[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mórkę czy pan nie każe ugotować ze dwa razy na tydzień rosołu z przyczyny pańskiego...
Owszem.
Trzeba mi będzie iść do rzeznika.
Nie potrzeba, zrobisz rosół z drobiu, dzierżawcy ci dostarczą. Powiem Cornoillerowi,
aby nastrzelał kruków; z tego jest najlepszy rosół.
Czy to prawda, proszę pana, że one jedzą trupy?
Głupia jesteś, Nanon! Jedzą jak wszyscy, to co znajdą. Czy my nie żyjemy z trupów?
Czym są sukcesje?
Stary Grandet, nie mając już nic do zarządzenia, wydobył zegarek; widząc, że ma jeszcze
pół godziny czasu przed śniadaniem, wziął kapelusz, zaszedł uściskać córkę i rzekł:
Czy chcesz -się przejść nad Loarę po moich łąkach? Mam tam interes.
Eugenia poszła włożyć słomkowy kapelusz, podszyty różową materią, po czym ojciec i
córka zeszli krętą uliczką aż na rynek.
Gdzież pan tak wcześnie rano? spytał rejent Cruchot spotkawszy starego.
Zobaczyć coś odparł Grandet nie mając złudzeń co do rannej przechadzki swego przy-
jaciela.
Kiedy stary Grandet szedł coś obejrzeć, rejent wiedział z doświadczenia, że zawsze można
przy nim coś zarobić. Udał się z nim.
Idziesz, Cruchot? rzekł Grandet. Jesteśmy przyjaciółmi, pokażę ci, że to jest
.głupstwo sadzić topole w dobrej ziemi.
32
Więc pan liczysz za nic sześćdziesiąt tysięcy franków, któreś zgarnął za topole na swoich
łąkach nad Loarą! rzekł rejent otwierając zdumione oczy. Czy to nie było szczęście? Wy-
ciąć topole w chwili, gdy w Nantes brakowało białego drzewa i sprzedać je po trzydzieści
franków!
Eugenia słuchała nie wiedząc, że zbliża się najuroczystsza chwila jej życia i że rejent ścią-
gnie na nią ojcowski i bezapelacyjny wyrok. Grandet doszedł do wspaniałych łąk, jakie miał
nad Loarą, gdzie trzydziestu robotników pracowało nad oczyszczeniem, zasypaniem i zrów-
naniem gruntu, w którym niegdyś rosły topole.
Patrz, Cruchot, ile topola zabiera gruntu rzekł stary do rejenta. Janie krzyknął do
robotnika zmierz no sążniem we wszy-y-stkich kierunkach.
Cztery razy po osiem stóp odparł robotnik skończywszy.
Trzydzieści dwie stopy straty rzekł Grandet do rejenta. Miałem z tej strony trzysta
topól, prawda? Otóż trzy... sta trzy... sta razy trzy... trzy...dzieści dwie stóp zja...zjadały mi
pięćset wiązek siana; dodaj pan dwa razy tyle po bo-okach, tysiąc pięćset; środkowe rzędy
tyleż. Zatem, li... liczymy tysiąc wiązek sia-a-ana.
Ba rzekł Cruchot, aby dopomóc przyjacielowi tysiąc wiązek tego siana to warte
około sześciuset franków.
Powiedz pan ty... tysiąc dwie... dwieście, bo trzysta do czterystu za potraw. Zatem li...
li... licz... my, że... że ty... tysiąc dwieście franków ro-ro-rocznie przez czterdzieści lat da-da-
daje razem z proce-centem składanym, który znasz...
Niech będzie sześćdziesiąt tysięcy rzekł rejent.
Niech będzie, tylko sze-sze-sześćdziesiąt tysięcy. Zatem rzekł winiarz już się nie jąka-
jąc dwa tysiące topól czterdziestoletnich nie dałyby mi ani pięćdziesięciu tysięcy. Jest stra-
ta. Doszedłem tego rzekł Grandet prostując się z dumą. Janie podjął zasypiesz dziury,
wyjąwszy od strony Loary, gdzie zasadzisz topole, które kupiłem. Kiedy je wpuszczę w rze-
kę, będą się żywiły na koszt rządu dodał zwracając się do Cruchota i poruszając naroślą na
nosie, co zastępowało najironiczniejszy z uśmiechów.
To jasne, topole powinno się sadzić tylko w chudej ziemi rzekł Cruchot, zdumiony ra-
chunkiem Grandeta.
Tak, panie rzekł bednarz drwiąco.
Eugenia, która patrzyła na cudny pejzaż Loary nie słuchając obliczeń ojca, nadstawiła ucha
na słowa Cruchota, słysząc, jak mówił do starego:
He, he, sprowadziłeś pan sobie zięcia z Paryża, całe Saumur mówi tylko o pańskim bra-
tanku. Będę miał niedługo kontrakcik do sporządzenia, papo Grandet.
Wcze-e-śnie pan wstał, aby mi to po-powie-dzieć odparł Grandet podkreślając tę uwa-
gę ruchem swej narośli. Więc do-o-oobrze, stary kamracie, będę szczery i powiem ci to, co
chciałeś wiedzieć. Wolałbym raczej, wi-wi-widzisz pan, wrzu-wrzu-wrzucić córkę do rzeki,
niż ją dać temu ku-u-uzynkowi; mo-mo-możesz pan to opowiedzieć. Ale nie pozwól ga-gadać
ludziom.
Odpowiedz ta wstrząsnęła Eugenią. Odległe nadzieje, które zaczynały lęgnąć się w sercu,
zakwitały nagle, ziściły się i wydały pęk kwiatów, które ujrzała ścięte i leżące na ziemi. Od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- Janusz_Mucha]_Socjologia_jako_krytyka_spośÂeczna_torrenty.org_
- Jamison_Kelly_ _zona_do_wynajecia
- 371. Moreland Peggy Ucieczka
- Szivem kiralynoje Hedwig Courths Mahler
- 1Ch A Zakonczeniem jest smierc
- Ballard_James_Graham_ _Krolewstwo_nadchodzi
- Cecelia Ahern PS Kocham Cię
- Fizyka sukcesu. Naukowe metody osiągania osobistego i finansowego szczęÂścia
- GR462. Valentine Zena Cienie przeszśÂośÂci
- clarke arthur c miasto i gwiazdy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stardollblog.htw.pl