[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okropna grypa, zupełnie nietypowa odmiana, j ak powiedział doktor Gaskelł. Taki mądry z niego
człowiek, taki miły i serdeczny.
Chciała, żeby Iris wybrała się do niego latem. Wydawała się taka blada i przybita.
- Ale tak naprawdę, pułkowniku, myślę, że to położenie tego domu. Stoi w kotlinie i wokół
panuje wilgoć, a wieczorami unoszą się opary.
Biedny George wyjechał i kupił dom na własną rękę, nie pytając nikogo o rade, co za
szkoda. Powiedział, że chciał im zrobić niespodziankę, ale byłoby lepiej, gdyby posłuchał starszej
kobiety. Mężczyzni nie znają się na domach. George mógł domyślić się, że ona, Lucilla, chętnie
zada sobie trochę trudu. Bo przecież co było teraz ważne w jej życiu? Jej najdroższy mąż zmarł
wicie lat temu, a Yictor, jej kochany chłopiec, mieszkał daleko w Argentynie, to znaczy w Brazylii,
a może w Argentynie? Taki uczuciowy, przystojny chłopiec.
Pułkownik Race powiedział, że słyszał, iż ma syna za granicą.
Przez następny kwadrans był zasypywany szczegółowymi informacjami o różnorodnych
przedsięwzięciach Yictora. Taki żywy chłopiec, gotów przyłożyć rękę do wszystkiego - tu
nadeszła pora na szegółowe wyliczenie zajęć Yictora. Zawsze miły, nigdy nie czuł złości do
nikogo.
- Od początku prześladował go pech, pułkowniku. Dziekan oskarżył go niesłusznie i sądzę,
że władze Ox-fordu zachowały się bardzo niewdzięcznic. Ludzie najwyrazniej nie rozumieją, że
mądry chłopiec z talentem do rysowania uznał za znakomity dowcip naśladowanie czyjegoś pisma.
Zrobił to dla zabawy, a nie dla pieniędzy.
Zawsze był dobrym synem i nigdy nie omieszkał zawiadomić jej o swoich kłopotach, co
dowodzi, ze jej ufał, nieprawdaż? Dziwne tylko, że praca, jaką mu znajdowano, zawsze była za
granicą. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdyby tylko dano mu miłą pracę, na przykład w Bank
of England, wiodłoby mu się dużo lepiej. Mógłby mieszkać za Londynem i mieć mały samochód.
Dopiero po dwudziestu minutach pułkownik Race, poznawszy wszystkie zalety i
niepowodzenia Yictora, mógł skierować uwagę Lucilii na służbę.
Tak, miał absolutną rację mówiąc, że dawny typ służącego już nie istnieje. Dzisiejsza
służba sprawia ogromne kłopoty! Nie, że powinna narzekać, gdyż oni akurat mieli szczęście. Pani
Pound, choć spotkało ją to nieszczęście, że niedosłyszała, była wspaniałą osobą. Czasem ciasto
wychodziło jej trochę twarde i zwykle sypała za dużo pieprzu do zupy, ale w sumie była bardzo
odpowiedzialna i oszczędna. Pracowała u George a, odkąd si? ożenił i nie marudziła, kiedy latem
wyjeżdżali na wieś, choć z innymi było trochę kłopotów, a pokojówka odeszła, ale tym lepiej, bo
była impertyncncka i pyskowała, a poza tym stłukła sześć najlepszych kieliszków do wina, nie co
jakiś czas, co mogłoby się przytrafić każdemu, lecz wszystkie jednocześnie, a to naprawdę
dowodziło ogromnej nieuwagi, czy pułkownik tak nie sądzi?
- Rzeczywiście, bardzo nieostrożnie z jej strony.
- To właśnie jej powiedziałam, l dodałam, że będę zmuszona zaznaczyć to w jej
referencjach, gdyż każdy ma pewne obowiązki, pułkowniku. Nie wolno dać się zwieść. Wady
należy zaznaczać tak samo, jak zalety. Ta dziewczyna była... cóż, naprawdę bezczelna.
Powiedziała, że ma nadzieję, iż w następnej pracy nie trafi do domu, gdzie ludzie są wykańczani.
Co za okropnie prostackie wyrażenie, pewnie z kina, i zupełnie nieodpowiednie, skoro biedna
Rosemary odebrała sobie życie, choć nie odpowiadała za swoje czyny, jak bardzo słusznie pod-
kreślił koroner. A ten okropny zwrot odnosi się, jak sądzę, do gangsterów strzelających do siebie z
karabinów maszynowych. Ogromnie się cieszę, że takie rzeczy nie zdarzają się w Anglii. Tak
więc, jak mówiłam, napisałam jej .w referencjach, że Betly Archdale zna swoje obowiązki jako
pokojówka, jest rozsądna i uczciwa, lecz ma skłonność do zbyt częstego tłuczenia
zastawy i nie zawsze zachowuje się poprawnie. Gdybym ja była panią Rccs-Talbot,
domyśliłabym się, co to oznacza, i nie zatrudniłabym jej. Lecz dzisiaj ludzie rzucają się na
wszystko, co rnogą zdobyć, i zatrudnią nawet dziewczynę, która w trzech miejscach pod rząd
wytrzymała tylko miesiąc.
Kiedy pani Drakę przerwała, by odetchnąć, pułkownik Race spytał pośpiesznie, czy chodzi
o panią Ryszar-dową Rees-Talbot. Bo jeśli lak, spotkał ją w Indiach.
- Trudno mi powiedzieć. Mieszka na Cadogan Square.
- W lakim razie to moja znajoma.
Lucilla zauważyła, że świat jest taki mały, prawda? I nie ma lepszych przyjaciół od starych
przyjaciół. Przyjazń to w ogóle cos wspaniałego. Zawsze uważała* że Yiole i Paula łączyło bardzo
romantyczne uczucie. Droga Yiola, taka z niej była śliczna dziewczyna, a kochało się w niej tylu
mężczyzn, och, ale przecież pułkownik nawet nie wie, o kim ona mówi. Tak chętnie wracało się do
przeszłości.
Pułkownik Race poprosił, by sobie nie przerywała, i w rewanżu za swoją uprzejmość
wysłuchał historii życia Hectora Marle a. Wychowała go siostra, miał swoje osobliwości i
słabostki, a na koniec, kiedy pułkownik niemal już zapomniał o pięknej Yioli, dowiedział się o jej
małżeństwie z Hectorem.
- Widzi pan, ona była sierotą i znalazła się pod opieką londyńskiego kuratorium.
Pułkownik dowiedział się, że Paul Bennet, pokonując rozczarowanie, jakie sprawiła mu
odmowa Yioli, zmienił się z kochanka w przyjaciela rodziny, że uwielbiał chrzestną córkę,
Rosemary, a po śmierci zostawił testament.
- Zawsze uważałam, że to bardzo romantyczne -taka fortuna! Nie, żeby pieniądze były
wszystkim, oczy-
wiście. Wystarczy pomyśleć o tragicznej śmierci biednej Rosemary. Nawet droga Iris nie
całkiem mi się podoba.
Race popatrzył na nią pytająco.
- Uważam, że odpowiedzialność sprawia najwięcej problemów. Fakt, że odziedziczyła
fortunę, jest powszechnie znany. Pilnuje, żeby nic trafił się jej jakiś niepożądany młody człowiek,
ale co można zrobić, pułkowniku? Dzisiaj nie da rady już tak upilnować dziewcząt jak dawniej. Iris
ma przyjaciół, o których niemal nic nie wiem.  Zaproś ich do domu, kochanie" - tak jej zawsze
mówię, ale domyślam się, że niektórzy z tych młodzieńców po prostu nie chcą się przedstawić.
Biedny George też się tym martwił. Zwłaszcza człowiekiem nazwiskiem Browne. Sama nigdy go
nie widziałam, ale najwyrazniej często spotykał się z Iris, George go nie lubił, tego jestem pewna.
Pamiętam, jak sądziłam, że pułkownik Pussy, jeden z członków naszego komitetu parafialnego,
jest czarującym człowiekiem, ale mąż zawsze trzymał go na dystans i nakłaniał mnie, bym
uczyniła to samo. Pewnej niedzieli, kiedy zbierał datki w czasie mszy, upadł, najwyrazniej
zamroczony alkoholem. Oczywiście potem - zawsze dowiadujemy się o tym potem, zamiast
przedtem - odkryliśmy, że z jego domu co tydzień wynoszono tuziny butelek po brandy! To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony