[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspomnienia - powiedziała sztywno.
R
L
T
- To tylko jedna z rzeczy należących do mojego ojca. Nigdy tutaj nie bywał, przy-
najmniej nie wtedy, gdy go znałem - odparł zimnym tonem, który zdecydowanie nie za-
chęcał do rozmowy.
Tristanne postanowiła nie zadawać dalszych pytań. Gdy weszli do willi, Nikos bez
wahania poprowadził ją do swojego szerokiego łoża w śnieżnobiałym pokoju, w którym
jedyną plamę koloru stanowiło morze za oknem i nieskończone niebo.
Dopiero pózniej dowiedziała się, że jego ojciec został wychowany na tej wyspie
przez dziadka Nikosa, a potem wysłano go w świat, by zajął się rodzinnym biznesem.
Tristanne tłumaczyła sobie, że ma prawo zadawać pytania i dowiadywać się jak najwię-
cej o rodzinie Nikosa, gdyż w ten sposób poznawała także jego.
- Czy znałeś swojego dziadka? - spytała pewnego popołudnia.
Siedzieli w tętniącej życiem tawernie na placu w wiosce i jedli stifadę z kozy oraz
grillowanego strzępiela w przepysznym cytrynowym sosie. Tristanne popijała wytrawne
wino, a Nikos sączył piwo z Mythos.
- Dostałaś obsesji na punkcie człowieka, który nie żyje od kilku dziesięcioleci. -
Nikos spojrzał na nią i uniósł brwi. - Czyżbyś szukała duchów, Tristanne? Wyspa jest ich
pełna, co do tego nie mam wątpliwości. Mnóstwo tu świętych i męczenników, na pewno
któryś cię zainteresuje. Nie musisz grzebać w historii mojej rodziny.
- Nie mam obsesji - odparła spokojnie i upiła łyk wina. - Po prostu jestem zaintere-
sowana. Wyrażasz się o dziadku bardzo surowo, a zbudował niezwykle artystyczny dom.
Rzeczywiście, willa była spełnieniem marzeń artysty. Każdy pokój miał na celu
pobudzać zmysły i oswajać mieszkańców z niezwykłym, surowym krajobrazem okolicy.
- Mój dziadek nie był specjalnie miłym człowiekiem, Tristanne. - Gniewny błysk w
ciemnych oczach Nikosa sprawił, że włoski na karku Tristanne omal nie stanęły dęba. -
Jedyne artystyczne impulsy, jakie miewał, wiązały się z kupowaniem rzeczy, o których
wiedział, że są poszukiwane i pożądane przez innych. - Wzruszył ramionami. - Ale który
budowniczy imperium był miły? Wychował syna na jeszcze gorszego człowieka od sie-
bie, na własne podobieństwo. Oto moje dziedzictwo, z którego jestem taki dumny.
Postanowiła puścić mimo uszu jego sarkastyczny ton.
R
L
T
- Niezależnie od tego, czy jesteś z niego dumny, czy nie, nie wolno ci zapominać,
że to są twoje korzenie - oznajmiła. - Warto je znać.
- Doskonale znam swoje korzenie - odparł spokojnym głosem, który Tristanne pa-
miętała aż za dobrze z Portofino.
Czyżby to znaczyło, że trafiła w czuły punkt? Czy może chciał tylko pokazać,
gdzie jest jej miejsce? Odruchowo uniosła brodę.
- Chyba nie ma powodów do zdenerwowania, nie sądzisz? - zapytała pozornie bez-
troskim tonem.
- Dlaczego miałbym się denerwować? - wycedził. - Właściwie to powinienem po-
dziękować ojcu, że pozbył się mojej matki, kiedy jej wdzięki mu się znudziły. Była prze-
cież tylko kochanką, zwykłą tancerką z klubu. Nie był jej nic winien, a sam fakt, że ją
wybrał spośród innych, powinien stanowić szczyt jej marzeń. Pewnie dlatego wolała brać
narkotyki, niż się mną zajmować. W końcu to nic takiego, jak powiedział ojciec wiele lat
pózniej, gdyż ulica zrobiła ze mnie mężczyznę. Wyznał mi to po tym, jak udowodniłem
mu, kim jestem, nie tylko za pomocą testu DNA, ale również ciężkiej pracy. W ten spo-
sób stałem się jego godnym spadkobiercą. Naprawdę powinienem był mu podziękować,
kiedy jeszcze miałem okazję.
- Z twoich słów można dojść do wniosku, że to był wyjątkowo nieprzyjemny czło-
wiek - szepnęła Tristanne.
- To był Demetrios Katrakis. - Nikos wzruszył ramionami. - Nawet jeśli miał jakieś
uczucia, a miał ich niewiele, zarezerwował je dla swojej zmarłej żony i ich córki, nie dla
nieślubnego syna z rynsztoka.
Tristanne wiedziała, że nie powinna dłużej drążyć tematu. Poprawiła się na krześle
i, popijając wino, patrzyła na malowniczą wioskę za oknem, całkiem jakby nie pękało jej
serce i jakby nie żałowała tego porzuconego, małego chłopca, którego istnienia w sobie
Nikos nie przyjmował do wiadomości.
W następnych dniach wolała nie dzielić się z nim swoimi przemyśleniami, więc
postanowiła zająć się rysowaniem. Wkrótce okazało się, że w zasadzie interesuje ją tylko
jeden temat, a mianowicie Nikos, którego szkicowała w najprzeróżniejszych pozach.
R
L
T
Tłumaczyła sobie, że jest on uosobieniem surowej męskiej urody, a ona pragnie tylko
uwiecznić jego klasyczną sylwetkę, gdyż tego wymaga jej artystyczny rozwój.
- Wystarczy już może tych moich portretów? - bardziej stwierdził niż zapytał któ-
regoś poranka, stając za nią i głaszcząc ją po włosach. - Dlaczego nie szkicujesz skał albo
drzew cyprysowych?
- Wolę rysować ludzi, to większe wyzwanie, a jesteś jedyną osobą, którą regularnie
widuję - oznajmiła pozornie beztroskim tonem. - Mogłabym poprosić któregoś z tury-
stów, żeby mi pozował, ale wątpię, aby przypadło ci to do gustu.
- W rzeczy samej. - Usłyszała rozbawienie w jego głosie.
- A więc widzisz, że muszę cię wykorzystywać. To imperatyw artystyczny.
Odłożyła ołówek i spojrzała na Nikosa.
- Po południu wybieram się do Aten - powiedział cicho, a jego ręka ześliznęła się z
jej włosów na policzek.
- Mam ci towarzyszyć? - zapytała Tristanne.
- Nie będzie mnie tylko przez kilka godzin - odparł, co oznaczało, że zamierzał le-
cieć helikopterem. - Wrócę wieczorem.
- Będę za tobą tęskniła. - Powiedziała to neutralnym tonem, który, jak się nauczyła,
nie wzbudzał niepokoju Nikosa. Robiła wszystko, co w jej mocy, żeby wydawać się spo-
kojna i opanowana. - Na szczęście mam szkice twojej twarzy, więc nie zapomnę, jak wy-
glądasz - zażartowała.
Gdy wstała z krzesła, przytulił ją do siebie.
- Pomożesz mi się spakować?
- Oczywiście - odparła posłusznie, jak na idealną utrzymankę przystało. Naprawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony