[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skruszony uśmiech. - Przepraszam, Matt. Oczywiście miałeś rację.
Chciałam zrzucić na ciebie całą odpowiedzialność.
- To uczciwe stwierdzenie. Okrutne, ale uczciwe - dodał z kwaśnym
uśmieszkiem. - W zasadzie nie mam problemów z uczciwością. Mogę
nawet spać z tobą w jednym łóżku i...
- Lepiej nie. - Nyssa chyba wreszcie się odprężyła.
- Dajmy sobie z tym spokój. Zjesz kolację i spędzisz noc na kanapie
- spojrzała na niego - o ile nadal chcesz zostać. A rano...
- Rano? - wtrącił pośpiesznie.
- Rano moglibyśmy porozmawiać o twoim artykule - powiedziała
poważnym tonem. - Wspomniałeś, że chcesz przyłączyć się do naszej
grupy, poznać nasze metody. Interesują cię jeszcze te sprawy?
- Oczywiście. - I nie tylko one, dodał w duchu, patrząc w wielkie,
niebieskie oczy i wyzywając się w duchu od największych głupców. - A
przebywając w pobliżu, będę obserwował, czy znów nie pojawiły się te
draby, które usiłowały cię porwać. - Odniósł wrażenie, że po delikatnej
buzi Nyssy przemknął wyraz ulgi.
76
RS
- Miałam nadzieję, że to powiesz. Właśnie. - Jej głos leciutko
zadrżał. - Poznałbyś ich? - dodała bardziej opanowanym tonem.
- Oczywiście.
- Więc umowa stoi.
- Zgoda. - Ujął jej wyciągniętą dłoń, uścisnął ją i pośpiesznie puścił,
ponieważ poczuł, jak przenika go gorący dreszcz. - Wrócimy na przyjęcie?
Zmarzły mi nogi.
- Może taniec cię rozgrzeje? Prawdopodobnie. Taniec z Nyssą Blake
stopiłby nawet górę lodową, zmieniając ją w kałużę wody.
- Prawdę mówiąc, marzy mi się duża szklaneczka whisky. Na
rozgrzewkę...
- %7ładen problem. Dostaniesz porcję szkockiej i coś do jedzenia. -
Wzięła go pod ramię. - Pózniej zatańczymy. Przecież sam tego chciałeś.
- W chwili słabości.
- Nie będzie tak zle.
Będzie, pomyślał ponuro. Spodziewał się prawdziwej tortury.
Słodkiej, lecz jednocześnie wyrafinowanej. Ciekawe, czy Nyssa zdaje
sobie z tego sprawę i droczy się z nim w rewanżu za odrzucenie jej
awansów.
Jeśli tak, to najbliższy tydzień lub dwa okażą się trudne, choć
zapewne interesujące.
Matt obudził się, słysząc szczęknięcie stawianej na stoliku filiżanki.
Lekko uniósł powieki. Pochylona nad nim Nyssa patrzyła na niego z taką
miną, jakby właśnie coś powiedziała i oczekiwała odpowiedzi. Nie udzielił
jej, chwilowo napawając się widokiem długich, opalonych nóg
77
RS
widocznych w całej krasie spod bawełnianego, sięgającego do połowy ud
podkoszulka, w którym Nyssa spała.
Teraz miała włosy w nieładzie i seksownie zaspane oczy. Chyba
uznała, że gość jeszcze śpi, gdyż delikatnie pogłaskała jego ucho czubkiem
palca. W innym, lepszym życiu Matt zareagowałby instynktownie,
chwytając ją w objęcia i pociągając obok siebie na kanapę.
- Matt?
Usłyszał w jej głosie niepewność, a także zdenerwowanie.
- Co? - zamruczał, otwierając oczy.
- Zbudz się, śpiochu. Rzeczywiście czujny z ciebie ochroniarz.
- Myślałem, że czeka mnie tylko jeden taniec. Nie przywykłem do
takiego balowania.
- To jeszcze nic - odparła ze śmiechem. - Dzisiaj wezmie nas w
obroty Harry, więc lepiej wypij szybko kawę, a ja skoczę pod prysznic. -
Mówiąc to, przypomniała sobie obiecaną Mattowi wspólną kąpiel,
zarumieniła się i pomknęła do sypialni.
- Musimy tu zostać? - Matt uniósł głowę, aby nie przeoczyć ani
sekundy z tej ucieczki.
Nyssa miała nogi jak marzenie. Wciąż pamiętał, jak wczoraj
zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego, gdy weszli na parkiet.
Potrzebowała kogoś, kto by ją obejmował, kto pomógłby jej zapomnieć o
tym, że niedaleko Gil Paton tańczy ze swoją ciężarną żoną. A on, Matt,
akurat był pod ręką, to wszystko. Jeśli wyobrażał sobie, że chodzi o coś
więcej, to zapewne był w błędzie. Ale jego ciało nie chciało mu wybaczyć
nie zaspokojonego pożądania. Za karę długo nie mógł zasnąć, a teraz
skronie pulsowały nieznośnym bólem.
78
RS
- Może dyskretnie się wymkniemy, gdy twoja rodzina będzie zajęta
przygotowywaniem śniadania?
- Tchórz - mruknęła Nyssa niemal z czułością w głosie. Przystanęła
w drzwiach, do połowy schowana za framugą. - James i Gil już pewnie
ustawiają na plaży grill, a obaj są od ciebie starsi.
- Za to ja jestem lepszy w konkurencji budowania zamków z piasku.
- Dzięki. - Posłała mu uśmiech, nie ruszając się z miejsca.
- Za co?
- Za wczorajszy wieczór. Za wszystko.
Znikła za drzwiami i za moment rozległ się szum wody.
- Cześć, Matt.
- Cześć, Gil.
- Miałem nadzieję, że uda mi się zamienić z tobą słówko na
osobności.
- Proszę bardzo. O co chodzi?
- O Nyssę. - Gil powiedział to takim tonem, jakby mówił o
największym problemie świata. - Co naprawdę zaszło w Delvering?
- Cóż, paru łobuzów przerwało konferencję. Nie ma się czym
przejmować.
- Chciałem zapewnić Nyssie ochronę, ale nie zgodziła się. - Gil
wzruszył ramionami. - A wczoraj odniosłem wrażenie, że jest rozstrojona.
To nie w jej stylu, więc trochę się martwię, czy wszystko w porządku.
Zdaniem Matta Gil już dawno powinien był przestać grać w życiu
Nyssy rolę wielbionego bohatera, nawet gdyby z tego powodu nieco stracił
w jej oczach.
- Nie musisz się martwić o Nyssę, Gil. Ona już nie jest dzieckiem.
79
RS
- Oczywiście. - Gil odrobinę zesztywniał. - Ale znam ją tyle lat...
- Tak, tak, od kiedy była małą dziewczynką, a ty dałeś jej
pluszowego króliczka. Wiem o tym. Sama mi powiedziała. - Matt zmierzył
Gila chłodnym spojrzeniem.  Ale ona już dorosła. I teraz ma mnie, więc
przestań zaprzątać sobie nią głowę.
Stojąc na skraju plaży, Nyssa stwierdziła, że Matt i Gil rozmawiają
przy grillu. Obaj byli prawie tego samego wzrostu, lecz Matt miał
ciemniejsze włosy i bardziej muskularną sylwetkę. Poważne miny nie
wróżyły nic dobrego. Nyssa podejrzewała, że Gil wypytuje Matta o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony