[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jęknąć: Nie rób tego, proszę".
- Dlaczego zamierzałeś mnie poślubić? - zapytała ponownie. - Po prostu
mi powiedz.
- Chciałabyś wiedzieć, co? - Patrzył na nią przez chwilę. A potem nachylił
się, chwycił za brzeg dekoltu sukienki i rozdarł, odsłaniając piersi i brzuch.
- Nawet o tym nie myśl...
- Ja tylko się staram utrudnić ci ucieczkę - powiedział ze śmiechem. - Nie
zwykłem marnować czasu.
Boże, ależ z niego drań.
- Pamiętaj, co powiedziałem, Ivy. Jeżeli oboje nie dacie za wygraną i nie
przestaniecie wchodzić mi w paradę, dopadnę cię i zabiję. Griffina też. A jeśli
będę miał kłopoty z dotarciem do ciebie, to mój wspólnik z pewnością nie
będzie ich miał.
Ivy zamarła.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że twój żałosny domek nie będzie jedyną rzeczą, która
zostanie splądrowana następnym razem. Twoje ciało również ucierpi.
- Kim jest ten wspólnik? - zapytała. Czy miał na myśli kobietę, z którą
rozmawiał w bibliotece?
- Jezu, Ivy, nie dziwię się, że jeszcze nie zostałaś awansowana na
detektywa.
Po tych słowach Declan poprawił elegancki krawat i drogi garnitur, a
potem lekko uchylił drzwi komórki, wyśliznął się przez nie i powoli wycofywał,
cały czas mierząc do Ivy z pistoletu. Potem w ułamku sekundy broń znikła z jej
pola widzenia, a drzwi zostały zatrzaśnięte.
Ivy poderwała się na nogi, przytrzymując rozerwany przód sukienki, i
próbowała, tak szybko, jak to możliwe, włożyć perukę, po czym rzuciła się
pędem przed siebie, tak że przestraszyła jakąś idącą korytarzem parę.
Gorączkowo rozglądała się za Declanem, ale nigdzie go nie było. Pognała w
kierunku schodów i zderzyła się z jakimś mężczyzną.
Griffin.
- Do diabła, Ivy. Wszędzie cię szukam-warknął jej do ucha. Spojrzał na
jej sukienkę. - Co się stało?
Długo wstrzymywane powietrze wreszcie opuściło jej płuca.
- Declan. Złapał mnie w holu i zaciągnął do komórki. - Opowiedziała
Griffinowi o wszystkim, co zaszło, nie pomijając żadnego szczegółu. Nawet
tekstu o marnowaniu czasu.
- Na pewno już go tutaj nie ma. - Griffin miał taką minę, jakby cała ta
historia, włącznie z fragmentem o tajemniczej Samancie, nie zrobiła na nim
żadnego wrażenia. - Jestem pewien, że dawno zwiał, ale muszę zawiadomić
ludzi, muszę przeszukać to miejsce.
- A co z pogróżkami? %7łe nas zabije. Nie tylko mnie, Griffin. Także ciebie.
- Nie boję się Declana, Ivy. Wcale. A poza tym nie możemy mu pozwolić
wygrać. Nie uda mu się znowu do ciebie zbliżyć. Nie spuszczę cię z oka.
Kiedy się odwrócił, żeby wezwać posiłki, Ivy uświadomiła sobie, że cała
dygocze.
- Mój partner i kilku mundurowych będą tu za parę minut i przejmą
sprawę - powiedział. - Wracajmy do domu.
- Nic mi nie jest - zapewniła pospiesznie, chociaż wyraznie dygotały jej
ręce.
- Ivy, byłaś zamknięta w komórce z człowiekiem podejrzanym o
morderstwo i celującym w twoją głowę. Z człowiekiem, który ci również groził.
Nie ma sensu twierdzić, że nic ci nie jest. Rozumiesz?
W całkowicie spontanicznym geście Ivy objęła go za szyję, a Griffin stał i
mocno ją przytulał. Nie wypuścił jej z objęć nawet wtedy, gdy usłyszeli wycie
policyjnych syren.
Kiedy Ivy usadowiła się na kanapie w salonie, Griffin otulił ją kocem i
poszedł do kuchni, żeby zrobić herbatę. Mimo że przebywali w jego mieszkaniu,
nie chciał jej zostawiać w pokoju nawet na te parę chwil.
Drań naprawdę zalazł jej za skórę. Dosłownie i w przenośni. Ivy starała
się wyglądać na chłodną i opanowaną, ale Griffin znowu przekonał ją, że nie ma
potrzeby udawać; mogła być sobą, mogła się załamać, a on uzna to za coś
zupełnie normalnego.
- Wcale nie jest normalne, że policjantka się załamuje, gdy ma nad nią
władzę człowiek podejrzany o morderstwo, Griffinie. I nieważne czy trzyma ją
na muszce, czy nie.
- Ivy, byłaś osobą w cywilu, jego byłą narzeczoną, nie policjantką.
Pokręciła głową.
- Byłam tam w przebraniu.
- Ivy, nie jesteś moją partnerką.
Spiorunowała go tak gniewnym spojrzeniem, że natychmiast uświadomił
sobie, że wyrwało mu się coś najgorszego, czego absolutnie nie powinien był
mówić.
I nie było teraz łatwego sposobu, by jakoś to odkręcić. Wiedział, że
będzie musiał niezle się namęczyć, zanim wymyśli coś sensownego, a na razie
przeprosił Ivy, że musi wyjść do kuchni, żeby zrobić jej herbatę. Stawiając
czajnik na kuchenkę, wciąż nie miał pojęcia, w jaki sposób może naprawić to,
co powiedział, zmienić sens swoich słów.
Kiedy wrócił do salonu z dwoma kubkami herbaty i podał Ivy jeden,
podjęła:
- Na pewno uważasz mnie za beznadziejną policjantkę.
- Ivy, wcale tak nie uważam.
- Pozwoliłam mu się złapać w pułapkę.
- Na nic mu nie pozwoliłaś. Zrobiłaś dokładnie to, co powinnaś była
zrobić: to, o co cię poprosiłem. Szłaś, żeby mnie znalezć. Nie mogłaś wiedzieć,
że on cię rozpoznał, Ivy.
- Mógł mnie zabić z łatwością - mówiła. - Czuję tylko, że to ja sama
postawiłam się w tak fatalnej sytuacji, że potencjalnie naraziłam wszystkie
osoby w tym domu na niebezpieczeństwo.
Wstał z krzesła i usiadł obok niej. Odstawił kubek z herbatą, której i tak
nie piła, na stolik. Wziął ją za ręce i popatrzył prosto w oczy.
- Ivy, on nie tylko cię nie zabił, ale jeszcze przekazał ci cenne informacje.
To, co zrobiłaś w tym małym pomieszczeniu, to był kawał dobrej policyjnej
roboty. Uratowałaś swoje życie. I skłoniłaś go do mówienia.
- Może skłoniłam go do kłamstw.
- Nie, do mówienia. Być może nie zabił Jennifer Lexington. To co
powiedział, jest całkiem prawdopodobne. %7łe znalazł ją martwą, że wpadł w
panikę.
- Kto jeszcze mógł ją zabić? Griffin wzruszył ramionami.
- To właśnie musimy rozważyć. Może owa tajemnicza kobieta, z którą
rozmawiał na przyjęciu. Może Laura Frozier, chociaż ona akurat ma
niepodważalne alibi na tamtą noc. Albo może ktoś... ktoś, komu zależy na tobie,
albo ktoś, komu zależy na Laurze Frozier... odkrył, że Declan ma romans z
Jennifer, poszedł do jej apartamentu, żeby ustalić, jakie są fakty, i Jennifer
przypłaciła tę konfrontację życiem.
- Ktoś, komu na mnie zależy? - powtórzyła Ivy. - Griffin, żadna z osób,
którym na mnie zależy, nie byłaby zdolna do popełnienia morderstwa.
Oparł się plecami o kanapę i położył nogi na stoliku.
- Ivy, mogę ci przytoczyć wiele opowieści o zwyczajnych ludziach,
którzy uciekli się do morderstwa, bo zostali do tego sprowokowani.
- Czy nie jest bardziej prawdopodobne, że to ktoś z otoczenia Laury
Frozier? Widziano, jak całowała się z Declanem tamtej nocy przed
morderstwem.
Kiwnął głową.
- Mój partner węszy wokół jej przyjaciół i rodziny. Dlatego prawie w
ogóle go nie widuję. Bada także inne możliwości.
- Na przykład jakie?
- Na przykład taki fakt, że twoja matka nie ma alibi na noc poprzedzającą
morderstwo. Nie ma go również twoja przyjaciółka, Alanna Moore.
Ivy wywróciła oczami.
- Griffin, proszę cię, nie marnuj czasu. Moja matką nie jest wyrachowaną
zabójczynią. Alanna też nią nie jest. Daj spokój.
- Ivy, wszystko wskazuje na to, że morderstwo Jennifer nie zostało
popełnione z premedytacją. Ktoś mógł przyjść, żeby z nią pogadać, żeby
opowiedzieć jej o tobie albo o Laurze, żeby ją skłonić do zerwania romansu z
Declanem, po czym doszło do kłótni i w najgorętszym momencie Jennifer
zginęła.
- Jej głowa została roztrzaskana o ścianę, Griffin. To coś więcej niż
kłótnia w najgorętszym momencie. Tu wchodzi w grę czysty szał.
- Ludzi można doprowadzić do takiego stanu, Ivy.
- A jaki jest motyw mojej matki? - zagadnęła Ivy, wypiwszy łyk herbaty. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Binchy Maeve Linia centralna
- Christie_Agatha_ _Trzynascie_zagadek
- Foster, Alan Dean Flinx 09 Sl
- FM Busby Long View 3 Zelde M'Tana
- Caine Rachel Morganville 4 Maskarada szaleśÂców
- Adrian Mole ujabb kinszenvedese Sue Townsend
- CDHS
- Cawthorne Nigel Bardzo prywatne śźycie papieśźy
- Grenville Kleiser Fifteen Thousand Useful Phrases (pdf)
- Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell Archives
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jungheinrich.pev.pl