Wyrażała się w sposób zwyczajny i rzeczowy, bez złośliwości. Może tak okazywała życzliwość. Nie
przestawałam się uśmiechać.
- To miło. A jeśli nasz... Stwórca... nie ma ochoty iść z tobą?
- Jestem Posłanniczką. Głosem naszych Panów Aeta-rów. Ich słowo jest rozkazem, a ja wypełniam ich wolę
w Labiryncie. On musi iść ze mną - kobieta powiedziała to w taki sposób, jakby sprzeciw był nie do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 3 Barry Trotter I KoĹska Kuracja
- 63. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 63 Mumia Egipska
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 5 Zemsta PrzeklÄtych
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 2 Ĺwiat Wilka
- Brandon Mull Spirit Animals. Tom I Zwierzoduchy
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiezniku_Tom_3
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiazniku_Tom_5
- Clancy Tom Zwiadowcy 01 Wandale
- Zapomnij ze mna tom 2 J.Lynn
- Kiss Me Kill Me Scarlett Wakefield_Book 1 Lauren Henderson
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aircar.opx.pl