[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś pani pewna? Widziałem, jak odeszła pani od ringu. Wyglądała pani na zdenerwowaną. Czy coś się
stało?
Mary, nadal na niego nie patrząc, potrząsnęła głową.
- Mary, jesteśmy przecież przyjaciółmi, prawda? Proszę mi powiedzieć, co się stało.
- Nic się nie stało. Tylko... Jak mogliście się tak niebezpiecznie zabawiać? - wybuchnęła, spoglądając na
Cecila ze złością. - Mógł pan zabić Jasona.
Cecil wpatrywał się w nią zdumiony.
- I tym się pani tak przejęła? - spytał z figlarnym błyskiem w oczach. - Zapewniam, %7łe nie miałem szans.
Znacznie prędzej Jason mógł zabić mnie.
Słowa Cecila nie przyniosły Mary wielkiej pociechy. Nadal zle się czuła, jak tylko wspomniała tę chwilę,
kiedy myślała, że Jason zginie. Co by było, gdyby nie udało mu się w porę zasłonić? Czy kulka na czubku
szpady zapobiegłaby nieszczęściu?
- Nie rozumiem, dlaczego mężczyzni muszą się zajmować takimi głupimi sportami - mruknęła.
- Dlatego, żeby śliczne kobiety się o nas martwiły.
Mary uśmiechnęła się z przymusem.
- Zapewne uważa mnie pan za niemądrą?
Cecil usiadł na trawie, opierając się łokciem na kolanie, drugą nogę wyciągając przed siebie.
- Wcale nie.
- Głupio się czuję.
To był okropny dzień. Mary spojrzała na pająka wędrującego po trawie.
- Cecilu...
- Słucham?
Mary zdzbłem trawy poszturchała pająka, nie podnosząc głowy.
- Czy sądzi pan, że między Jasonem i Beatrice coś jest?
- Między Jasonem i Beatrice? - powtórzył z niedowierzaniem. - Ależ skąd!
Mary podniosła głowę.
- Nie sądzi pan, że ona się Jasonowi podoba?
- Nie - odparł wprost. - Beatrice mogłaby się spodobać wyłącznie jakiemuś idiocie. Jest to najbardziej
podstępna, chciwa i chytra intrygantka, jaką znam.
- Nie jest chyba aż tak zle?
- To znaczy, że pani jej wcale nie zna - prychnął Cecil. - Zasłużyła sobie na rozbity nos, proszę mi wierzyć.
- Niech pan tak nie mówi. Bardzo mi przykro, że ją uderzyłam.
Cecil mruknął coś pod nosem.
Mary spojrzała na niego, ale tylko wzruszył ramionami.
- Dlaczego Jason miałby się interesować Beatrice? - zapytał Cecil.
- Wydaje mi się, że ją podziwia. Na wieczorku muzycznym powiedział, że powinnam brać z niej przykład,
jeślibym nie wiedziała, jak się zachować...
- Co powiedział?!
Cecil był tak osłupiały, że Mary uśmiechnęła się mimo woli.
- Jest pan dobrym przyjacielem, Cecilu. Cieszę się, że pan tu jest. Kiedyś myślałam, że Jason jest moim
przyjacielem, ale teraz nie jestem już taka pewna. Coraz mniej go rozumiem. Bardzo się zmienił.
- Nie, nie zmienił się - odparł Cecil, nachylając się nad nią, jakby chciał jeszcze bardziej podkreślić wagę
swych słów. - To tylko ten tytuł zmusza go do różnych dziwnych rzeczy. Jason nadal jest pani przyjacielem.
Jest mu pani potrzebna. Mary.
Mimo wszystko, co zdarzyło się tego dnia. Mary poczuła cień nadziei.
- Naprawdę tak pan uważa?
Cecil wziął jej rękę i kiwnął głową.
- Jest pani miła i wielkoduszna, piękna i współczująca. Każdy mężczyzna byłby szczęśliwy, gdyby...
- Gdyby co? - spytał zimny głos za ich plecami.
14
Mary, zaskoczona, podniosła głowę.
- Ach, to ty, Jasonie.
Zdjęła rękę z dłoni Cecila i wstała.
- Tak, to ja. Czy nie przeszkadzam?
- Nie - powiedział Cecil, również wstając. - W gruncie rzeczy cieszę się, że tu jesteś. Wydaje mi się, że
Mary chciałaby z tobą porozmawiać.
- Czyżby? - zapytał Jason zimnym, ironicznym tonem.
Mary spoglądała na niego, zdziwiona słowami Cecila, a jeszcze bardziej - reakcją Jasona. Z jego
nieprzyjemnego tonu można by przypuszczać, że to ona zrobiła coś złego. Lekko uniosła brodę.
- To prawda.
- Zwietnie. Ja też chcę z tobą porozmawiać.
- Mhm - chrząknął Cecil, strzepując zdzbła trawy ze spodni. - Widzę, że moja obecność jest zbyteczna.
Wrócę zatem do gości.
Jason spoglądał za nim, a potem odwrócił się do Mary.
- I co?
Mary jeszcze wyżej podniosła brodę.
- I co?
Jason przysunął się bliżej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl
  • Podstrony