[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lucas był owocem bardzo szczególnej nocy. Rozpoczęła się wybuchem namiętności o
sile supernowej, który pchnął ku sobie dwoje obcych ludzi, olśnionych odkryciem
wspólnej bliskości. Zakończyła się szokiem, bólem i żałobą, która rozdarła ich intym-
ność, rozdzieliła niczym przepaść bez dna. Giuseppe Baracchi nie wiedział, że gdy jego
wnuk rozstawał się z życiem, wnuczka leżała w ramionach człowieka, którego o tę tra-
gedię obwiniał. Nie wiedział, że w żyłach jego prawnuka płynie krew Ferrarów. Jak to
L R
T
się mogło stać, że patrząc na chłopca, nie zauważył podobieństwa do człowieka, którego
nienawidził? Santo nie mógł tego zrozumieć. On rozpoznał swojego syna na pierwszy
rzut oka.
- Nie, to nie do wiary. - Potrząsnął głową, jakby w nadziei, że wszystko, czego do-
wiedział się tego wieczoru, ułoży się w jakąś spójną całość, którą będzie w stanie zaak-
ceptować.
Na próżno. Nadal, poza niebotycznym zdumieniem, czuł żal, dojmujący żal i tę-
sknotę za małym człowiekiem, którego widział tylko przez chwilę. Do kroćset, to było
jego dziecko! Choć nie planował jeszcze założenia rodziny, dobrze wiedział, co to zna-
czy być ojcem. W jego rodzinie nikt nie miał problemów ze zrozumieniem, na czym po-
lega ta życiowa rola. Ojciec był tym, który chronił dziecko i pokazywał mu świat. Tym,
który zawsze był przy matce, wspierał ją w zdrowiu i w chorobie. Taki był jego ojciec,
takimi ojcami byli jego brat i szwagier. Takim ojcem pragnął być on - bliskim, kochają-
cym, otaczającym opieką.
Dlaczego Fia świadomie i z premedytacją pozbawiła swojego synka kontaktu z oj-
cem? Może dlatego, że nie miała świadomości, że czegokolwiek go pozbawia? Sądziła
raczej, że oszczędza małemu życia w ciągłym lęku wywołanym przez ojcowskie wybu-
chy furii, i bolesnych siniaków, pamiątek po brutalnych ciosach wymierzanych przez
wielkie, męskie łapska.
Jej dzieciństwo tak właśnie wyglądało. Cała wyspa wiedziała, że żona Piera Ba-
racchiego, gdy miała już dość bycia workiem treningowym, po prostu wzięła nogi za pas,
zostawiając dwoje małych dzieci pod opieką porywczego, agresywnego ojca. Santo wie-
dział nawet więcej, bo nadmorski dom, w którym mieszkała rodzina Ferrarów, przylegał
do dużego, pustego fragmentu plaży należącego do Baracchich. Sąsiedzi unikali wszel-
kich kontaktów, ale Santo widywał czasem drobną rudowłosą dziewczynkę, która wy-
mykała się samotnie nad morze. Pamiętał siniaki na jej policzkach i ramionach. Był od
niej starszy, ale nie na tyle, żeby rozumieć, co widzi - w jego szczęśliwym świecie sinia-
ki zawsze były pamiątką po jakiejś szalonej, nieostrożnej zabawie. Dopiero kiedy pew-
nego dnia Pietro Baracchi, pijany w sztok, wypłynął motorówką na pełne morze i zginął
na miejscu w czołowym zderzeniu z towarowym promem, a opiekę nad dziećmi przejął
L R
T
dziadek Giuseppe, mała Fia przestała chodzić posiniaczona. Santo nie sądził jednak, by
ten ponury zrzęda zajmował się nią choć trochę lepiej niż jego syn. Tyle tylko, że miał
mniej energii, żeby się na niej wyżywać.
- Przez trzy lata robiłaś wszystko po swojemu - podjął tonem, który zdecydowanie
zniechęcał do dyskusji. - Ale obojętnie, jak dobre miałaś chęci, do tamtego układu już nie
ma powrotu. Nie sądzisz chyba, że pozwolę, żeby moje dziecko wychowywało się bez
ojca, i na domiar złego w twojej rodzinie? Zacznijmy od tego, że Baracchi w ogóle nie
wiedzą, czym dla dziecka powinna być rodzina. Kiedy pomyślę, przez co musiał przejść
Lucas...
Skuliła się, jakby ją uderzył, ale zaraz podniosła głowę.
- Insynuujesz, że Lucasowi dzieje się krzywda?! Na jakiej podstawie?
- Wiem, jak wyglądało twoje dzieciństwo - powiedział cicho. Może nie widywał jej
codziennie, ale pamiętał jej smutek i samotność. Pamiętał też, że nigdy nie widział jej
płaczącej, nawet wtedy, gdy zostawiła ją matka. Mała Fia bardzo wcześnie nauczyła się,
że najlepiej jest ukrywać swoje uczucia. Aby przetrwać w domu Piera Baracchiego, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony