[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przepraszam.  Riley podniósł słuchawkę.
Amy sądziła, \e to ona powinna odebrać, ale ją ubiegł.
 Maryann, co się stało? Co to znaczy, \e wszystko jest nie tak jak powinno być?
Jak to wszystko? Jesteś tam teraz? Dobrze, zaczekaj. Będę za dziesięć minut.
Odło\ył słuchawkę, chwycił plany i klucze le\ące na biurku.
 Jakieś problemy?  spytała odruchowo Amy.
 Nie wiem. Maryann jest w tym domu, który ci wczoraj pokazywałem i narzeka,
\e ściany są nie takie jak chciała.  Skrzywił się.  Przewidywałem, \e mogą z nią być
kłopoty. Jest dość kapryśna.
Odpiął od breloczka jeden z kluczy i wręczył jej.
 Proszę. To twój klucz do głównych drzwi  powiedział.
Klucz był ciepły i ciepła była jego dłoń, gdy jej dotknęła. Ich oczy się spotkały i
przez chwilę stali nieporuszeni, wpatrzeni w siebie.
W końcu Riley puścił jej rękę i cofnął się o krok.
 Jeśli będziesz wychodziła na obiad albo ju\ po pracy do domu, zawsze upewnij
się, czy drzwi do magazynu są zamknięte z tej strony. Nie znaczy to, \e mnie tu w
ogóle nie będzie, ale mówię to na wszelki wypadek. Wybacz, \e zostawiam cię samą
ju\ pierwszego dnia  usprawiedliwiał się.  Jeśli chcesz, mo\esz tu sobie trochę
pomyszkować i zapoznać się z otoczeniem.
Wcią\ nie spuszczając z niej wzroku, poło\ył rękę na klamce.
 Nie wiem, kiedy wrócę, ale Fanny powinna wkrótce się pojawić. Będzie ci
mogła udzielić trochę informacji i odpowiedzieć na twoje pytania. Poradzisz sobie? 
spytał.
 Na pewno. O ile uda mi się odzyskać oddech, dodała w duchu.
 A zatem, do zobaczenia.
Przez chwilę jeszcze stał, wytrzymując jej spojrzenie, po czym odwrócił się i
wypadł do samochodu. Amy usłyszała tylko warkot zapuszczanego silnika i ju\ go nie
było.
Stała jeszcze przez parę minut na środku biura i próbowała się uspokoić. W końcu
westchnęła głęboko i zabrała się do pracy. Kiedy po pewnym czasie poczuła, \e jest
głodna i zerknęła na zegar na ścianie, stwierdziła ze zdumieniem, \e przyszedł czas na
lunch.
Wstała, oparła ręce na biodrach i rozejrzała się dokoła. Teraz główne
pomieszczenie, w którym znajdowały się dwa biurka, jej i Fanny, prezentowało się
znacznie lepiej. Nie było kurzu, a wszystkie papiery zostały posortowane i
umieszczone w odpowiednich segregatorach i skoroszytach. Zapasowe materiały
biurowe umieściła na dolnej półce regału we wnęce Rileya. Komputer ustawiła koło
swego biurka na niskim stoliku, w takim miejscu, \e był bezpieczny, a kable nie
utrudniały poruszania się.
Miała teraz na biurku tylko monitor, klawiaturę, myszkę, notatnik, telefon, mały
kalkulator i wysoki pojemnik na długopisy, flamastry i ołówki.
Przed wyjściem na lunch poszła do toalety, \eby umyć ręce. Kiedy wróciła,
zauwa\yła, \e drzwi frontowe są otwarte. Kobieta, którą zobaczyła w biurze, mogła
mieć około siedemdziesiątki.
Szpakowate włosy upięła z tyłu w luzny kok, twarz okalały drobne loczki. Miała
na sobie gruby czerwony płaszcz z jasnozielonym bo\onarodzeniowym ornamentem
w lewej klapie. Pod płaszczem nosiła czerwonobiałą sukienkę z dzianiny, sięgającą za
kolana. Czerwone skórzane botki na wysokim obcasie sięgały brzegu spódnicy. Na
szyi miała kremowe perły, a w uszach perłowe kolczyki. Usta miała pomalowane na
ciemnoczerwone dłonie w rękawiczkach opierała na hebanowej lasce.
Zamknęła za sobą drzwi, odwróciła się i obrzuciła wzrokiem pokój.
 Có\, chyba mogę się trochę poobijać  stwierdziła.  Ktoś tu był bardzo
pracowity.
 To ja, dzień dobry.  Amy podeszła do niej.
 Ach, bardzo mi miło  uśmiechnęła się starsza pani.  Domyślam się, \e jesteś
Amy. Riley do mnie dzwonił, więc nie wzięłabym cię za włamywaczkę. Jestem Fanny
 przedstawiła się.  Fanny Lewiston, księgowa.
 Witaj Fanny. Zaręczam, \e nie tknęłam niczego na twoim biurku.
 Och, nie przejmuj się, moja droga. Nic by się nie stało. Słyszałam, \e byłaś, w
wojsku z naszą Brendą.
 To prawda.  Amy skinęła głową.
Porozmawiały przez chwilę. Fanny jeszcze raz wyraziła swoje uznanie dla jej
dokonań. Jak stwierdziła, nigdy jeszcze w biurze nie panował taki porządek. Teraz
Amy mogła spokojnie pójść coś zjeść, wiedząc, \e w biurze jest ktoś, kto w razie
czego odbierze telefon.
 Idz, idz, kochana  zachęciła ją Fanny.  Ja zostanę na gospodarstwie.
Amy wło\yła kurtkę, wzięła plecak spod biurka i wyszła. Zimny, ostry wiatr
uderzył prosto w twarz, zapierając jej dech w piersiach. To tyle, jeśli chodzi o łagodny
klimat. Nie miała ochoty na spacery. Wzięła samochód i pojechała do najbli\szej
pizzerii. W pół godziny pózniej była z powrotem w biurze. śuła gumę miętową, \eby
pozbyć się smaku papryki.
Pikap Rileya stał tu\ pod drzwiami.
A więc jest w biurze.
Kiedy weszła do środka, pomieszczenie wydało jej się znacznie mniejsze. Wcią\
było w nim du\o miejsca i wolnej przestrzeni, ale jakby jakiś wewnętrzny radar
wprawiał jej nerwy w drganie, ilekroć znalazła się w odległości paru metrów od
Rileya Sinclaira. To jego bliskość sprawiała, \e wszystko wydawało jej się
ciaśniejsze, ni\ było w rzeczywistości.
Rozdział 5
 Ju\ jesteś  powiedział Riley, jakby lekko zaskoczony.  Nie zajęło ci to du\o
czasu.
Amy powiesiła kurtkę i wsunęła plecak pod biurko.
 Wystarczająco, \eby przełknąć kawałek pizzy  odparła.  Czy w czasie mojej
nieobecności wydarzyło się coś ekscytującego?  spytała, patrząc na niego spod lekko
przymru\onych powiek.
 Przyszedł Riley.  Fanny mrugnęła porozumiewawczo.  Jego pojawienie się
zawsze jest ekscytujące.
 Fanny  ostrzegł Riley  jeśli nie przestaniesz* to zupełnie przewróci mi się w
głowie. A potem Albert będzie miał pretensje, \e bałamucę mu \onę.
Księgowa zachichotała jak nastolatka.
 Och, jesteś niemo\liwy.
Zarumieniła się na sama myśl o tym, \e mą\ mógłby być o nią zazdrosny, choć
oczywiście rozumiała, \e Riley \artuje.
 Miej się na baczności, dziewczyno  zwróciła się do Amy.  On bardzo lubi
prawić słodkie słówka.
 Zapamiętam to sobie  zapewniła Amy.  Udało ci się rozwiązać jakoś ten
problem na budowie?  spytała, przenosząc wzrok na Rileya.
 Okazało się, \e to było zwykłe nieporozumienie  odrzekł. Maryann wydało się,
ze zapomnieliśmy o pomieszczeniu na jej domową pralnię.
 Nie wolno ci lekcewa\yć pralni dla pani domu  napomniała go Fanny.  To
karygodne.
 Nawet bym nie śmiał zapominać o sercu domu  odpowiedział z całą powagą.
Amy wskazała segregatory, w których umieściła papiery usunięte ze swego
biurka, i spytała Rileya, co zamierza z nimi zrobić.
 Posegregowałaś je?  spytał ze zbolałym wyrazem twarzy.
 O tyle, o ile. A nie powinnam?
 Och nie, dobrze zrobiłaś. Po prostu miałem nadzieję, \e je zgubisz albo spalisz i
będziemy je mieć z głowy.
 Ale tylko do czasu nieoczekiwanej kontroli skarbowej albo rachunkowej,
które...  włączyła się Fanny, ale nie dokończyła.
 Tak, mamusiu, jak zawsze masz rację  przerwał jej. Fanny westchnęła głęboko
i uśmiechnęła się.
 A więc wszystko w porządku. Ja te\ na dziś skończyłam  oświadczyła, wstając
od biurka i podchodząc do wieszaka na ubrania.
Amy sięgnęła pierwsza i podała jej płaszcz.
 Dziękuję, kochana. Słodka jesteś  uśmiechnęła się księgowa.  Do zobaczenia
jutro.
 Mo\e cię podwiezć do domu?  zaproponowała Amy.
 O nie, moja droga, mam własny samochód. Ale dziękuję  uśmiechnęła się i
skierowała do wyjścia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony