[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dyżurze. Nie mógł stracić Claire ani dziecka. To był horror, kiedy ponownie
upadła przy nim na kolana.
Nie czekał na ambulans. Chwycił ją w ramiona i zawiózł do szpitala.
Odrzucał od siebie myśl, że koszmar z jego przeszłości może się powtórzyć.
Kiedyś już usiłował ocalić kogoś, kogo kochał. Bez powodzenia.
Cóż za odpowiedni moment, aby sobie uzmysłowić, że ją kocha.
Szwagier miał rację. Powinien się zaangażować w ten związek w stu
procentach. Tak mu zależało na tym, żeby się zgodziła za niego wyjść, że jego
działania okazały się zbyt wykalkulowane. Zapomniał o prawdziwych
emocjach.
Tak, kochał ją. Nie wybaczyłby sobie nigdy, gdyby nie mógł jej o tym
powiedzieć.
Nienawidził szpitali. Zwłaszcza po tych kilku strasznych godzinach, kiedy
miał złudną nadzieję, że Emmę da się uratować. Myślał teraz o tym, żeby
zadzwonić do Bo i poprosić, by dotrzymał mu towarzystwa. Mógł też poprosić o
przyjazd Starr i pana Reisa.
Chciał być przytomny i silny, kiedy Claire będzie go potrzebować. Serce
biło mu jak szalone. Włożył całą pięść do kieszeni i naciskał na schowane w niej
aksamitne pudełko z pierścionkiem.
Drzwi prowadzące na oddział otworzyły się. Stanął w nich lekarz z
notatnikiem w ręku.
- Doktor Jansen?
- 100 -
S
R
- Tak? - Vic postanowił być silny. - Jak Claire się czuje? Co z dzieckiem?
- Nie mogę panu udzielić żadnych szczegółowych informacji, bo nie jest
pan z rodziny, ale mogę powiedzieć, że wszystko będzie z nimi w porządku.
Uczucie ulgi było tak silne, że omal nie stracił świadomości. Jak tylko
zabierze ją do domu, zrobi wszystko, by w krótkim czasie stać się częścią jej
rodziny.
Lekarz przerzucił kilka kartek w notatniku.
- Pani McDermott czeka na pana. Pognał jak szalony na oddział.
Claire leżała w łóżku. Uśmiechała się nieśmiało. Była osłabiona i
podłączona do kroplówki. Jej kolana przykryte były kocem. Nie wyglądała
dobrze w szpitalnej piżamie. Raczej wyglądała strasznie. Jej bladość podkreślało
jeszcze światło halogenów.
- Zatrułam się jedzeniem.
Zatrucie? W restauracji Claire? A niech mnie! Dlatego wyglądała na
chorą. Jeśli zatruli się też goście... Jej uśmiech szybko zgasł.
- Restauracja może teraz zostać zamknięta na dobre. Pech mnie nie
odstępuje, prawda? Wziął jej dłonie w swoje.
- Z tego co widzę, żaden pech cię nie prześladuje. Ty się masz dobrze i z
dzieckiem też wszystko w porządku. O inne rzeczy będziemy się martwić kiedy
indziej. Jak na razie, ty i dziecko jesteście najważniejsi.
- Jasne. Chcę iść do domu, ale lekarz mówi, że muszę zostać do jutra, bo
chcą mi podłączyć kroplówkę. Nie mogę się odwodnić.
W drzwiach wyrosła nagle Starr. Włosy miała w nieładzie i wyglądała na
bardzo zmartwioną.
- Dobrze, że jesteś przytomna i nic ci się nie stało. No i dziecku.
Przyrzekam, że już nigdy w życiu mnie nie nabierzesz tym gadaniem, że się
dobrze czujesz. Cały pokój poobwieszam podkowami na szczęście, a ty nie
wstaniesz z łóżka, dopóki ja ci nie pozwolę.
- 101 -
S
R
Vic nie mógł uwierzyć, że szpital może być takim hałaśliwym miejscem.
Mógłby przysiąc, że na korytarzu ma teraz miejsce jakiś pucz.
Otworzył szeroko drzwi, by poprosić pielęgniarkę o uciszenie tłumu, i
ujrzał znajome twarze. Należały do ludzi, których codziennie widywał, kiedy
uprawiał jogging. Wszyscy oni parkowali w okolicach restauracji Claire.
Widział też tych, którzy przybyli na próbną kolację ślubną. Byli bardzo
bladzi.
Przyszły pan młody i zarazem znajomy Bo biegł właśnie do łazienki
zlokalizowanej obok pokoju pielęgniarek.
Bez wątpienia coś niedobrego się stało z jedzeniem w restauracji.
Zamknął drzwi.
- Vic? - zapytała Claire. Musiał być szczery. Claire i tak wkrótce pozna
prawdę.
- Większość gości z twojej imprezy właśnie się pojawiła na izbie przyjęć.
Wymiotują.
- Zaszkodziło im nasze jedzenie?
- Starr nie jest jednak chora - zauważył trafnie Vic i odwrócił się w
kierunku siostry Claire. - Prawda?
Starr przytaknęła ruchem głowy, a jej loki zafalowały.
- Ani trochę.
- Miałam taką straszną chęć na krewetki. Zjadłam ich trochę. Wszystkiego
innego próbowała Starr - wyjaśniła Claire.
- Krewetki. - Starr przygryzła wargę. - To jedyne danie, którego nawet nie
tknęłam. Możliwe, że przez przypadek za długo stały w ciepłym pomieszczeniu.
- Przypadek? Nigdy w życiu - powiedział zdecydowanie Vic. Nie ma
takiej możliwości, aby skrupulatna Claire trzymała krewetki przez przypadek
poza lodówką.
Głowa Claire opadła na poduszkę.
- 102 -
S
R
- Ronnie Calhoun sprzedał nam te krewetki. Taki błąd będzie nas bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony