[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Byłam szanowaną lekarką, ktoś mnie porwał i więzi tutaj.
Wprowadził ją do środka i zamknął drzwi. Jasne, ktoś przecież może
podsłuchać... Dość tej paranoi, tego ciągłego zastanawiania się, co powiedzą
inni!
 Uważasz, że zamkniesz mi usta? %7łe możesz panować nad wszystkim
i wszystkimi? Otóż nie! %7łycie potrafi zaskoczyć. I trzeba się z tym pogodzić.
120
R
L
T
Ktoś musiał się zdobyć na szczerość. Padło na nią.
 Tu wszystko jest jakieś dziwne. Dzisiaj zobaczyłam, jak żyjesz i jak
to na ciebie wpływa. Masz obsesję kontrolowania. Nie takiego człowieka
pokochałam.
Zamrugał powiekami. Widać zaskoczyły go jej słowa.
 Ja muszę kontrolować, muszę panować nad wszystkim  odparł z
zastanawiającym wyrazem twarzy.
 Ale dlaczego?
Podszedł do kanapy.
 Co sądzisz o moim bracie?  zapytał.
Zamarła. Przypomniała sobie, co napomknęła o mężu Marla. I że
Stefano nazwał go niezrównoważonym.
 Jest miły. A co? Coś z nim nie tak?
 Brat Mikeya, Chris. Pamiętasz? Wybudził się  powiedział. Zupełnie
nie na temat.
 Cieszę się.  Usiadła przy nim i patrzyła przed siebie, czekając na
dalszy ciąg.
W końcu zaczął mówić.
 Gdy byliśmy dziećmi, zdarzył się wypadek. Theros wpadł do basenu i
zaczął się topić. Wyciągnąłem go i reanimowałem, ale trochę za pózno. Jest
lekko niedorozwinięty. Jak duże dziecko.
Zaczynała rozumieć. Poczucie winy, wstyd, strach, że sytuacja
wymknie się z rąk...
 Ile lat wtedy miałeś?
 Osiem.
Chyba po raz pierwszy komuś o tym powiedział.
 Osiem lat?  Serce się jej ścisnęło. Miała ochotę go przytulić i
121
R
L
T
ucałować. Za te wszystkie lata, kiedy musiał cierpieć w milczeniu, kiedy
ojciec zapewne utwierdzał go w poczuciu winy.  I reanimowałeś brata,
którego samodzielnie wyciągnąłeś z wody?
 Za pózno, uszkodzenia okazały się nieodwracalne.
 Ale uratowałeś mu życie!
 Tak.
Zauważyła, że dała mu do myślenia. Nareszcie użył swojego
królewskiego mózgu i zaczął się nad sobą zastanawiać. Przymknął oczy.
 Czy miałbyś za złe Mikeyowi, gdyby zrobił to samo?  pytała
natarczywie.
 Jasne, że nie.  Wyprostował się i otworzył oczy.
 No to może już czas, żebyś sobie też wybaczył?
 Ja chyba po prostu urodziłem się, żeby krzywdzić tych, których
kocham.  Spojrzał na nią przygnębiony.
Pokiwała głową, ujęła jego dłoń i ścisnęła ją mocno. Teraz rozumiała go
jeszcze lepiej.
 I to jest twój problem. Może już czas pogodzić się, że pewne rzeczy
się nie zmienią? Zobacz, Theros wygląda na szczęśliwego. Nie trzeba być
doskonałym w każdym calu, żeby być zadowolonym.
Stefano poczuł się odrobinę lżej.
 Faktycznie, jest szczęśliwy. Ale tylko wtedy, kiedy ja się nie
wtrącam.
Trzeba to będzie rozważyć...
 No właśnie. Sam widzisz, nie warto wszystkiego kontrolować.
Boże, jak jej się to udało? Delikatna sugestia wystarczyła, że przestał
czuć na ramionach ten potworny ciężar, który mu towarzyszył od
dzieciństwa.
122
Zegar zaczął wybijać północ.
Kiki nagle zdała sobie sprawę, że właśnie zaczyna się dzień, którego tak
się obawiała. Stefano jest niby obok, ale w smutku jej nie towarzyszy.
Wstała. Poczuła się śmiertelnie zmęczona. A jeszcze tyle spraw przed
nią. Od dawna przyrzekała sobie, że dziś zrobi to, co przed chwilą poradziła
Stefanowi. Pogodzi się z tym, że pewnych rzeczy nie da się cofnąć.
 Wyjdz już, proszę. Jestem zmęczona.
 A jeśli nie pójdę?
Odwróciła się do niego plecami. Nie miała sił na dalsze kłótnie. Wyszła
do drugiego pokoju.
Spała niespokojnie. Rano Elise przyniosła jej kawę rogaliki.
Zapowiedziała, że wkrótce stylistka przygotuje ją do dzisiejszych
obowiązków. A ona ciągle błądziła myślami wokół dzisiejszej daty.
Złe wieści dopadły ją już przy śniadaniu. Będzie musiała udać się do
szpitala w oficjalnym orszaku u boku księcia Paula. O czym, u licha, ma z nim
rozmawiać?
A może lepiej się nie odzywać? Godzina milczenia to jednak też tortura.
Monarcha nie dał po sobie poznać, czy widząc ją, jest zadowolony, czy
wręcz przeciwnie.
 Dzień dobry, doktor Fender.
 Dzień dobry, książę Paulo.
 Dobrze pani spała?
A więc przemówił! Kiki odetchnęła z ulgą.
 Tu się inaczej śpi niż na statku  odrzekła wymijająco.
Co ona, u licha, robi w reprezentacyjnym aucie u boku tego starego
despoty?
 Wolno zapytać, dlaczego akurat ja towarzyszę dziś Waszej
123
R
L
T
Wysokości?
 Bo Stefano nie może  odparł.  Za często porzuca oficjalne
obowiązki na rzecz swojej pracy. No i proszę, dokąd to go zaprowadziło.
Kiki prawie się zagotowała. Czy ten starzec nie widzi, ile dobrego robi
jego syn? Jak jest czuły i troskliwy dla pacjentów? Może tylko trochę szkoda,
że nie dla niej...
 Pana syn ratuje ludzkie życie. Czy to przypadkiem nie należy do
historii księstwa?
 Za kogo się masz, żeby mnie pouczać o naszej rodowej tradycji?
Uff, teraz był monarchą w każdym calu. Siwe krzaczaste brwi groznie
ściągnięte, oczy jak szpareczki, zimne spojrzenie, tak bardzo jej znajome.
 Przepraszam, Wasza Wysokość.
Nie była o dziwo ani przestraszona, ani zmieszana.
 Chciałam tylko powiedzieć, że Stefano jest nadzwyczaj zdolnym
chirurgiem  dokończyła ugodowo.
 No, tak mówią  burknął nieco udobruchany  ale powinien bardziej
dbać o swoją pozycję.
 Bardziej już chyba nie może  zauważyła Kiki cierpko, odwracając
się do okna.
Nie żałowała tych słów, choć staruch wstrzymał oddech. Ale co jej
pozostało? Może jeszcze ewentualnie wysiąść z tego samochodu. To może
nie byłoby takie złe...
 A więc bronisz człowieka, który zostawił cię ciężarną w dalekim
kraju?
Oj, staruszek najwyrazniej nie zamierza się poddać.
Przez chwilę patrzyli na siebie jak zwierzęta przed walką na śmierć i
życie.
124
R
L
T
 Okoliczności nie sprzyjały. Los oddalił nas od siebie.
 Gdyby był bardziej podobny do mnie, w ogóle trzymałby się od ciebie
z daleka.  Spojrzał na nią nieco łagodniej.  Przypominasz mi znajomą z
dawnych lat. Była tak samo nieustraszona. I uparta.  Roześmiał się ponuro.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Co ją podkusiło, żeby wdać się z nim w
utarczkę?
W milczeniu mijali gaje oliwne. Kiki nerwowo zagryzała wargi.
Ciekawe, co ją dziś jeszcze spotka? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony