[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niedaleko Jennifer stała Monica, która przebrała się za Marię Antoninę, w sukni z wielkim
dekoltem i obszerną spódnicą. Na szyi zawiązała sobie czerwoną wstążkę - Claire na ten widok
zrobiło się nieco niedobrze - a w ręku miała malutką gilotynę. Trzymała pod ramię... Michaela. Który
nawet w masce na twarzy wyglądał, jakby żałował, że nie może się znalezć gdziekolwiek indziej,
byle nie obok Moniki. Przebrał się za księdza, w gładką czarną sutannę z białą koloratką. Ale bez
żadnego krzyża.
Claire pobiegła za wzrokiem Michaela w przeciwny kąt sali i zobaczyła wysokiego stracha na
wróble - jak żywcem przeniesionego z najgorszego horroru o połach kukurydzy, jaki mogła sobie
wyobrazić - i dziewczynę ubraną jak Sally z  Miasteczka Halloween Tima Burtona... Oliver i Eve.
Eve wyglądała zupełnie jak Sally - tęskna, smutna, cała z łatek pozszywanych wyłącznie nadzieją.
Ona też patrzyła na Michaela.
Oliver kompletnie ją ignorował i obserwował tłum. Rozglądając się wkoło, Claire powoli
rozpoznała jeszcze parę osób. Matki nigdzie nie widziała, ale jej ojciec był przebrany za
niedzwiedzia i z bardzo niezadowoloną z siebie miną stał obok jakiejś kobiety w średnim wieku -
wampirzycy? - przebranej za czarownicę.
- Widzisz gdzieś Shane'a? - Claire niespokojnie spytała Myrnina. Skinął głową w stronę innego
fragmentu sali. Już tam patrzyła przedtem, ale poszukała jeszcze raz i trzy razy minąwszy go
wzrokiem, teraz wreszcie dostrzegła.
Czy ten kostium będzie ze skóry? - spytała go wtedy. A on powiedział: Tak, w sumie to
prawdopodobne.
I był ze skóry. Składał się ze skórzanej psiej obroży, skórzanych spodni i smyczy, a na tej smyczy
prowadziła go Ysandre, od szył po kozaki do pół uda ubrana w obcisłą czerwoną skórę. Uzupełniła
kostium parą diablich rogów i czerwonym trójzębem.
A więc zrobiła z Shane'a swojego psa. Włącznie z włochatą psią maską na twarzy.
- Oddychaj - powiedział Myrnin. - Sam za tym nie przepadam, ale słyszałem, że ludziom to
dobrze robi.
Claire zdała sobie sprawę, że on ma rację; wstrzymywała oddech. Kiedy wypuściła powietrze z
płuc, szok zaczął jej mijać, zastąpiony falą gniewu. Co za suka!
Nic dziwnego, że Shane miał nieszczęśliwą minę.
- Nie zrobiła mu absolutnie nic złego - powiedział Myrnin cicho do ucha Claire. - A ty może i
nosisz kostium Arlekina, ale to Ysandre zdecydowanie ma w sobie sporo diabła. Więc uważaj. Nie
spiesz się. Dam ci znać, kiedy przyjdzie pora zaatakować twojego wroga.
Claire pokiwała głową. Jeśli miała przedtem jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie, teraz
minęły. Miała zamiar wydostać stąd swoją rodzinę i przyjaciół i osobiście wyjąć Ysandre z ręki tę
smycz, a potem zrobić za jej pomocą coś strasznego.
- Będę gotowa - powiedziała.
Myrnin rzucił jej szalone spojrzenie.
- Tak - powiedział. - Widzę, że będziesz gotowa, moja mała.
Trzymali się blisko siebie i obserwowali innych, a inni z ciekawością im się przyglądali, ale nikt
nie podchodził. Claire zapytała - lepiej pózno niż wcale - czy Myrnin nie zostanie rozpoznany mimo
tego makijażu, ale on pokręcił głową.
- Raczej się nie udzielam towarzysko - powiedział. - Amelie, Sam, Michael, Oliver i jeszcze
paru może mnie znać z widzenia. Ale poza tym nikt więcej, a zresztą pewnie nikt się nie spodziewa,
że mnie tu zobaczy. Zwłaszcza jako... - obrócił się teatralnym gestem, a biała tunika zafalowała
wokół jego postaci - Pierrota.
Co w ogóle nic jej nie mówiło, bo nadal nie miała pojęcia, kogo przedstawiał Pierrot, ale
pokiwała głową. Myrnin zobaczył, że jedna ze stojących w pobliżu wampirzyc przygląda się mu i
złożył jej wyszukany ukłon.
- Zrób gwiazdę - mruknął pod nosem do Claire.
- Co mam zrobić?
- Poprosiłbym, żebyś zrobiła salto, ale jestem prawie pewien, że z tym byłby kłopot. Zrób
gwiazdę. Już.
Claire czuła się jak kompletna idiotka, ale umocowała swój kapelusz matadora na głowie
elastyczną gumką i zrobiła gwiazdę, po której stanęła uśmiechając się szerokim, nieco niepewnym
uśmiechem.
Ludzie zaczęli klaskać i śmiać się, a potem wrócili do swoich rozmów. Wszyscy poza Oliverem,
który patrzył na nich uważnie.
Ale przynajmniej trzymał się na dystans.
Bishopa ani Amelie nigdzie nie było widać, ale Claire stopniowo rozpoznała większość znanych
sobie wampirów. Sam przyszedł przebrany za Hucka Finna, co świetnie pasowało do jego rudych
włosów i piegów. Przyprowadził dziewczynę, którą Claire słabo pamiętała z Common Grounds,
jedną z pracownic Olivera. Pewnie tę, która zastąpiła Eve po jej odejściu. Ze względu na Sama
Claire miała nadzieję, że to ktoś, bez kogo Oliver może się obyć.
Była tam Miranda, ubrana w kostium starożytnej Greczynki, z wężami we włosach, a obok niej
stał niski, wyblakły facecik w kostiumie Sherlocka Holmesa.
- Charles - potwierdził Myrnin, kiedy Claire go zapytała. - Zawsze przejawiał słabość do tych
zaburzonych.
- Przecież ona ma tylko piętnaście lat!
- Obawiam się, że to współczesne standardy. Charles pochodzi z czasów, kiedy to był właściwy
wiek do małżeństwa, więc trochę lekceważy waszą zasadę osiemnastu lat jako progu dojrzałości.
- Jest pedofilem.
- Być może - powiedział Myrnin. - Ale nie stoi po stronie Bishopa.
Sam ich zobaczył, zmarszczył brwi, i zaczął powoli przedzierać się przez tłum w ich stronę.
Myrnin znów złożył swój komiczny ukłon, ale Claire ucieszyła się, że tym razem nie domagał się do
niej gwiazdy.
- Samuel - powiedział. - Jak miło cię widzieć.
- Czyś ty...? - Sam z trudem powstrzymał się, bo pytanie pewnie miało brzmieć:  Czyś ty
oszalał? , a odpowiedz wydawała się oczywista. - Amelie ci nie kazała trzymać się z daleka?
Claire...
- I tak by tu przyszedł - powiedziała. - Rozwalił zamek.
Pomyślałam, że powinnam przyjść z nim. - Co stanowiło dość prawdziwe - chociaż tchórzliwe -
usprawiedliwienie ich obecności. Myrnin jednak rzucił jej spojrzenie, które wyraznie mówiło:
 Przyznaj się . - Pewnie i tak bym przyszła - powiedziała szybko. - Nie mogę pozwolić, żeby moi
rodzice i przyjaciele byli tu beze mnie. Po prostu nie mogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony