[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zniosłaby takiej natarczywości, ale tutaj było to niebywale podniecające i w
jakiś sposób w porządku.
Czemu tak się bałam zabrudzić? - pomyślała idiotycznie, kiedy ręce
mężczyzny wędrowały po jej plecach, biodrach i żebrach, muskały przelotnie
piersi. Ujęła łagodnie jego dłoń i kierując nią - jak wtedy, gdy pokazywała
zanurzony pod wodą dzban - położyła na swojej piersi.
- Alicjo, co robisz? - szepnął jej prosto w usta, ale nie był w stanie oprzeć
się zaproszeniu i zaczął delikatnie pieścić opuszkami palców ciało dziewczyny.
- Sama... sama nie wiem - westchnęła, z trudem łapiąc oddech. - Chyba...
chyba tracę głowę...
Tak, zdecydowanie tracę głowę, dodała w myśli. Zamknęła oczy,
odchyliła głowę i dała się nieść fali namiętności.
- Ja zacząłem - wyznał, całując szyję Alicji. - Ale nie możesz mieć o to
pretensji. Po prostu... - Umilkł i przeniósł pocałunki na obojczyk. Dziewczyna,
mimo panującego upału, zadrżała. - Byłem tak przejęty...
- Odkryciem dzbana - zakończyła za niego, gorączkowo chwytając się
wymówki. - Adrenalina...
- Masz rację, adrenalina - zgodził się Dom. Zanurzyła dłoń w jego
potarganych włosach i namiętnie wpiła się w usta Dominika.
- Może powinniśmy... - powiedziała, odrywając się od niego, Wiedziała,
że jeszcze chwila, a straci przytomność z rozkoszy.
- 60 -
S
R
- Powinniśmy co? - spytał, przenosząc usta na jej ucho.
- No, ten dzban. Już pózno. Nie powinniśmy czegoś zrobić?
Dom westchnął.
- Tak, masz rację - powiedział z wyraznym żalem, nie uwalniając Alicji z
objęć. - Jeszcze pięć minut. A na razie...
Odsunął dziewczynę i obrzucił ją bacznym spojrzeniem.
- Aleś się uświniła - stwierdził.
Roześmiała się, pochyliła i zgarnęła błoto pełną garścią.
- Chyba jestem ci coś dłużna - powiedziała, chcąc wziąć na nim odwet.
Ale mężczyzna był już pokryty szlamem od stóp do głów. Na widok jego
potężnej piersi, do której przylgnęła mokra koszula, po krzyżu przebiegł dziew-
czynie dziwny dreszcz. W jednej chwili oprzytomniała. Boże słodki, błysnęło jej
w głowie. Dałam się zaciągnąć temu facetowi w błoto i... cieszę się z tego jak
kretynka!
Spoważniała i strząsnęła z palców lepką maz.
- Lepiej pójdę po aparat - oświadczyła.
- Jest w moim plecaku - powiedział Dominik, odwracając od niej wzrok.
Kiedy wróciła, dzban całkowicie już wynurzył się z wody i lśnił w świetle
słońca perłowym blaskiem.
- Czyż nie jest cudowny? - spytał Dom z przejęciem, jakiego nigdy dotąd
nie okazywał.
- Cudowny - przyznała.
Patrząc jak Dominik fotografuje znalezisko we wszystkich możliwych
ujęciach, zaczynała rozumieć jego pasję. Nie potrafił wręcz oderwać wzroku od
dzbana, zachowywał się jak w transie. Kiedy wypstrykał już półtorej rolki,
uznał, że to wystarczy.
- Teraz go wykopiemy? - spytała Alicja.
- Najpierw muszę dokonać pomiarów - tłumaczył cierpliwie. Wyjął z
plecaka taśmę mierniczą, linkę, ołówek i kartkę papieru. - Nie znamy nawet
- 61 -
S
R
dokładnych współrzędnych tego miejsca. Jutro wezmę teodolit i wszystko
dokładnie oznaczę.
- I zostawimy dzban do jutra? - spytała niemal z rozpaczą.
- No cóż - zastanawiał się chwilę. - To odkryte miejsce i nie ma jak
zabezpieczyć...
- Właśnie. Starczy zwykła burza, by morze go porwało! - krzyknęła
radośnie. - Wykopmy go teraz.
- Wszystko w swoim czasie.
Kiedy Dominik skończył pomiary i notatki, dokładnie oznaczył pozycję
dzbana, po czym sięgnął do plecaka i wyjął malutką łopatkę, przeznaczoną do
wyjątkowo precyzyjnych prac. Wręczył ją Alicji.
- Masz, kop. To ty go przecież znalazłaś - oświadczył.
- Naprawdę? - pisnęła z uciechy. - Ale nie wiem... a jeśli zrobię coś nie
tak?
- Poradzisz sobie. A poza tym nigdzie nie idę i w razie czego ci pomogę.
Tylko się nie spiesz;
Przedsięwzięcie okazało się bardzo żmudne i delikatne, wymagające
wielkiej uwagi i ostrożności, ale każde zanurzenie łopatki ujawniało coraz
więcej szczegółów. W końcu naczynie zostało odkopane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony